Firmy zatrudniające saperów zapłacą wojsku za rozminowanie terenu. MSWiA twierdzi, że takie rozwiązanie jest zgodne z przepisami. Natomiast firmy oczyszczające teren z niewypałów krytykują resortowe propozycje.
Prywatna firma saperska będzie miała osiem godzin od momentu otrzymania zgłoszenia na zabezpieczenie miejsca, gdzie znaleziono niewypały. Nie może jednak zacząć działać bez zezwolenia starosty. Wynika to z projektu rozporządzenia Ministerstwa Spraw Wewnetrznych i Administracji (MSWiA) o oczyszczaniu terenów z materiałów wybuchowych.
Zdobycie zezwolenia w tak krótkim czasie jest nierealne – ostrzega Stowarzyszenie Cywilnych Saperów (SCS). Jest to organizacja, która skupia 14 firm poszukujących na terenach pod budowę, np. dróg i autostrad, niewypałów i niewybuchów.
– Rozporządzenie, na które czekamy od 10 lat, zamiast uporządkować kwestię dotyczącą oczyszczania terenów przez przedsiębiorców, całkowicie wiąże nam ręce – komentuje Krzysztof Glijer z SCS.

MSWiA nie zna rynku

Według Krzysztofa Glijera resort spraw wewnętrznych, konstruując te przepisy, w ogóle nie uwzględnił specyfiki pracy firm oczyszczających teren. Podstawowa różnica między firmami prywatnymi a służbami, takimi jak wojsko lub policja, polega na tym, że nie mają one prawa prowadzić działań interwencyjnych. Może to robić tylko wojsko, straż pożarna i policja. Prywatne firmy oczyszczjące nie mogą więc przyjmować zgłoszeń. Działają na podstawie wcześniej zawartych z inwestorem (na przykład z deweloperem lub firmą budujacą drogi) umów.
– Saperzy cywilni stają wyłącznie do przetargów i dotrzymują terminów, które zostają im narzucone w umowach – wyjaśnia Krzysztof Glijer.

Za mało miejsc niszczenia

Kolejnym absurdem jest to, że we wniosku o zezwolenie firma oczyszczająca będzie musiała wskazać dokładny adres miejsca niszczenia niebezpiecznych materiałów. Miejsc, w których będzie można po wejściu w życie rozporządzenia zniszczyć niewypały, nie jest w Polsce zbyt wiele. Jak podaje MSWiA, na terenie całego kraju usytuowane są w tej chwili 33 miejsca wyznaczone do niszczenia materiałów wybuchowych i niebezpiecznych.
Zgodnie z zaproponowanymi regulacjami miejsca przeznaczone do niszczenia niewypałów i niewybuchów będą musiały spełnić wiele warunków. Taki punkt będzie musiał znajdować się w odległości co najmniej 3 kilometrów od krańców osiedli, zakładów przemysłowych lub stacji kolejowych. Miejsce niszczenia będzie musiało być obwałowane. Powierzchnia miejsca dookoła źródła zagrożenia ma natomiast wynieść 25 ha.
Wojewoda będzie mógł wyznaczyć doraźne miejsca niszczenia, które będą musiały spełnić nieco mniej warunków. Również i tutaj powierzchnia dookoła źródła niebezpieczeństwa będzie musiała wynieść 25 ha.



Rozporządzenie nie pomoże

– W województwie śląskim zostało wyznaczonych 5 doraźnych miejsc niszczenia i żadne z nich nie spełnia kryterium powierzchni minimalnej 25 ha – komentuje Stanisław Dąbrowa, wicewojewoda śląski.
Istnieje obawa, że po wejściu w życie nowych przepisów nie będzie ich więcej, a wybuchowe materiały trzeba będzie przewozić.
Problem w tym, że nawet z tych niewielu miejsc nie będą mogły korzystać prywatne firmy. Prace realizują tam wyłącznie Siły Zbrojne i Policja.
Rozporządzenie tego nie zmieni. Przedsiębiorcy po wejściu w życie nowych przepisów nadal nie będą mieć prawa do niszczenia tu materiałów wybuchowych.

Firma zapłaci wojsku

Na tym obawy firm oczyszczających się nie kończą. Brak możliwości niszczenia i przewożenia materiałów wybuchowych według saperów cywilnych może być interpretowany jako tzw. wyczerpanie ich możliwości technicznych, o których mówi rozporządzenie. Firma, która z braku możliwości technicznych nie będzie mogła zabezpieczyć terenu, będzie musiała zapłacić wojsku za wykonanie tych prac.
Nowe przepisy co prawda nie wyjaśniają, na czym polega wyczerpanie technicznych możliwości, ale za to przewidują konsekwencje finansowe. Koszty oczyszczania terenu przez Siły Zbrojne poniosą cywilni saperzy. Firmy obawiają się jednak, że cennik, według którego mają płacić wojsku, również pozostanie tajemnicą.
– W rozporządzeniu nie ma przepisów mówiących o tym, ile wojsku trzeba będzie zapłacić za daną usługę – komentuje Krzysztof Glijer.
Jak argumentuje Ministerstwo Spraw Wewnetrznych i Administracji, krytykowane przez przedsiębiorców rozporządzenie reguluje jedynie kwestie dotyczące warunków oczyszczania terenów z materiałów wybuchowych i niebezpiecznych, a w szczególności trybu zgłaszania i zabezpieczania tych materiałów.
Obowiązek stworzenia takich przepisów narzuciła na ministrów ustawa o prowadzeniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi.
– Kwestie związane z kosztami nie mogły zostać uwzględnione w projekcie, gdyż byłoby to przekroczeniem delegacji ustawowej – wyjaśnia Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy MSWiA.
Dodaje, że wojsku trzeba będzie zapłacić, ponieważ użycie pododdziałów do oczyszczania terenu jest możliwe jedynie w ramach specjalistycznych usług wojskowych wykonywanych w czasie realizacji zadań szkoleniowych. Takie usługi według przepisów ustawy o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych RP są jednak odpłatne.
Podstawa prawna
Ustawa z 22 czerwca 2001 r. o wykonywaniu działalności gospodarczej w zakresie wytwarzania i obrotu materiałami wybuchowymi, bronią, amunicją oraz wyrobami i technologią o przeznaczeniu wojskowym lub policyjnym (Dz.U. nr 67, poz. 679, z późn. zm.).