Dla części stowarzyszeń konsumenckich rejestr zakazanych klauzul Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów to żyła złota. Najpierw wyszukują wadliwe zapisy w regulaminach firm, potem zgłaszają je do UOKiK. Gdy już zostaną wpisane do rejestru, stowarzyszenia zgłaszają się do firm z żądaniem: albo zapłacicie 360 zł, albo was pozwiemy za stosowanie nielegalnych praktyk.
Klauzule niedozwolone / DGP
Stowarzyszenie Towarzystwo Lexus z Poznania, Ogólnopolskie Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Konsumentów w Warszawie, Stowarzyszenie Ochrony Praw Konsumentów „In Merito” z Gdańska i Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Praw Konsumentów z Gorzowa Wielkopolskiego – tych kilka szerzej nieznanych organizacji w ciągu kilku lat opracowało podobny schemat działania i zarabiania.
Po znalezieniu zapisów, które mogą łamać prawa konsumenta, zaskarżają jeden konkretny zapis do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Kiedy SOKiK uzna go za niezgodny z prawem, trafia on do specjalnego rejestru.
Stowarzyszenia te następnie zaczynają szukać tych niedozwolonych już klauzul w regulaminach innych przedsiębiorców. Zazwyczaj wystarczy Google, bo w szczególności małe firmy – biura podróży, sklepy internetowe czy biura nieruchomości – swoje regulaminy przekopiowują z gotowych, internetowych wzorców.
Gdy już znajdą firmy z wadliwymi zapisami, pozywają je do sądu. Jeden wadliwy punkt to jeden pozew. Rekordziści dostają ich nawet po kilkanaście. Oczywiście pozew można wycofać. Wystarczy, że pozwany zapłaci 360 zł plus VAT (za każdy wpis) i zmieni zapisy. Jeśli przedsiębiorca nie pójdzie na ugodę i przegra sprawę, płaci ponad 2 tys. zł za pozew.
Proceder stał się utrapieniem nie tylko dla przedsiębiorców, lecz także dla UOKiK. W wyniku gorliwości stowarzyszeń liczba klauzul w rejestrze zaczęła rosnąć. Pod koniec 2008 r było ich 1465, dziś jest już 4080. W ciągu czterech lat ich liczba się potroiła.

Ministerstwo kontra stowarzyszenia
Resort sprawiedliwości podliczył, ile spraw wpłynęło do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w związku z klauzulami niedozwolonymi. W 2004 r. takich spraw było 115, w 2010 roku – 3909, w 2011 r. – 5976, w tym roku już 9179.
Jak przyznaje Ministersterstwo Sprawiedliwości ten wzrost stał się już na tyle poważnym obciążeniem dla sądu, że ministerstwo zaproponowało sześciokrotne zmniejszenie stawki za czynności adwokata i radcy prawnego w postępowaniu przed sądem w sprawach o uznanie postanowień wzorca umowy za niedozwolone. Zamiast obecnych 360 złotych stawka ma wynosić 60 złotych. Ma to – jak uzasadnia Ministerstwo Sprawiedliwości– ograniczyć skalę takich pozwów.

– Z czasem rejestr klauzul niedozwolonych w wyniku coraz większej liczby powództw stał się nie tylko nieczytelny, lecz także został zasypany dużą liczbą podobnych postanowień – ocenia prawnik Krzysztof Lehmann, autor bloga Prawo Nowych Technologii. Co ważne, za ogromną część tych wpisów odpowiadają „prokonsumenckie stowarzyszenia”.
Jak podliczyła mecenas Joanna Affre z Accreo Legal, aż 39 proc. tych zapisów trafiło do rejestru w wyniku procesów wytoczonych właśnie przez nie. Rekordzistą jest Stowarzyszenie Towarzystwo Lexus – odpowiada aż za 27,4 proc. wpisów – następne jest Ogólnopolskie Stowarzyszenie na rzecz Ochrony Praw Konsumentów – w wyniku jego pozwów dopisano 9,6 proc. klauzul.
Potwierdza to UOKiK. – W latach 2011–2012 do rejestru zostało wpisanych ponad 1300 klauzul – mówi nam Maciej Chmilowski z urzędu. Przyznaje, że UOKiK nie ma żadnego nadzoru nad stowarzyszeniami składającymi pozwy do SOKiK. Podobnie nie kontrolują ich Ministerstwo Sprawiedliwości ani Federacja Konsumentów.
Ich działalność budzi zaś kontrowersje. Bo zarówno Lexus, jak i inne firmy zapytane przez nas, dlaczego tak działają, zapewniają, że nie prowadzą działalności gospodarczej i po prostu bronią konsumentów. Wszystkie wyrobiły jednak już sobie bardzo złą opinię wśród prawników zajmujących się prawami konsumenckimi – to żadna walka o prawa konsumenckie, tylko czysty biznes – komentują. Wsp. Patrycja Otto