Przepis określający kuriozalnie wysoką opłatę od skargi przetargowej doprowadził do sytuacji, że mimo korzystnego dla siebie wyroku przedsiębiorca może stracić 5 mln zł.
Przepis określający kuriozalnie wysoką opłatę od skargi przetargowej doprowadził do sytuacji, że mimo korzystnego dla siebie wyroku przedsiębiorca może stracić 5 mln zł.
/>
W sprawach z zakresu zamówień publicznych skarga do drugiej instancji może wynieść nawet 5 mln zł, co jest ewenementem w polskim systemie prawnym i od lat jest krytykowane jako ograniczenie prawa do sądu. Teraz okazuje się, że nawet gdy firma zdecyduje się wpłacić tak dużą kwotę, to może jej nie odzyskać mimo wygranej sprawy.
Przekonała się o tym jedna ze spółek (ze względu na wysokość kwoty, która może się odbić na wynikach finansowych, nie podajemy jej nazwy). Dołączyła ona do toczącego się przed Krajową Izbą Odwoławczą sporu z inną firmą i opowiedziała się po stronie zamawiającego. Ten ostatni po przegraniu sprawy zdecydował się nie skarżyć wyroku. Zrobiła to jednak sama spółka, która była na tyle pewna swoich racji, że zdecydowała się zaryzykować 5 mln zł opłaty. I rzeczywiście wygrała, więc powinna odzyskać wpłacone do sądu pieniądze. Problem w tym, że opłata bezpowrotnie przechodzi na rzecz Skarbu Państwa, a przegrana strona zwraca całą kwotę wygranej. Pokonana firma ogłosiła jednak upadłość. Zwycięzca będzie teraz próbował wyegzekwować pieniądze od jej konsorcjantów, ale nie wiadomo, z jakim skutkiem.
– Taka sama sytuacja mogłaby się wydarzyć w każdej sprawie gospodarczej. Tyle że w niej maksymalna opłata sądowa wynosi 100 tys. zł, a w sprawach przetargowych 50 razy więcej. To kolejny dowód na to, jak szkodliwy jest ten przepis – komentuje Grzegorz Lang, ekspert z Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.
Kontrowersyjną regulację wprowadzono w 2009 r. Tajemnicą poliszynela jest, że była związana z Euro 2012. Chodziło o to, by maksymalnie zniechęcić przedsiębiorców do oddawania spraw przetargowych do sądu, co miało przyspieszyć inwestycje, zwłaszcza drogowe.
Teraz nawet ustawodawca przyznaje, że kwota jest zaporowa i ogranicza prawo do sądu. Wypowiadając się w sprawach dwóch skarg (sygn. akt SK 25/11) do Trybunału Konstytucyjnego, Sejm, co rzadko się zdarza, sam wniósł o stwierdzenie niekonstytucyjności art. 34 ust. 2 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych (Dz.U. z 2010 r. nr 90, poz. 594).
„Zakwestionowany przepis stanowi przejaw nadmiernego fiskalizmu i może skutkować nadmiernym ograniczeniem prawa do sądu, eliminując możliwość domagania się przez uczestnika postępowania o udzielenie zamówienia publicznego ochrony jego słusznych praw” – czytamy w piśmie przesłanym do TK i podpisanym przez marszałek Ewę Kopacz.
Nie wiadomo, kiedy odbędzie się rozprawa, lecz pewne jest, że zostanie ona merytorycznie rozpoznana. Dla zdecydowanej większości ekspertów niekonstytucyjność przepisów jest oczywista.
„Skoro nawet w przypadku uwzględnienia skargi nie jest przesądzone uzyskanie zamówienia przez wykonawcę, dlatego ponoszenie tak wysokiego kosztu przy tak wysokim ryzyku i braku gwarancji w postaci zawarcia umowy pozbawia podmiot prawa do sądu” – napisał w jednej ze skarg Karol Kamiński, radca prawny z kancelarii Krynicki, Dajczer, Kamiński.
– W pełni podzielam argumentację mojego partnera. Jak można mówić o prawie do sądu, gdy opłata od skargi przewyższa możliwy do osiągnięcia zysk. A przecież nie wiadomo, czy przedsiębiorca w ogóle zdobędzie zlecenie – dodaje Robert Krynicki, radca prawny z tejże kancelarii.
To, że przedsiębiorcy rezygnują z sądu, jasno pokazują dane. O ile w 2007 r. zaskarżano 22 proc. wyroków KIO, o tyle w minionym roku już tylko 5 proc. Przy tym prawie połowa z tych spraw w rzeczywistości nigdy nie trafiła na wokandę, bo została odrzucona ze względów formalnych, najczęściej z powodu braku opłaty. Gdy odliczy się od tego skargi wniesione przez zamawiających (Skarb Państwa jest zwolniony z kosztów) i prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, okaże się, że te skutecznie wniesione przez wykonawców stanowią mniejszość.
W ubiegłym roku pojawiła się szansa na zmianę wysokości opłaty. Ministerstwo Sprawiedliwości przygotowało założenia do nowelizacji ustawy o kosztach sądowych, zgodnie z którymi skarga kosztowałaby: 37,5 tys. zł, 50 tys. zł, 75 tys. zł lub maksymalnie 100 tys. zł. Niestety, w grudniu 2012 r. Rada Ministrów cofnęła projekt i od tego czasu nic się z nim nie dzieje.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama