Dziś przepisy umożliwiają spekulacyjny obrót prawem do przyłączenia do sieci. Nowelizacja prawa energetycznego stworzy mechanizm weryfikacji podmiotów wnioskujących o przyłączenie. Opłacenie zaliczki przed wydaniem warunków przyłączenia to dla inwestorów zbyt duże ryzyko.
Problemem, który zakłóca rozwój energetyki, są spekulacyjne wnioski o przyłączenie do sieci. Są one składane przez podmioty, które zapowiadają budowę elektrowni, ale potem przez miesiące i lata nie realizują swojego zamiaru.
- Spółki zarządzające systemem przesyłowym unikają wydawania odmowy przyłączenia do systemu, bo to pociąga za sobą konieczność zawiadomienia o odmowie Urzędu Regulacji Energetyki oraz gotowość do stawienia czoła odwołaniom i obowiązek składania wyjaśnień - wyjaśnia Grzegorz Barzyk, rzeczoznawca Stowarzyszenia Elektryków Polskich.
Operatorzy wydają na ogół pozytywne decyzje, ale ich otrzymanie nie powoduje budowy nowych elektrowni.
- Nieprofesjonalni inwestorzy blokują moc przyłączeniową i miejsce w sieci. Ograniczają więc możliwości przedsiębiorców, którzy są przygotowani do inwestycji w energetykę - ocenia Igor Muszyński, radca prawny, partner w Kancelarii Chadbourne & Parke LLP.
Na ułomnym prawie energetycznym żerują więc spekulanci.
- Wnioski o przyłączenie skutkują uzyskaniem warunków przyłączenia. Następnie są one przedmiotem handlu i źródłem korzyści - przekonuje Dariusz Chomka, rzecznik prasowy PSE Operator, spółki będącej operatorem systemu przesyłowego.
Branża od dawna zgłasza postulaty zmiany prawa energetycznego, która położy kres spekulacjom krępującym inwestycje.

Nowelizacja orężem

W Ministerstwie Gospodarki przygotowano nowelę prawa energetycznego (zajmie się nią w tym tygodniu Sejm), która jest odpowiedzią na postulaty zmiany przepisów zgłaszane przez branżę. Nowe prawo ma też sprostać wyzwaniom, przed jakimi stoi polska energetyka. Chodzi o wymagany przez Komisję Europejską, pod groźbą sankcji finansowych, wzrost zużycia energii ze źródeł odnawialnych w UE z obecnych 8,5 do 20 proc. w 2020 roku. Polska ma zwiększyć zużycie z alternatywnych źródeł ponad dwukrotnie: z 7 do co najmniej 15 proc. w 2020 roku. Wymaga to budowy nowych elektrowni, rozbudowy sieci przesyłowej i dystrybucyjnej.
- Przy obecnym stanie systemu elektroenergetycznego i braku mechanizmów rynkowych przyszłość energetyki w Polsce nie wygląda kolorowo - ocenia Maja Czarzasty, dyrektor Departamentu Energetycznego w Kancelarii Chałas i Wspólnicy.
Proponowana nowelizacja ma, jej zdaniem, wspomóc rozwój mechanizmów rynkowych, wzmocnić pozycję operatorów systemu elektroenergetycznego w sytuacjach nadzwyczajnych i zagwarantować dywersyfikację odpowiedzialności za bezpieczeństwo dostaw energii. Ma również ułatwić inwestorom przyłączanie do sieci nowych elektrowni uzyskujących energię ze źródeł odnawialnych, czyli z wiatru, słońca, wody czy spalania biomasy lub odpadów.

Ministerialna riposta

Nowe przepisy wprowadzą mechanizm weryfikacji podmiotów ubiegających się o przyłączenie do sieci. Zakładają, że przedsiębiorca będzie miał prawo złożyć wniosek o przyłączenie do sieci wtedy, gdy dołączy do niego dokumenty poświadczające zaangażowanie w realizację zapowiadanej inwestycji. Resort chce też wprowadzić obowiązek opłacenia zaliczki na konto operatora w wysokości 50 zł za każdy 1 kW przyłączonej mocy, czyli 50 tys. zł za każdy 1 MW. Na poczet prac przyłączeniowych będą musieli ją wnieść wszyscy aplikujący.
- Koszt przyłączenia do sieci zależy od lokalizacji elektrowni. Im bliżej sieci, tym wykonanie przyłączenia łatwiejsze, a koszt mniejszy. Wymóg opłaty wysokich zaliczek ma odstraszać spekulantów, ale zniechęci także poważnych inwestorów - przewiduje Igor Muszyński.



Utrata zaliczki

Nie tylko konieczność wniesienia wysokiej opłaty budzi sprzeciw.
- Mechanizm zaliczki, choć rzadko i w zdecydowanie niższej wysokości (maksymalnie 10 proc. wartości opłaty za przyłączenie), jest stosowany w innych krajach - wskazuje Adam Frąckowiak, specjalista ds. prawa energetycznego w Kancelarii Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Sprzeciw wobec proponowanego rozwiązania dotyczy przyjęcia zasady przepadku zaliczki na rzecz operatora sieci, w sytuacji gdy nie dojdzie do zawarcia umowy o przyłączenie.
Do takiej sytuacji może dojść, gdy operator zgodzi się przyłączyć do sieci, ale wydane przez niego warunki w praktyce to uniemożliwią, np. zgodzi się na przyłączenie pod warunkiem, że inwestor zmodernizuje kilkaset kilometrów linii wysokiego napięcia (znane są takie przypadki). - W przypadku rezygnacji z przyłączenia do sieci na trudnych do przyjęcia przez inwestora warunkach wniesiona przez niego zaliczka przepadnie - podkreśla Grzegorz Barzyk.
Opłacenie zaliczki przed wydaniem warunków przyłączenia to dla inwestorów zbyt duże ryzyko utraty środków. Mechanizm prawny, który ma wyeliminować spekulantów, będzie odstraszał inwestorów i hamował rozwój energetyki - przekonują eksperci.

Inwestor udzieli kredytu

Jednocześnie ministerstwo chce, by wysokość zaliczki nie była wyższa niż wysokość przewidywanej opłaty za przyłączenie do sieci. Jeżeli tak się stanie, przedsiębiorstwo, które ma dokonać przyłączenia, będzie zobowiązane do zwrotu różnicy pomiędzy wysokością zaliczki a wysokością tej opłaty wraz z ustawowymi odsetkami.
- To nie łagodzi krytycznej oceny ustawowej wysokości zaliczki. Nawet w przypadku zwrotu nadpłaty operator przez okres od dnia wydania warunków przyłączenia cieszy się kredytem uzyskanym na mocy prawa od inwestora. Ponadto zaliczka, zgodnie z dobrą praktyką, powinna wynosić maksymalnie 20 proc. przewidywanych kosztów przyłączenia do sieci. Propozycja zawarta w nowelizacji daleko wykracza poza taką wysokość i nie sposób tego uzasadnić - przekonuje mecenas Muszyński.
100 mln zł zaliczki na przyłączenie do sieci obu bloków będzie musiała wnieść spółka PGE, która planuje wybudowanie dwóch nowych bloków po 1 tys. MW w Elektrowni Opole