Czy gminy powinny mieć możliwość zmiany wysokości opłaty adiacenckiej? Jakie znaczenie ma ten rodzaj podatku dla pozyskiwania inwestorów? W jakim kierunku powinny zmienić się przepisy dotyczące naliczania i pobierania opłaty adiacenckiej?
Z niepokojem obserwuje się zmaganie inwestorów z rozpoczynaniem inwestycji na terenach mało zurbanizowanych i ubogich w urządzenia infrastruktury technicznej. Często jest tak, że inwestor już na początku procesu inwestycyjnego ma poważne problemy z uzyskaniem pozwolenia na budowę, gdy dostęp nieruchomości do drogi publicznej prowadzi przez grunty niestanowiące jego własności. Może być tak, że w planie zagospodarowania przestrzennego zaplanowane są te drogi, ale cóż z tego, skoro gmina nie ma środków finansowych na ich realizację. Aby gmina miała środki na realizację takich inwestycji, opłaty adiacenckie winny być wnoszone jednorazowo. Tylko wtedy gmina ma środki np. na terminową spłatę kolejnych rat kredytu inwestycyjnego. Nie polecam wyrażania zgody na rozkładanie opłaty adiacenckiej na raty roczne - płatne w okresie dziesięciu lat. W ostatnich latach obserwuje się duży ruch w obrocie nieruchomościami i w przypadku, kiedy nabywca będzie miał problemy finansowe i za jakiś czas ogłosi upadłość, gmina może mieć problemy z dochodzeniem swoich należności. Duży problem gmina może mieć także wówczas, gdy np. deweloper zrealizuje inwestycję i następnie przewłaszczy lokale użytkowe i mieszkalne na nowych właścicieli wraz z własnością (czy użytkowaniem wieczystym) ułamkowej części gruntu pod budynkiem. Wówczas będzie spory problem ze ściąganiem w sumie niewielkich kwot pieniędzy od wspólnoty mieszkaniowej lub od dużej ilości poszczególnych członków wspólnoty. W tym celu będzie niezbędne angażowanie pracowników służb budżetowo-księgowych (wysyłanie zawiadomień, upomnień, pobieranie opłat itd.).
Władze gminy winny mieć możliwość zmiany opłat adiacenckich. Jeżeli władze gminy kalkulują, że opłaty adiacenckie przyniosą znikome dochody przy dość znacznych kosztach związanych z koniecznością: zatrudnienia dodatkowych pracowników do kwalifikowania nieruchomości i ich właścicieli, których obejmą opłaty adiacenckie, zatrudnienia rzeczoznawczy majątkowego, angażowania następnie służb finansowych urzędu gminy do ściągania opłat i inne koszty, to jest oczywiste, że w tej sytuacji trudno podejmować decyzję o ustalaniu opłaty adiacenckiej.
Rozważając kwestię ustalenia opłat adiacenckich, należy mieć również na uwadze czynnik społeczny. Wyobraźmy więc sobie, jak zostanie oceniony w najbliższych wyborach burmistrz, który od wyborców ściąga opłaty adiacenckie zamiast w ich mniemaniu na budowę urządzeń infrastruktury technicznej zapewnić środki budżetowe lub na przykład z dotacji unijnych. Generalnie burmistrzowie nie decydują się więc na naliczanie opłat. W rezultacie niby wszyscy są zadowoleni z takiego rozwiązania, ale na krótką metę. Wprawdzie właściciele nie ponoszą dodatkowych opłat, ale dotkliwie odczuwają brak urządzeń infrastruktury technicznej, w tym kanalizacji, dróg, chodników itd.
Przepisy odnoszące się do opłat adiacenckich w obecnym brzmieniu nie funkcjonują i znacznie przyczyniają się do stagnacji w zakresie inwestycji drogowych. W mojej wieloletniej praktyce zawodowej nie spotkałem się z przypadkiem naliczenia opłaty adiacenckiej na terenie Warszawy. Z tego też względu należałoby zdjąć z jednostki samorządu terytorialnego uznaniowość w nakładaniu opłat adiacenckich i wprowadzić formę obligatoryjną lub poszukać innych rozwiązań.

ZBYSŁAW SUCHOŻEBRSKI, naczelnik Delegatury Biura Gospodarki Nieruchomościami Dzielnicy Mokotów w Warszawie