Notariusz zawsze stara się rozmawiać z klientami jasnym językiem - odpowiada notariusz matce, która twierdzi, że przez niezrozumiałe tłumaczenia notariusza jej nieletni syn musi teraz spłacać dług.

Od kilku dni głośno jest o przypadku 9-letniego chłopca, który zgodnie z orzeczeniem Sądu Rejonowego dla Pragi Południe musi spłacać 18 tysięcy długu z zaległego kredytu po zmarłym dziadku. Spadek przypadł dziecku , po tym, jak żona i dzieci zmarłego, a wśród nich matka chłopca, go odrzucili.

Matka 9-latka zapewnia, że nie wiedziała wówczas, że musi to zrobić także w imieniu swojego syna. - Pani notariusz powiedziała, że Kacper jest dzieckiem niepełnoletnim i nie będzie ciągane po sądach. Myślałam, że sprawa jest już zamknięta - wyjaśniała w mediach. Notariusz, która zajmowała się jej sprawą zarzuciła też, że posługiwała się bardzo zawiłym, niezrozumiałym dla niej językiem prawniczym.

Sami notariusze nie zgadzają się jednak z takim wytłumaczeniem. – Notariusz jest dla klienta prawnikiem pierwszego kontaktu i nie może mówić niejasnym językiem. Nie docierają do nas zresztą żadne skargi na to, że notariusze używają jakichś skomplikowanych terminów, przez co wprowadzają swoich klientów w błąd przekonuje not. Jolanta Niedziela z Rady Izby Notarialnej w Warszawie. Jej zdaniem nie jest wykluczone, że matka 9-latka po prostu wybiórczo zapamiętała, co powiedziała notariusz. – Ze względu na sytuację swojego dziecka matka bardzo emocjonalnie podchodzi teraz do całej sprawy. A w takich okolicznościach często przypominamy sobie tylko wybrane fakty – dodaje not. Niedziela.