Kierowca, który nie popełnił wykroczenia, a został ukarany mandatem, będzie mógł w ciągu siedmiu dni złożyć wniosek o jego uchylenie. Wtedy sprawą zajmie się sąd. Zmiany przewiduje rządowy projekt nowelizacji kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia.
Na taką wiadomość od lat czekają tysiące kierowców, bo w obecnym stanie prawnym nie ma praktycznie możliwości podważenia przyjętego na drodze mandatu. Jest to możliwe tylko w sytuacji, w której policjant wypisałby go za coś, co w ogóle nie stanowi wykroczenia. A to zdarza się incydentalnie. Jeśli już, to najczęściej na niekorzyść sprawcy. Chodzi o przypadki, gdy sąd dochodzi do wniosku, że skutki kolizji są większe, niż pierwotnie to oceniono, i obrażenia poszkodowanego kwalifikują sprawcę do odpowiedzialności karnej. Sąd anuluje więc mandat za wykroczenie, by ukarać kierowcę za przestępstwo.
Nowe przepisy to nadzieja dla niesłusznie ukaranych. W ubiegłym roku hitem internetu był film, na którym autobus urywa drzwi maserati podczas nagrywania programu telewizyjnego dla stacji TVN Turbo. Choć wina ewidentnie leżała po stronie telewizyjnych gwiazd, to przybyła na miejsce policja wystawiała mandat kierowcy autobusu. Ten go przyjął i... nic już nie może zrobić. Takich sytuacji, w których prowadzący pojazd nie jest pewny, czy zawinił, czy nie, ale w stresie, na wszelki wypadek na mandat się zgadza, jest wiele. To się kłóci z generalną zasadą, że za wykroczenia odpowiada sprawca czynu, na co zwracał uwagę w swoich wyrokach Trybunał Konstytucyjny.
– W zdenerwowaniu bardzo łatwo źle ocenić sytuację i ulec sugestii policjanta. Potem, gdy kierowca analizuje sprawę na spokojnie, doczyta w kodeksie drogowym i dojdzie do wniosku, że niepotrzebnie przyjmował mandat – jest już za późno. Dlatego uważam, że możliwość podważenia kary w takich przypadkach jest jak najbardziej potrzebna – komentuje prof. Ryszard Stefański z Uczelni Łazarskiego, prawnik specjalizujący się w prawie drogowym.
Zmianom przyklaskuje także policja, choć wiadomo, że z punktu widzenia służb postępowanie mandatowe jest mniej angażujące od tradycyjnego postępowania sądowego.
– Będzie to powiększenie kontroli sądowej nad rozstrzygnięciami wydawanymi przez organy niesądowe. Ale dlaczego nie? Oprócz oczywistej korzyści dla obywatela może to się przyczynić do podniesienia jakości pracy policji – ocenia Mariusz Wasiak z biura ruchu drogowego Komendy Głównej Policji.

Kierowca będzie mógł się odwołać

W obecnym stanie prawnym policjant jest wyrocznią, a mandat to cyrograf. Przyjęcie go oznacza przyznanie się do winy i prawo nie przewiduje praktycznie możliwości odwołania. Zgodnie z art. 101 par. 1 kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia (t.j. Dz.U. z 2013 r., poz. 395 – dalej: k.p.w.) prawomocny mandat karny podlega uchyleniu tylko wtedy, gdy grzywnę nałożono za czyn niebędący czynem zabronionym jako wykroczenie – przykładowo, gdyby policjant ukarał kierowcę za brak apteczki, której kodeks drogowy wcale nie wymaga.

Jednak gdy policjant się ewidentnie pomyli, np. przypisując winę nie temu uczestnikowi kolizji, nic się nie da zrobić. Tak samo jeśli podstawę ukarania stanowić będzie czyn określony w innym niż wskazany przepisie prawa materialnego, ale też określony w kodeksie wykroczeń. Mandat staje się prawomocny z chwilą jego przyjęcia.

Działanie pod presją

Problem dotyczy wielu kierowców, którzy w stresie podejmują decyzję o przyjęciu mandatu, a analizując sytuację na chłodno, dochodzą później do wniosku, że byli niewinni.

– Prowadzimy chociażby sprawę pani, która przyjęła mandat, ponieważ drugi kierowca zeznał, że zajechała mu drogę. Kobieta była tak zdenerwowana, że zapomniała o tym, że miała włączony rejestrator samochodowy. Gdy w domu obejrzała film ze zdarzenia, była już pewna, że winę ponosi inny kierowca, który ją pomówił – przytacza Tadeusz Kotulski, radca prawny, partner z kancelarii KKP Kotulski Köhler Przybysz w Katowicach.

