Nowe przepisy unijne będą stanowić barierę przeciwko amerykańskiemu programowi szpiegującemu PRISM. Jeśli Google czy Facebook przekażą dane internautów władzom USA, dostaną olbrzymią karę.
Prace nad unijnym rozporządzeniem o ochronie danych osobowych trwają od kilku lat, ale znaczenia nabrały po ujawnieniu przez Edwarda Snowdena istnienia PRISM.
– Oczekujemy nowych norm prawnych, które wzmocnią naszą siłę i pozwolą lepiej chronić dane obywateli UE – mówi Peter Hustinx, europejski inspektor ochrony danych, przekonując, że prace nad rozporządzeniem powinny być jak najszybciej zakończone. Nowe prawo będzie bowiem musiało być respektowane przez wszystkich graczy działających w UE, także amerykańskich.
– Początkowo projekt przewidywał mechanizmy ograniczające wprost dostęp służb do danych obywateli państw UE. W dziwny sposób jednak zniknęły one z ostatecznej wersji tekstu. Polska już wiele miesięcy temu, kiedy go przedstawiono, dopytywała się, co się z nimi stało, ale nie było odzewu – mówi dr Wojciech Wiewiórowski, generalny inspektor ochrony danych osobowych.
– Po nagłośnieniu afery PRISM te same pytania zaczęły zadawać Niemcy i Francja, więc może teraz doczekamy się na nie odpowiedzi – dodaje.
Nawet bez tych regulacji rozporządzenie będzie stanowiło pewną ochronę przed inwigilacją. Firmy z USA, które świadczą usługi internetowe Europejczykom, nie mogłyby już bezkarnie przekazywać danych amerykańskiej administracji, w tym także osławionej NSA.
– Firmy z USA ze względu na swoją siedzibę podlegałyby prawu amerykańskiemu, ale ze względu na miejsce świadczenia usług byłyby zobowiązane do przestrzegania prawa europejskiego. Jeśli chciałyby przekazać dane dotyczące obywateli państw UE, musiałyby poinformować o tym rzeczników ochrony danych osobowych. W przeciwnym razie groziłyby im kary – tłumaczy minister administracji i cyfryzacji Michał Boni.
Kary gigantyczne, bo ich wysokość mogłaby wynieść nawet 2 proc. rocznego światowego obrotu.
– Firmy przekazują dane, bo grozi im kara ze strony państwa amerykańskiego. Teraz musiałyby również brać pod uwagę groźbę kary ze strony UE – wyjaśnia minister Boni.
– Tworzymy paradoksalną sytuację, w której firmy będą musiały wybierać między jedną albo drugą karą. Na dłuższą metę będzie to nie do zniesienia, ale może dzięki temu zostanie wywarta presja, by wreszcie uregulować to w szerszej, globalnej skali – dodaje.
W ubiegłym tygodniu o podjęcie prac nad światową konwencją apelowała na forum ONZ prezydent Brazylii. Ta sama, która ostatnio z powodu PRISM odwołała planowaną od dawna wizytę w USA.
Nowe prawo ma mieć formę rozporządzenia i będzie obowiązywać wprost we wszystkich państwach UE. To oznacza, że muszą je zaakceptować rządy wszystkich krajów. Kiedy będzie to możliwe?
– Mamy nadzieję, że jak najszybciej. Ostatnio temat ten stał się również głośny w Niemczech, więc jest szansa na przyspieszenie prac – mówi minister Boni.