Wczoraj 27 państw Unii Europejskiej, w tym Polska, podpisało Traktat Lizboński. Wzmacnia on organy UE i ułatwia podejmowanie decyzji.

Traktat lizboński, zwany reformującym, zastąpił konstytucję europejską, która przepadła w referendum we Francji i Holandii. Ale większość postanowień Traktatu konstytucyjnego zostało zachowanych, zmieniono etykietę, a nie substancję, zwłaszcza widoczne jest to we wzmocnieniu roli polityki zagranicznej i bezpieczeństwa.
- Traktat lizboński to rewolucja instytucjonalna - twierdzi prof. Jan Barcz z Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania im. Koźmińskiego.
Najważniejszą zmianą jest przekształcenie Unii w jednolitą organizacje międzynarodową, Unia uzyskała podmiotowość prawną.
Pociągnie to za sobą ujednolicenie struktur i instrumentów prawnych oraz uelastycznienie procesu decyzyjnego. Istotną sprawą jest rezygnacja z zasady jednomyślności w Radzie na rzecz większości kwalifikowanej.
Wzmocniona została rola Parlamentu Europejskiego - podkreśla Cezary Hern z Komitetu Integracji Europejskiej. Będzie on miał uproszczoną procedurę uchwalania aktów prawnych, a ponadto wpływ na akty delegowane tak silny jak Rada. Do tej pory wydawał w tym zakresie tylko opinie.
- Wzrosła rola parlamentów narodowych choćby poprzez mechanizm monitorowania przez nie działania zasady subsydiarności.
- Jednym słowem, zamiast konstytucji, podpisano instrukcję obsługi skomplikowanej maszyny - podsumował prof. Barcz.
Podstawą prawną funkcjonowania Unii będzie Traktat o utworzeniu Unii Europejskiej i Traktat o funkcjonowaniu UE zamiast TWE. Wejdzie on w życie w 2009 roku, jeśli wszystkie państwa członkowskie ratyfikują lub przyjmą w referendum ten akt. Polska ma ratyfikować Traktat w 2008 roku.
Katarzyna Żaczkiewicz