Wprowadzony z początkiem roku obowiązek spisywania liczników samochodów podczas badania technicznego miał wyeliminować proceder ich przekręcania. Na razie przepisy są fikcją. To od indywidualnej decyzji diagnosty zależy, czy samochód ze zmienionym przebiegiem przejdzie badania. Taki przepis jest korupcjogenny. Resort Elżbiety Bieńkowskiej tłumaczy, że takie są przepisy unijne, ale już zapowiada zmiany w prawie .
Dużo pojazdów do sprawdzenia / Dziennik Gazeta Prawna
Od 1 stycznia diagności mają obowiązek odnotować stan licznika pojazdu przy każdym okresowym badaniu. Tak zakłada nowelizacja rozporządzenia w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów. Głównym celem jest ukrócenie nagminnego przekręcania liczników, szczególnie w samochodach, które właściciele zamierzają sprzedać. Problem w tym, że przepisy są dziurawe i korupcjogenne.

Usterka istotna lub nie

Wydawałoby się, że przekręcenie licznika jest sprawą zero-jedynkową, tzn. albo ktoś przy nim manipulował, albo nie. Okazuje się jednak, że taki fakt diagnosta może uznać za usterkę drobną albo istotną. W pierwszym przypadku kierowca otrzyma stempel w dowodzie rejestracyjnym i pojedzie dalej.
– W przypadku stwierdzenia usterki istotnej diagnosta zamieszcza wpis o niej w zaświadczeniu o przeprowadzonym badaniu technicznym pojazdu i określa wynik jako negatywny. Jednocześnie pojazd podlega kolejnemu badaniu technicznemu w tej samej stacji. Polega ono na ponownym sprawdzeniu zespołów i układów, w których stwierdzono usterki – czy zostały one usunięte – w terminie nie dłuższym niż 14 dni od dnia poprzedniego badania – tłumaczy Piotr Popa, rzecznik Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju (MIR).
Przedstawiciele środowisk diagnostycznych przyznają, że tak sformułowane przepisy budzą wątpliwości. – Jeżeli jest więcej drobnych usterek, diagnosta może je zakwalifikować łącznie jako jedną istotną i nie dopuścić do ruchu. Ale nie powinno się dopuszczać uznaniowości w takich sprawach – przyznaje Mieczysław Janczyk, pełnomocnik Stowarzyszenia Kierowników Stacji Kontroli Pojazdów.
– Na pewno trafi się taki diagnosta, który za „drobną opłatą” wszystkie przekręcone liczniki będzie uznawać za drobną usterkę – wtóruje mu jeden z diagnostów proszący o anonimowość.
MIR broni się, twierdząc, że ta uznaniowość wynika z prawa unijnego, które zostało wdrożone do rozporządzenia w sprawie zakresu i sposobu przeprowadzania badań technicznych pojazdów. Ale jednocześnie zapowiada zmiany. Jak mówi Piotr Popa z MIR, obecnie na poziomie Unii Europejskiej prowadzone są prace legislacyjne nad rozporządzeniem w sprawie okresowych badań przydatności do ruchu drogowego pojazdów silnikowych i ich przyczep (uchylającego dyrektywę 2009/40/WE). – Stwierdzenie wyraźnych oznak manipulacji będzie podstawą do zakwalifikowania jako usterki istotnej – twierdzi Popa. Zmiany na szczeblu unijnym będą bezpośrednio oddziaływać na polskie regulacje (rozporządzenie UE, w przeciwieństwie do dyrektywy, nie wymaga implementacji do prawa krajowego).

Nieprzygotowanie stacji

Pracownicy stacji kontroli pojazdów przyznają, że nawet nie do końca kojarzą nowe przepisy. A informacja o stanie licznika powinna być umieszczana w zaświadczeniu dla kierowcy, a także w rejestrze informatycznym stacji. Nawet jeśli pracownicy stacji stwierdzą przekręcenie licznika, nie wiedzą, co robić dalej. – Nie wiemy, czy mamy zabierać dokumenty, czy dzwonić na policję – usłyszeliśmy na jednej ze stacji w Warszawie.
Odnotowywanie stanu licznika ma być jednym z najważniejszych elementów historii samochodu. Ale jak mówi jeden z naszych informatorów znający zagadnienie, kierowca i tak będzie w stanie nabrać pracownika stacji kontroli pojazdów. Wystarczy, że zaniży liczbę przejechanych kilometrów jeszcze przed kolejnym badaniem.
– Jeśli od ostatniego badania przejedzie np. 30 tys. kilometrów, to zanim kierowca ponownie uda się na przegląd okresowy, przekręci licznik w taki sposób, by wyglądało, że przejechał nie 30, ale 10 tys. kilometrów. I chyba tylko najbardziej wnikliwi diagności się w tym połapią – twierdzi nasz rozmówca.