Na problem już w 2009 r. zwracał uwagę Janusz Kochanowski, ówczesny rzecznik praw obywatelskich.

„Przyjęcie mandatu karnego przez sprawcę wykroczenia schwytanego na gorącym uczynku lub bezpośrednio po popełnieniu wykroczenia następuje zazwyczaj w okolicznościach, w których sprawca taki – osoba co najwyżej przeciętnie orientująca się co do konsekwencji swojego zachowania – w zetknięciu z reprezentującym przymus państwowy, z założenia fachowo przygotowanym funkcjonariuszem policji (lub innego organu) działa w warunkach stresu, który w połączeniu z brakiem rozeznania w przepisach prawa powoduje nie zawsze w pełni świadome przyjęcie mandatu karnego” – pisał rzecznik praw obywatelskich w wystąpieniu do ministra sprawiedliwości.

Niewinny się odwoła

W skargach kierowanych do RPO kierowcy podnosili, że przyjmując mandat, ulegli naciskom funkcjonariusza, tłumaczącego w sposób nie do końca zrozumiały, że wina danej osoby jest oczywista, a w razie skierowania sprawy do sądu poniesie ona surowsze konsekwencje (chociażby poprzez obciążenie kosztami postępowania) i będzie narażona na dodatkowe niedogodności (np. stawiennictwo w sądzie).

Z punktu widzenia służb zgoda na przyjęcie mandatu i zakończenie w ten sposób postępowania jest o wiele wygodniejsza: nie ma potrzeby prowadzenia dalszych działań, takich jak czynności wyjaśniające, przygotowanie wniosku o ukaranie i popieranie go przed sądem. Stąd zdaniem RPO wynika pokusa nakłaniania domniemanych sprawców wykroczeń do przyjęcia mandatu karnego.

– Zamknięcie drogi odwoławczej w postępowaniu mandatowym wynika z jego odrębności – na podstawie art. 2 k.p.w. należy uznać, że orzekanie przez sąd odbywa się wyłącznie w trybach zwykłym, przyspieszonym i nakazowym. Postępowanie mandatowe zgodnie z tymi przepisami nie polega na orzekaniu, a co za tym idzie – nie mogą mieć do niego zastosowania przepisy dotyczące środków odwoławczych – mówi Tadeusz Kotulski.

Przekonuje jednak, że skoro mandat stanowi dla ukaranego dolegliwość i oznacza nałożenie kary, to ustawodawca powinien dążyć do zmiany rozwiązań w takim kierunku, aby nawet prawomocny mandat nie zamykał drogi odwoławczej.

– Chodzi o realizację naczelnej zasady wyrażonej w art. 78 konstytucji, a mianowicie zasady dwuinstancyjności postępowania – akcentuje prawnik.

Po sugestiach ze strony RPO, a także uwzględnieniu orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego poszerzeniem katalogu przypadków, w których można uchylić mandat, zajęła się Komisja Kodyfikacyjna Prawa Karnego. W rezultacie wypracowano nowe brzmienie art. 101 par. 1 k.p.w., które znalazło się w rządowym projekcie ustawy o zmianie ustawy – Kodeks postępowania karnego, ustawy – Kodeks karny i niektórych innych ustaw (druk sejmowy nr 870). Nowelizacja przewiduje, że osoby, które nie były sprawcami wykroczenia, będą miały możliwość złożenia w ciągu siedmiu dni wniosku o uchylenie mandatu. Będzie także można wzruszyć mandat wystawiony osobie, która co do zasady nie ponosi odpowiedzialności za wykrocznie (nieletni, niepoczytalny etc.).

Jak przyznaje Mariusz Wasiak z Komendy Głównej Policji, czasem zdarza się też wystawianie mandatu na kwotę niezgodną z taryfikatorem. Także w tym przypadku przepisy będą pozwalały na uchylenie mandatu. Z tym, że będzie można anulować tylko różnicę pomiędzy kwotą wypisaną na mandacie a stawką, którą za dane wykroczenie przewiduje taryfikator.

Nielegalny przepis

Nowelizacja art. 101 k.p.w. rozwiązuje jednak tylko część problemów. Nadal bowiem nie będzie możliwości wzruszenia mandatu wydanego na podstawie przepisu, który okazał się niezgodny z ustawą zasadniczą. Konstytucja w art. 190 ust. 4 stanowi, że „orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o niezgodności z konstytucją, umową międzynarodową lub z ustawą aktu normatywnego, na podstawie którego zostało wydane prawomocne orzeczenie sądowe, ostateczna decyzja administracyjna lub rozstrzygnięcie w innych sprawach, stanowi podstawę do wznowienia postępowania, uchylenia decyzji lub innego rozstrzygnięcia na zasadach i w trybie określonych w przepisach właściwych dla danego postępowania”. I zdaniem prawników postępowanie mandatowe mieści się w zakresie „rozstrzygnięcia w innych sprawach”, o którym mówi ten przepis.

