Wycofanie się PiS z monitoringu tegorocznych wyborów samorządowych jest niemal przesądzone. Wstępny pomysł zakłada wykorzystanie alibi w postaci RODO
ORDYNACJA
Pretekstem mają być rozpoczęte kilka dni temu prace sejmowe nad projektem nowej ustawy o ochronie danych osobowych, która dostosowuje nasz system prawny do europejskiego rozporządzenia o ochronie danych osobowych (RODO). Nad projektem przyszykowanym przez Ministerstwo Cyfryzacji od kilku dni pracuje Sejm.
O takim scenariuszu wspomina w rozmowie z nami współautor nowych przepisów wyborczych Marcin Horała z PiS. – Tok prac będzie szybki, bo RODO zacznie obowiązywać od 25 maja. Ustawa będzie nowelizowała kilkadziesiąt innych ustaw. To dobra okazja, by uwzględnić zmiany w kodeksie wyborczym dotyczące kamer. Nie chcę na razie spekulować, w jakim kierunku pójdą – zastrzega i jednocześnie dodaje, że nie zgadza się z opinią wydaną przez GIODO w sprawie kamer. – Niektóre argumenty szły w kierunku ad absurdum – przekonuje.
Główny inspektor ochrony danych osobowych (GIODO) wskazywał, że monitoring w lokalach wyborczych ujawni nie tylko wizerunki, ale też zachowania osób biorących udział w głosowaniu i miejsce ich zamieszkania. Stwarza też ryzyko ujawnienia, kto i jak zagłosował, a w związku z transmisją internetową da możliwość nieograniczonemu kręgowi osób profilowania wyborców.
Dla Ministerstwa Cyfryzacji projekt ustawy o ochronie danych osobowych jest jednym z kluczowych. – To pierwsza kompleksowa nowelizacja przepisów z tego zakresu od 25 lat i jedna z największych w ogóle. Docelowo zmianie ulegnie ponad 130 ustaw sektorowych – wskazuje resort. Wstępny plan posłów PiS zakłada więc, że do tak licznej grupy zmienianych regulacji przemyci się te z kodeksu wyborczego. Nie wiadomo na razie, czy chodzi tylko o odsunięcie w czasie obowiązku instalacji kamer w lokalach wyborczych, czy całkowitą rezygnację z nich.
W sprawę kamer zaangażował się już szef sejmowej komisji samorządowej Andrzej Maciejewski z Kukiz’15. Jak mówi DGP, 12 kwietnia spotkał się z marszałkiem Kuchcińskim. – Marszałek miał świadomość, co się dzieje, i wyraził gotowość do podjęcia ewentualnych działań, w tym szybkiej ścieżki legislacyjnej – opowiada poseł Maciejewski.
Dodaje, że sam podjął już działania. – Wystąpiłem do szefa PKW Wojciecha Hermelińskiego z pytaniami, czy widzi potrzebę nowelizacji przepisów. By wskazał, jaka jest aktualna sytuacja i stan przygotowań i czy jego zdaniem nie należałoby przenieść terminu wyborów samorządowych na wiosnę 2019 r. Z chwilą otrzymania odpowiedzi w Sejmie zostaną podjęte odpowiednie działania – zapowiada Andrzej Maciejewski.
Według opozycji PiS szuka okazji do wyjścia z problemu z twarzą. – Narracja PiS to poszukiwanie alibi, by nie musieć przyznawać się do błędu, tylko zrzucić winę na Brukselę. Pytanie, czy taki argument będzie wiarygodny dla elektoratu PiS-u i takich organizacji jak Ruch Kontroli Wyborów. Moim zdaniem niekoniecznie – ocenia poseł PO Jacek Protas.
Socjolog polityki Jarosław Flis nie jest tego taki pewny. – Brak kamer sam w sobie nie będzie problemem. Nie wiadomo jednak, jak zareaguje wyborczy rdzeń PiS, jeśli liczba nieważnych głosów dalej będzie wysoka – a pewnie będzie – oraz jeśli PiS nie zmiecie konkurencji, jak marzy – komentuje.
Wątpliwości co do instalacji kamer w lokalach wyborczych oraz związanej z tym transmisji internetowej ma część ekspertów.
– Podobne rozwiązania są ewenementem w państwach demokratycznych, a można je spotkać´ z reguły w tych krajach, w których standardy demokratyczne są w istotny sposób naruszane, jak w Rosji, na Ukrainie czy w Azerbejdżanie – stwierdza dr hab. Piotr Uziębło, prodziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego w analizie przygotowanej dla Fundacji Batorego.
W Krajowym Biurze Wyborczym usłyszeliśmy, że nie ma jeszcze „ostatecznej decyzji co do zakresu i sposobu realizacji transmisji z lokali wyborczych”. ⒸⓅ