Resort Sprawiedliwości próbuje zminimalizować uboczne skutki ustawy dekomunizacyjnej (Dz.U. z 2016 r. poz. 744 ze zm.). Zmiana nazw ulic – skutkująca koniecznością aktualizacji ksiąg wieczystych – zablokowała sądowe wydziały wieczystoksięgowe.

Samo m.st. Warszawa złożyło prawie 10 tys. wniosków dotyczących sprostowania oznaczenia nieruchomości. W efekcie czas oczekiwania na dokonanie wpisu w księgach wieczystych w stolicy wzrósł z trzech tygodni do pięciu miesięcy. Bez dodatkowych osób do pracy i pieniędzy na zatrudnienie ich w nadgodzinach minie wiele miesięcy, zanim uda się rozładować zator.

– Do tutejszego sądu wpływa również duża liczba innych wniosków, np. o założenie księgi wieczystej czy wpis do hipoteki, które mają zróżnicowany stopień trudności i każda sprawa wymaga poświęcenia odrębnego czasu – mówi Joanna Pąsik, prezes Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa. – Aby skrócić czas oczekiwania, potrzebne byłoby uzupełnienie wakatów oraz przydzielenie dodatkowych etatów referendarskich i urzędniczych – dodaje.

Ministerstwo Sprawiedliwości podejmuje kroki i konsultuje z Ministerstwem Finansów możliwość pozyskania dodatkowych etatów referendarskich i urzędniczych z puli etatów z ustawy budżetowej związanej z tzw. ustawą przekształceniową – zapewnia Milena Domachowska z biura prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.

Dodatkowe pieniądze potrzebne są zwłaszcza na pracę w weekendy. Pod koniec ubiegłego roku właśnie dzięki pracy w soboty (a czasem nawet w niedziele) udało się usunąć zaległości. Poza tym, jak się okazuje, praca w weekendy była... bardziej efektywna. A to dlatego, że wtedy kancelarie notarialne są zamknięte, więc systemy komputerowe – nieobciążone wejściami notariuszy – pracują szybciej.

Większe kolejki w sądach wieczystoksięgowych i dłuższy czas oczekiwania na wpis sprawiają, że osoby, które kupiły mieszkanie na kredyt, dłużej czekają na ustanowienie hipoteki na nieruchomości stanowiącej jego zabezpieczenie. A to oznacza, że do czasu wpisania banku do księgi wieczystej ponoszą większe koszty.

– Może to się wydawać prozaicznym problemem, ale coraz częściej zaczynamy pracę o szóstej rano, albo pracujemy w godzinach późno popołudniowych, bo wtedy system działa o wiele szybciej. To ważne, gdyż orzecznicy mają do wyrobienia miesięczne limity. Dlatego wszystkim nam zależy na jak największej liczbie załatwionych spraw – słyszymy od jednego z referendarzy sądowych.