Nowelizacja Ustawy medialnej nie wprowadza koncesjonowania internetu, takie głosy to nieprawda i nadużycie - stwierdziło ministerstwo kultury w odpowiedzi na nasiloną w ostatnich dniach krytykę ustawy.

Krajowa Izba Gospodarcza oraz Związek Pracodawców Branży Internetowej przekonywały we wtorek, że ustawa zagraża rozwojowi internetu, wprowadza niepotrzebne obostrzenia dla przedsiębiorców i klientów, ogranicza konkurencyjność polskich przedsiębiorców internetowych względem zagranicznych.

Podstawa sporu leży w obowiązku rejestrowania w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji programów telewizyjnych rozpowszechnianych w internecie. Przepis o rejestracji, którego zasadność podważa KIG, stanowi, że program telewizyjny, rozpowszechniany w internecie, nie wymaga koncesji, musi być jednak zgłoszony do rejestru, który będzie prowadzić KRRiT. Do wykazu, prowadzonego przez KRRiT zgłoszone będą musiały być audiowizualne usługi medialne na żądanie tzw. VOD.

Ministerstwo kultury w przesłanym PAP stanowisku podkreśla, że ustawa w obecnym kształcie nie obejmuje przedsięwzięć niekomercyjnych np. wytworzonych przez prywatnych użytkowników w celu udostępnienia lub wymiany w ramach wspólnoty zainteresowań, a także zamieszczonych na stronach internetowych prywatnych użytkowników, blogach, forach dyskusyjnych i w korespondencji elektronicznej.

"MKiDN wzmocniło pozycję wszystkich prywatnych użytkowników wyłączając ich z regulacji implementacyjnej. Rozpowszechniany w mediach pogląd o koncesjonowaniu internetu na mocy ww. Ustawy jest nieprawdą i nadużyciem" - podkreśla resort.

"Różne rodzaje form zgłoszenia lub wprost rejestracji usług na żądanie zostały wprowadzone w większości państw członkowskich, w tym we wszystkich największych"

"Przy usługach na żądanie sama ich definicja ustawowa (art. 4 pkt 7) wspomina, że jest to usługa świadczona w ramach prowadzonej działalności gospodarczej, co z definicji wyklucza wszelką działalność amatorską i nieprofesjonalną" - głosi stanowisko ministerstwa.

Resort podkreśla przy tym, że zakres regulacji dotyczących audiowizualnych usług medialnych na żądanie jest znacznie niższy niż przewidziany dla tradycyjnej telewizji.

"Państwa członkowskie zostały zobowiązane do wprowadzenia rozwiązań, które gwarantują, że w usługach medialnych na żądanie nie będą znajdować się m.in. treści dyskryminujące lub nawołujące do nienawiści, ochrona małoletnich przed pornografią i przemocą, zakaz reklamy papierosów, alkoholów wysokoprocentowych" - przypomina ministerstwo. "Wymogi te zostały wprowadzone we wszystkich państw członkowskich jako minimalny zakres ochrony odbiorców takich usług. Polska wybrała model maksymalnie liberalny polegający jedynie na zgłoszeniu usługi do wykazu prowadzonego przez Przewodniczącego KRRiT (...). Różne rodzaje form zgłoszenia lub wprost rejestracji usług na żądanie zostały wprowadzone w większości państw członkowskich, w tym we wszystkich największych" - podkreślono.

"Nie mam najmniejszego zamiaru kontrolować internetu ani żadnych innych mediów, nie tylko jako premier, ale też jako człowiek"

Na wprowadzenie poprawek do ustawy nie ma już wiele czasu. We wtorek odbyło się posiedzenie senackiej komisji kultury, która jednak nie rekomendowała wprowadzenia do projektu jakichkolwiek poprawek. Jeszcze w tym tygodniu ustawa będzie poddana pod głosowanie na posiedzeniu plenarnym Senatu.

Premier Donald Tusk zapewnił, że każdy przepis nowelizacji ustawy o rtv, dotyczącej nadawania programów telewizyjnych w internecie, zostanie rzetelnie sprawdzony. Dodał, że jeśli nie będzie potrzeby, by przepisy budzące największe emocje weszły w życie, będzie proponował senatorom usunięcie ich.

"Nie mam najmniejszego zamiaru kontrolować internetu ani żadnych innych mediów, nie tylko jako premier, ale też jako człowiek. Poleciłem jeszcze dzisiaj bardzo precyzyjne sprawdzić, co w tej ustawie jest jednoznaczną implementacją prawa europejskiego, a co jest radosną twórczością urzędników lub parlamentarzystów" - powiedział we wtorek premier na konferencji prasowej.

Sejm uchwalił nowelizację 4 marca. Jej wprowadzenie jest spowodowane koniecznością wdrożenia unijnej dyrektywy o audiowizualnych usługach medialnych. Z jej wprowadzeniem jesteśmy spóźnieni już ponad rok - termin implementacji minął 19 grudnia 2009 r., co grozi Polsce karami ze strony Komisji Europejskiej. Stąd rządowy projekt w tej sprawie miał status pilnego.