Policja ma prawo sprawdzać legalność aplikacji zainstalowanych na komputerach w prywatnych domach 10 proc. rocznych przychodów - nawet tyle może zapłacić firma za piractwo komputerowe Coraz częściej sprawy nielegalnego oprogramowania w przedsiębiorstwach kończą się ugodą z producentami

  •  Policja ma prawo sprawdzać legalność aplikacji zainstalowanych na komputerach w prywatnych domach
  •  10 proc. rocznych przychodów - nawet tyle może zapłacić firma za piractwo komputerowe
  •  Coraz częściej sprawy nielegalnego oprogramowania w przedsiębiorstwach kończą się ugodą z producentami
Policja nie prowadzi zorganizowanych, systematycznych przeszukań w mieszkaniach. Jednak pojedyncze przeszukania zdarzają się coraz częściej. Funkcjonariusze mogą przeszukiwać mieszkania, jeśli mają uzasadnione podejrzenie, że używa się w nich komputerów z nielegalnymi aplikacjami.
Podstawą prawną jej działań jest art. 219 par. 1 kodeksu postępowania karnego, który mówi, że w celu znalezienia rzeczy mogących stanowić dowód w postępowaniu karnym można dokonać przeszukania pomieszczeń i innych miejsc, jeżeli istnieją uzasadnione podstawy do przypuszczenia, że wymienione rzeczy tam się znajdują.
Najbardziej charakterystyczną formą piractwa jest używanie nielicencjonowanego oprogramowania w firmie. Konsekwencje dla firm są o wiele poważniejsze niż dla indywidualnych piratów. Gdy proceder zostanie ujawniony, na reakcję jest już za późno.
Producenci aplikacji komputerowych, należący do Business Software Alliance (BSA), uruchamiają właśnie kampanię informującą o piractwie komputerowym i jego konsekwencjach. Akcja jest obliczona na uświadomienie osobom fizycznym i prawnym zagrożeń wynikających z używania nielegalnych programów. Polska należy w Europie do niechlubnych liderów piractwa komputerowego.
- Zmniejszenie jego rozmiarów leży w interesie wszystkich - przekonują członkowie BSA.
Firma w potrzasku
- Przestój w pracy, napięcia wynikające z postępowania przygotowawczego, zagrożenie poniesienia odpowiedzialności karnej, konsekwencje finansowe oraz uszczerbek na wizerunku przedsiębiorstwa to skutki przymykania oczu na nielegalne praktyki - komentuje Mikołaj Sowiński, radca prawny z kancelarii Sołtysiński Kawecki & Szlęzak.
- Przykłady używania w firmach nielegalnych aplikacji Autodesk, Adobe, Corel czy Microsoft można mnożyć - zapewnia Bartłomiej Witucki, rzecznik BSA.
Podaje dwa przykłady większych spraw z 2007 roku. W pierwszym półroczu firma budowlana ze Śląska wpłaciła producentom oprogramowania 150 tys. zł. Dzięki temu doszło do warunkowego umorzenia postępowania karnego. Ostatnio warszawska firma z branży budowlanej w celu warunkowego umorzenia postępowania, w podobnej sprawie, zapłaciła ok. 300 tys. zł.
Profesjonalizm policji
- Przykłady piractwa komputerowego pochodzą z różnych wielkości firm, reprezentujących rozmaite branże, i z całej Polski - mówi Jarosław Kieryczuk z Autodesk i dodaje, że form tego procederu jest wiele. Począwszy od przestępstw w firmach polegających na instalacji i korzystaniu z większej ilości kopii programu, niż zezwala licencja, przez zakup nielegalnych kopii oprogramowania, a kończąc na nabywaniu w sklepach komputerów z nielegalnie preinstalowanymi programami. Powszechnie występującą metodą jest używanie fałszywych kluczy produktu.
Stosowanie takich praktyk oznacza łamanie zasad prawa i ryzyko poniesienia surowej kary. Nieuchronność kary jest tym bardziej realna, że policja z roku na rok zwiększa swoją skuteczność w ściganiu tego typu przestępstw.
- Tropieniem piractwa komputerowego zajmują się osoby z merytorycznym przygotowaniem. Na ogół są to pasjonaci informatyki - podkreśla Artur Falkiewicz, rzecznik dolnośląskiej policji.
Okazuje się, że przestępstwa są nie tylko wynikiem lekkomyślności i niedopatrzeń. Przestępcy działają niekiedy w sposób w pełni świadomy i maskują dokonywany proceder.
- Policyjnych fachowców nie jest łatwo wywieść w pole - ostrzega Artur Falkiewicz i podaje rozbicia nielegalnych praktyk z ostatniego miesiąca.
We Wrocławiu i w Opolu policjanci nie dali się zwieść fałszywym tropom i zidentyfikowali prowadzone na dużą skalę przestępstwa.
- Jesteśmy zadowoleni ze współpracy z policją - przyznaje Krzysztof Janiszewski z Microsoft Polska.
- Mamy dość restrykcyjne prawo, które stanowi solidną podstawę do walki z piractwem komputerowym - ocenia.
Brakuje jednak świadomości, że oprogramowanie bez licencji jest nielegalne. Zastępy policjantów ścigających piractwo komputerowe są dobrze przygotowane, ale niezbyt liczne w stosunku do potrzeb. Natomiast niefrasobliwość przedsiębiorców jest nieograniczona. Jednak po interwencji policji ich punkt widzenia szybko się zmienia. Wówczas są skłonni do szybkiego uporządkowania sprawy legalności użytkowanych aplikacji.
Nie zawsze ugoda
- Zaniedbaliśmy tę sprawę - przyznaje Mirosława Łojko, prezes Erecta2, spółki, która jest już po ugodzie z producentami oprogramowania.
- Mieliśmy świadomość, że trzeba mieć licencje. Jednak nie przeprowadziliśmy na czas inwentaryzacji programów komputerowych - dodaje.
- Podnoszenie przez producentów roszczeń finansowych najczęściej kończy się ugodą regulującą zasady zapłaty odszkodowania. Zazwyczaj firmom opłaca się zawierać ugody, gdyż konsekwencje prowadzenia sporów przed sądem mogą być dla nich jeszcze bardziej dotkliwe - uważa Mikołaj Sowiński.
Krzysztof Polak
OPINIA
BARTŁOMIEJ WITUCKI
rzecznik BSA, Związku Producentów Oprogramowania
Główną przyczyną wysokiego poziomu piractwa komputerowego w Polsce jest społeczne przyzwolenie na kradzież własności intelektualnej, nie tylko w postaci korzystania z nielegalnego oprogramowania, ale także pirackich nagrań muzycznych i filmów. W pewnej mierze jest to dziedzictwo trudnej historii - zabory, wojna i komunizm nie pozwoliły na ukształtowanie szacunku dla własności. To społeczne przyzwolenie determinuje niefrasobliwość przedsiębiorców. Nawet w dużych firmach dochodzi do wykrywania naruszeń, np. okazuje się, że część komputerów ma zainstalowane pirackie oprogramowanie. Wciąż brakuje świadomości, że takie praktyki mogą doprowadzić do przykrych skutków.
Co grozi za piractwo komputerowe / DGP
Bartłomiej Witucki, rzecznik BSA, Związku Producentów Oprogramowania / DGP