Tymczasem w kodeksie postępowania w sprawach o wykroczenie brakuje przepisów, które przewidywałyby taką drogę w odniesieniu do postępowania mandatowego. Taka możliwość istnieje tylko w stosunku do orzeczeń sądowych. Konsekwencje tego stanu rzeczy doskonale obrazuje sytuacja, która miała miejsce po wyroku TK z marca 2007 r. (sygn. akt U1/07). Wówczas sędziowie orzekli o niezgodności z prawem przepisów, na podstawie których straże gminne (miejskie) prowadziły postępowania w sprawach o wykroczenia polegających na przekroczeniu dozwolonej prędkości. W rezultacie sytuacja kierowców, którzy byli ukarani przez organ niemający wówczas do tego uprawnień, zależała od tego, czy przyjęli mandat karny, czy nie. Ci, którzy tego nie zrobili i zostali skazani na podstawie orzeczenia sądu, po wyroku TK mieli możliwość wznowienia postępowania. Kierowcy, którzy zgodzili się na przyjęcie mandatu, z takiej możliwości skorzystać nie mogli.

Dlatego zdaniem RPO brak możliwości wznowienia postępowania mandatowego w powyższej sytuacji nasuwa wątpliwości co do zgodności obowiązującej regulacji z art. 190 ust. 4 konstytucji. Podobnie uważa dr Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego.

– Stan prawny, który nie przewiduje wznowienia postępowania mandatowego w tym przypadku, jest moim zdaniem niezgodny z konstytucją – wskazuje prawnik.

RPO już od kilku lat domaga się od ministra sprawiedliwości zmiany przepisów.

– Wobec tego, że dotychczasowe działania nie przyniosły spodziewanych rezultatów, rzecznik analizuje tę sprawę pod kątem ewentualnego złożenia wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. Decyzja powinna zapaść w ciągu najbliższych kilku tygodni – informuje Dariusz Zbroja, z-ca dyrektora zespołu prawa karnego RPO.

Budżet v. konstytucja

Jeśli RPO zdecyduje się skierować wniosek do trybunału, a sędziowie podzielą jego argumentację, skutki mogą być dalekosiężne. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, że niedawno do sądu konstytucyjnego trafił wniosek prokuratora generalnego o zbadanie zgodności z konstytucją art. 96 par. 3 kodeksu wykroczeń, który to przepis pozwala karać właścicieli lub posiadaczy pojazdów za niewskazanie kierującego. Jest on często stosowany nie tylko przez policję, ale szczególnie przez straże miejskie i Inspekcję Transportu Drogowego. Jeśli przepis okazałby się niekonstytucyjny, a kierowcy mogliby na tej podstawie żądać anulowania mandatów, to budżet państwa i samorządy musiałyby zwracać miliony złotych pobranych kar.

Jednak rozstrzygnięcie TK o niekonstytucyjności przepisu, na podstawie którego służby wystawiały mandaty, wcale nie musi otwierać drogi do odzyskania zapłaconych grzywien.

– Mieliśmy już w historii przypadki, że trybunał orzekł niekonstytucyjność jednego z przepisów podatkowych, jednocześnie zastrzegając, że zwrot podatków nie przysługuje. Bo sędziowie, rozpatrując dane zagadnienie, biorą pod uwagę skutki swoich orzeczeń – zaznacza dr Ryszard Piotrowski.

Wskazuje, że trybunał może się na ten temat wypowiedzieć zarówno w sentencji wyroku, jak i uzasadnieniu. Może też wydać postanowienie sygnalizacyjne wskazujące ustawodawcy celowość rozwiązania konkretnej kwestii.

– Moim zdaniem takie wskazanie będzie nieodzowne, bo ten wyrok TK będzie wymagał działania ze strony ustawodawcy. W moim przekonaniu ewentualne orzeczenie trybunału w tej sprawie nie może nie wywoływać żadnych skutków wobec wcześniejszych postępowań mandatowych. Taka jest też intencja ustrojodawcy – dodaje ekspert.

Dr Piotrowski przekonuje też, że wyeliminowanie stanu niekonstytucyjności nie może być uzależnione wyłącznie od tego, jakie są przewidywania odnośnie konsekwencji budżetowych. To jest istotne, by ustawodawca zrozumiał, że powinien z wielką ostrożnością i umiejętnością stanowić przepisy prawa.