Kontrowersyjny projekt posłów Platformy Obywatelskiej, przewidujący zdecydowane wzmocnienie nadzoru ministra sprawiedliwości nad sądami, mógł powstać tak naprawdę w zaciszu ministerialnych gabinetów.
Skąd taki wniosek? Gdy na dokumencie PDF projektu nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych klikniemy właściwości, jako autor dokumentu pojawia się „Barański Stanisław (DL-P)”. To główny specjalista w departamencie prawa cywilnego Ministerstwa Sprawiedliwości, pracownik służby cywilnej. W tytule projektu widnieje informacja „Projekt z dnia 30 października 2012 r.”. Dokument został jednak utworzony 9 kwietnia 2013 r.
– Projekt powstał w klubie. Jednak czy Ministerstwo Sprawiedliwości go trochę nie podretuszowało, tego nie wiem – mówi nam poseł Jerzy Kozdroń (PO), który reprezentuje wnioskodawców w pracach nad projektem. Pytany, co znaczy „podretuszowało”, stwierdza: – Mogło go poprawiać.
Sędziowie od początku sugerowali, że rzeczywistym autorem projektu mogą być urzędnicy Jarosława Gowina. Resort sprawiedliwości zdecydowanie temu zaprzecza.
– To jest projekt poselski i nie był sporządzony w Ministerstwie Sprawiedliwości – twierdzi Patrycja Loose, rzecznik prasowy tego resortu.
Jak więc tłumaczy pojawienie się nazwiska ministerialnego urzędnika w poselskim projekcie?
Jej zdaniem w ministerstwie była sporządzona opinia o noweli na wniosek klubu PO. Resort tłumaczy także, że Stanisław Barański w październiku 2012 r. przygotowywał inny projekt nowelizacji ustawy - Prawo o ustroju sądów powszechnych.
– Powszechną praktyką jest wykorzystywanie plików tekstowych, które zawierają treści nadające się do wykorzystania w nowym dokumencie przez inne osoby niż autor pierwotnego pliku. Bez dodatkowej ingerencji w nadpisanym pliku pozostają dane autora pliku pierwotnego. Także po konwersji na format PDF, przy wykorzystaniu pakietu Microsoft Office 2010 – twierdzi resort.
Wyjaśnienia nie przekonują jednak sędziów.
– To oczywiste, że wniesienie ministerialnego projektu jako poselskiego pozwala resortowi pominąć procedurę konsultacji społecznych. W tym przypadku spodziewano się zapewne miażdżących opinii, wskazujących na niezgodność proponowanych rozwiązań z konstytucją i prawami człowieka – mówi sędzia Bartłomiej Przymusiński, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Sama praktyka nie jest dla niego zaskoczeniem. Jak mówi, Iustitia wielokrotnie obserwowała podczas komisji sejmowych symbiozę między posłami koalicji a przedstawicielami ministerstwa. Posłowie zgłaszali poprawki, czytając je z kartek po konsultacji z urzędnikami.
– Jeżeli prawdą byłoby, że przez Ministerstwo Sprawiedliwości sporządzana była jedynie opinia, to przybiera ona postać pliku nieedytowalnego z podpisem MS lub właściwego podsekretarza stanu, nie zaś pliku tekstowego umożliwiającego jakąkolwiek ingerencję w jego treść – uważa Monika Krywow, członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Asystentów Sędziów.
Wątpliwości mają też konstytucjonaliści. – Występowanie z inicjatywą poselską przez posłów koalicji w sytuacji, w której przedmiot projektu mieści się w kompetencjach jednego z resortów, nie jest dobrą praktyką legislacyjną. Niestety, jak wskazują wyniki badań prowadzone w ramach Barometru Legislacyjnego, zdarza się to dość często – komentuje dr Tomasz Zalasiński z kancelarii Domański Zakrzewski Palinka.
Projekt PO przewiduje, że zarówno minister sprawiedliwości, jak i prezesi sądów będą mieli prawo wglądu w czynności sądów, w tym do akt spraw. Będą mogli żądać także wyjaśnień, usunięcia uchybień, a także być na rozprawie, która toczy się z wyłączeniem jawności. Czynności z zakresu nadzoru administracyjnego nie będą jednak mogły wkraczać w dziedzinę, w której sędziowie są niezawiśli.
Dzięki temu wybiegowi mogły zostać pominięte konsultacje społeczne