Nasz rozwój moralny w stosunku do zwierząt nie nadążył za postępem technologicznym. Pozwala nam ona na wykorzystywanie zwierząt na skalę masową, dosłownie taśmową, a jednocześnie nie stawiamy sobie granicy – mówi adwokat Karolina Kuszlewicz.
Prawniczka gościła w studiu Dziennika Gazety Prawnej niedługo po ukazaniu się jej książki „Prawa Zwierząt. Praktyczny przewodnik”. Jest też autorką bloga „W imieniu zwierząt i przyrody. Głosem adwokata”.
- Aby przestrzegać prawa zwierząt, to najpierw my ludzie musimy sobie zabrać kawałek tej przestrzeni, do której się przyzwyczailiśmy – uważa. - Poszliśmy dużo, dużo dalej. Nie zatrzymaliśmy się na wyłącznie na naszych potrzebach związanych z przeżyciem, tylko w totalny konsumpcjonizm w stosunku do zwierząt: ubieranie się w futra, płaszcze skórzane, buty skórzane. Te buty nie służą przez 20 lat, tak jak było kiedyś. Zwierzęta się przerabia na produkty, a potem te produkty się wyrzuca i przerabia się kolejne zwierzęta. W skali świata 70 miliardów zwierząt rocznie jest zabijanych w celach produkcyjnych. Zwierzęta, które się w naturze zabijają, najpierw się nad sobą nie znęcają. Nie łapią się w klatki żeby hodować się przez dwa lata, nie tuczą się w sposób sztuczny, nie wciskają sobie antybiotyków, sterydów, hormonów.
Karolina Kuszlewicz zwróciła też uwagę na inne podejście w stosunku do różnych zwierząt.
- Taki lis w świetle naszego prawa może spędzić całe swoje życie w klatce o powierzchni 0,6 m kw. Gdybyśmy taką sytuację zastali w stosunku do psa, to osoba traktująca go w ten sposób zostałaby skazana za znęcanie się nad zwierzętami – mówi. - Większość zwierząt jest pomijana, mimo że teoretycznie przez ustawę są chronione. Świetnym przykładem zwierząt „niewidzialnych” w systemie są ryby i ptaki.