Nie ma potrzeby informowania stron o danych adresowych świadka – twierdzą prawnicy. Wystarczy, że takie dane są w dyspozycji sądu, prokuratury bądź policji.
– Wgląd do akt sprawy ma strona przeciwna i jej pełnomocnicy. Biorąc to pod uwagę, racjonalne byłoby zostawienie danych adresowych identyfikacyjnych świadków tylko dla organów, a nie stron – uważa prof. Maria Szewczyk, karnista z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Tego samego zdania jest dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
– Mało tego. Choć z kodeksu postępowania karnego wynika obowiązek podania adresu przez świadka, to nigdzie nie jest uwidocznione, że musi on być umieszczony w aktach sprawy – zaznacza Marcin Mamiński, adwokat z kancelarii Mamiński i Wspólnicy.
Podkreśla, że byłby to krok we właściwym kierunku.
– Takie rozwiązanie służyłoby zwiększeniu poczucia bezpieczeństwa u świadków. Zwłaszcza że choć specyfika postępowania karnego jest taka, że nie można odmówić składania zeznań, to w praktyce świadkowie zasłaniają się niepamięcią i utrudniają postępowanie, zatajając istotne okoliczności i fakty – mówi mec. Mamiński.

Niewdzięczna rola

Prawnicy mówią wprost, że rola świadka w postępowaniu karnym należy do najbardziej niewdzięcznych. Co do zasady nie mogą oni odmówić składania zeznań, muszą stawiać się na każde wezwanie, a w dodatku liczyć się z tym, że ich adres zamieszkania jest dobrze znany oskarżonym. Chyba że złożą wniosek o zastrzeżenie danych osobowych do wiadomości policji, prokuratury bądź sądu w trybie art. 191 par. 3. Zgodę wydaje prokurator lub sędzia. Ale nie zawsze jest ona udzielana. Wszystko zależy od tego, czy śledczy lub sędzia uzna, że świadkowi może grozić rzeczywiste zagrożenie.
Poza tym przesłuchiwani informowani są o swoich obowiązkach, a nie o prawach, więc często świadkowie składają taki wniosek za późno – czyli w sytuacji, gdy dostaną wezwanie do sądu. Co prawda nadal mają taką możliwość, ale nie ma to większego sensu, gdyż oskarżony może zapoznać się z aktami sprawy już po postawieniu mu zarzutów, zanim sprawa trafi do sądu.
– Pewien krok ku polepszeniu sytuacji świadków już poczyniono, ponieważ kiedyś dane adresowe świadka znajdowały się w akcie oskarżenia, który doręczano oskarżonemu, czyli dostawał do ręki listę adresów – mówi sędzia Maciej Strączyński, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”.
Jego zdaniem nie zaszkodziłoby w niczym postępowaniu karnemu, gdyby nazwiska świadków nie znajdowały się w aktach sprawy, tylko byłyby przechowywane oddzielnie.
– Jednakże nie w każdej sprawie jest to celowe. Choćby z tego powodu, że występują w nich świadkowie, których miejsce zamieszkania i tak znane jest oskarżonemu. Dlatego wprowadzenia takiej reguły w znacznej części byłoby bezcelowe – uważa Strączyński.
Według sędziego powinno się rozpowszechniać informację o tym, że świadek może zastrzec adres.

Informacja na żądanie

Z kolei dr Łukasz Chojniak z Uniwersytetu Warszawskiego, choć zgadza się, że w aktach sprawy adres zamieszkania świadka nie musi się znajdować, to takie dane powinny być udostępnione na każdorazowe wezwanie obrońcy bądź oskarżonego, a do odmowy spełnienia takiego wniosku organ powinien kierować się ściśle limitowanymi przesłankami.
– Chodzi o sytuacje, w których określenie miejsca zamieszkania danego świadka ma wpływ na ocenę jego zeznań, np. gdy widział coś z miejsca, w którym mieszka – mówi dr Chojniak.
– Nie mam nic przeciwko anonimizowaniu danych świadka, ale to nie jest remedium na wszystkie bolączki związane z niechęcią składania zeznań w procesach karnych. Problem nie tyle tkwi w strachu, który często jest irracjonalny, ile w mentalności ludzi – uważa dr Chojniak.