Tygodnik „Wprost” stał się ofiarą działania, które – w świetle dotychczasowego orzecznictwa ETPC – można rozważać jako naruszenie konwencji - pisze prof. Ireneusz Kamiński.
Niedawne wydarzenia towarzyszące opublikowaniu nagrań przez tygodnik „Wprost” zwróciły uwagę na dziennikarski przywilej, a więc uprawnienie – ale i obowiązek dziennikarza – do nieujawniania tożsamości swojego informatora. Przepisy dotyczące ochrony dziennikarskiego źródła znajdują się już w polskim ustawodawstwie (art. 180 k.k., art. 15–16 prawa prasowego), ale o prawnym kształcie dziennikarskiego przywileju rozstrzyga standard wypracowany w orzecznictwie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu (Trybunał). Jest to standard określony bardzo mocno i konsekwentnie. W sprawach dotyczących ochrony dziennikarskich źródeł trybunał nie tylko niemal zawsze orzekał o naruszeniu europejskiej konwencji praw człowieka (konwencja), ale czynił to też jednogłośnie. Jedynie wyjątkowo, gdy krajowe władze zaprezentują bardzo przekonujące argumenty, państwu uda się wyjść z trybunału z tarczą.
Strasburskie początki
Żaden przepis konwencji nie mówi wprost o ochronie dziennikarskich źródeł informacji. W sprawie Goodwin przeciwko Wielkiej Brytanii (wyrok Wielkiej Izby z 27 marca 1996 r.) trybunał powiązał jednak przywilej dziennikarza z art. 10 konwencji, chroniącym swobodę wypowiedzi.
Wynikanie pewnej reguły (gwarancji) z przepisu konwencji ETPC może uzasadniać w dwojaki sposób. W pierwszym scenariuszu strasburscy sędziowie dostrzegając najpierw, że w prawach państw członkowskich konwencji dominuje już pewne rozwiązanie, uznają następnie, że należy je też przejąć jako konwencyjny standard. Decyzję powoduje więc swoista suma krajowych faktów. Ale podejście trybunału nie musi być empiryczne. Może on uznać, że określona gwarancja jest niezbędna, aby zapewnić realną ochronę konwencyjnego prawa. Stan i treść krajowych praw nie tu znaczenia. Wnioskowanie trybunału jest zasadnicze. Inaczej mówiąc, jeśli koniecznej gwarancji nie widać w krajowych ustawodawstwach, tym gorzej dla nich, bo nie nadążają za nakazami konwencji. Tę wadę trzeba pilnie usunąć.
Istnienie dziennikarskiego przywileju trybunał uzasadnił w zasadniczy sposób. Uprawnienie do nieujawniania informatora istniało tylko „w pewnej liczbie państw” konwencji. Dokumenty międzynarodowe (rezolucja w sprawie swobód dziennikarskich i praw człowieka przyjęta na czwartej europejskiej konferencji ministerialnej na temat polityki dotyczącej mass mediów w Pradze 7–8 grudnia 1994 r. oraz rezolucja Parlamentu Europejskiego w sprawie poufności dziennikarskich źródeł z 18 stycznia 1994 r.) konstatowały brak dziennikarskiej gwarancji, postulując dokonanie zmian w przyszłości. Nie stanowiło to jednak przeszkody w uznaniu przez trybunał, że już teraz dziennikarski przywilej jest wpisany w art. 10 konwencji. Bez niego bowiem nie mogłaby istnieć wolna prasa (media).
Trybunał buduje swoją argumentację w następujący sposób. Prasa potrzebuje informatorów. Tych nie będzie bez gwarancji, że ich tożsamość nie zostanie łatwo ujawniona na żądanie służb i organów państwa. Co ważne, strasburscy sędziowie nie połączyli dziennikarskiego przywileju z realizacją przez prasę (media) funkcji publicznego kontrolera (ang. public watchdog, fr. chien de garde), a więc okolicznością, która we wcześniejszym orzecznictwie decydowała o identyfikacji szczególnej reguły chroniącej dziennikarzy i media.
Trybunał ujmuje prawo do nieujawniania informatora jako całościową gwarancję. Istnieje ona nie tylko wtedy, gdy media wypowiadają się w sprawach mających publiczne znaczenie, ale występuje zawsze. Tak szerokie ujęcie nie wydaje się przypadkowe. Jeśli ETPC uzależniłby ochronę dziennikarskich źródeł od realizacji przez media kontrolnej funkcji oraz wypowiadania się o ważnych publicznie kwestiach, władze krajowe mogłyby wskazywać, że dana publikacja – nawet jeśli dotyczy np. kluczowego polityka i jego publicznej roli – nie spełnia jednak tych warunków, a więc dziennikarz nie może skorzystać z zawodowego przywileju. Stąd, by zapobiec obchodzeniu gwarancji, mocna teza: ochrona źródeł jest wstępnym warunkiem wolnej prasy. Ta ochrona dotyczy każdej publikacji.
Żądanie ujawnienia dziennikarskiego źródła może uzasadniać jedynie wystąpienie nadrzędnego interesu publicznego (par. 45). Rozumienie tego pojęcia jest rygorystyczne. Interes uzasadniający pominięcie dziennikarskiego przywileju musi się wiązać z identyfikacją sprawcy poważnego przestępstwa, której nie można dokonać w inny sposób.
Cały artykuł czytaj w eDGP.