Konrad Łabudek, prawnik firmy Fortuna online zakłady bukmacherskie, podpowiada rozwiązanie włoskie. Tam odpowiedni organ (w Polsce miałaby to być Służba Celna) przedstawia regulatorowi (w Polsce byłby to Urząd Komunikacji Elektronicznej) adres strony, która trafia na swego rodzaju czarną listę. Z kolei operatorzy telekomunikacyjni muszą zablokować klientom dostęp do tych stron. Pod koniec 2012 r. na włoskiej liście widniało ponad 4 tys. adresów podlegających blokowaniu.
Firmy bukmacherskie przedstawiły niedawno badania, według których zdecydowana większość dorosłych Polaków popiera blokowanie takich stron. Środowiska internetowe powątpiewają jednak w ich miarodajność.
- Jeśli ktoś pyta się o to, czy należy walczyć z przestępczością w sieci, to oczywiste, że większość osób odpowie twierdząco. Podobnie będzie, gdy zapytamy o walkę z pornografią dziecięcą - ocenia Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon. - Gdyby jednak spytać, czy godzimy się na to, że przy okazji mogą być blokowane legalne treści, to odpowiedź byłaby już zupełnie inna. Powód jest prosty: mało kto zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę pod względem technicznym oznacza taka blokada - dodaje.