Prezes Urzędu Zamówień Publicznych nie złamał prawa, krytykując wyrok jednej z członkiń Krajowej Izby Odwoławczej – uznał sąd.

Przypomnijmy – prywatny akt oskarżenia zdecydowała się skierować do sądu Ewa Sikorska. Zarzuciła w nim Jackowi Sadowemu, prezesowi UZP, zniesławienie. Chodziło o zgłaszane przez niego krytyczne uwagi na temat jednego z wyroków wydanych przez panią arbiter. Prezes UZP ocenił go jako sprzeczny z zasadami wykładni prawa unijnego i polskiego.
Słowa te padły w piśmie skierowanym do prezesa KIO. W tle tej sprawy była premia, którą prezes UZP obniżył Ewie Sikorskiej, właśnie ze względu na wydane przez nią rozstrzygnięcie.
– Nie mogę się zgodzić z tym, że wpływ na wysokość premii ma meritum wydanego przeze mnie wyroku i to, czy spodoba się on prezesowi UZP. Idąc tym tokiem rozumowania, powinnam bowiem wydawać jedynie takie orzeczenia, z jakimi zgodzi się prezes UZP – komentowała to dla DGP zainteresowana.
– Niezawisłości KIO przy wydawaniu orzeczeń nie można utożsamiać z zakazem krytyki za wydawane orzeczenia, szczególnie jeżeli krytyka ta formułowana jest na podstawie orzeczeń sądów powszechnych i orzeczeń Trybunału Sprawiedliwości – odpowiadał na te zarzuty prezes UZP.
Ewa Sikorska uznała jednak, że pismo prezesa UZP podważało jej dobre imię i zniesławiało ją. W prywatnym akcie oskarżenia postawiła Jackowi Sadowemu zarzut naruszenia art. 212 par. 1 kodeksu karnego.
– Nie widzę innej, poza drogą sądową, szansy na oczyszczenie się z postawionych mi zarzutów – przekonywała.
Oskarżony w odpowiedzi wniósł o umorzenie postępowania na podstawie art. 17 ust. 1 pkt 2 kodeksu postępowania karnego.
– Realizowałem jedynie uprawnienia przyznane przepisami w zakresie zaskarżania orzeczeń Krajowej Izby Odwoławczej oraz wykonywania czynności z zakresu prawa pracy wobec członków KIO. Działanie w oparciu o przepisy prawa nie może stanowić czynu zabronionego – odpowiadał na zarzuty.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa kilka dni temu zgodził się z argumentacją prezesa UZP i umorzył postępowanie. Doszedł bowiem do wniosku, że zarzucany mu czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego.
Osią sporu była interpretacja art. 24 ust. 1 pkt 1a ustawy – Prawo zamówień publicznych (Dz.U. z 2013 r. poz. 907 z późn. zm.), który pozwala zamawiającym na wykluczanie z przetargów wykonawców, jeśli wykonywali wcześniej dla nich inne zamówienie i nie wywiązali się z niego, co skończyło się rozwiązaniem umowy (jeśli wartość niewykonanych prac wynosi co najmniej 5 proc. umowy). Ewa Sikorska przewodniczyła rozprawie, w której KIO wydała wyrok uznający, że wykładnia prounijna nie pozwala na wykluczanie firm na podstawie tego przepisu (sygn akt: KIO 1050/12). Później przepis ten został też zakwestionowany przez Trybunał Sprawiedliwości UE, a obecnie toczy się przeciwko Polsce postępowanie o niezgodność tej regulacji z unijną dyrektywą.