Przychodzi taki moment w życiu sędziego, kiedy konformizm polegający na nieregowaniu na zawirowania społeczne i polityczne nie da się już pogodzić z postawą niezawisłości.
Żeby odpowiedzieć na tytułowe pytanie, trzeba obwąchać i posmakować obydwu tych właściwości, bez uprzedzeń. Niezawisłość jest skalista, albo – żeby lepiej oddać jej naturę – skałowata. Konformizm jest płynny i mieni się jak plama paliwa na kałuży.
Zelig
W „Zeligu” wcielający się w tytułowego bohatera Woody Allen dostosowuje się do otoczenia. Komediowy efekt jest osiągnięty dzięki temu, że Zelig dostosowuje się do wszystkich spotkanych ludzi, w tym na przykład brodatych, czarnoskórych i kobiet, fizycznie. Symbolicznie takie upodabnianie się mogłoby oznaczać potworny konformizm zahaczający o wyzbycie się siebie. Ale to chyba jeszcze nie konformizm, bo ten każe upodabniać się do jakiegoś konkretnego gremium. To raczej oportunizm (o korzeniach podobnych do konformizmu). Polega na uleganiu komuś, w tym wpływom jakiejś grupy, ale nie o określonych cechach, lecz tej, która akurat ma przewagę nad innymi. „Mówi się o tym, że ludzie noszą na twarzy maski. Najsprytniejsi jednak noszą maski bardzo zwiewne” (Jadwiga Skibińska-Podbielska, „Aforyzmy i inne myśli osobliwe”, Lublin 2016, ten i inne cytowane aforyzmy w felietonie pochodzą z tej książki). Tymczasem konformizm trzyma człowieka przy jednej grupie.
Słowo to pochodzi od łacińskiego conformo, czyli „nadaję kształt”. Oznacza przystosowywanie się do jakiejś grupy, a nawet zmianę zachowania, aby się do niej zaliczyć, czy rezygnację ze swoich zmieniających się poglądów, w tym samym celu: żeby móc się z nią zidentyfikować. Zabawnie jest obserwować dopiero co upieczonego studenta prawa, który zachowuje się tak, jak uważa, że prawnik powinien się zachowywać: natychmiast garnitur, krawat, skórzana teczka, połknięty kij od miotły. Jeśli portfel rodziców pozwoli, to wszystko co najmniej od Armaniego. Z wyjątkiem kija. Podobnie jest z człowiekiem ze świeżym stopniem naukowym. Zachowuje się tak, jak uważa, że zachowuje się profesor. Przejawia się to w groteskowej powadze lub, co gorsza, protekcjonalnym traktowaniu otoczenia oraz mówieniu do profesorów per „kolego”. Jeszcze ciekawiej jest, jeśli ktoś został świeżo zaopatrzony we władzę. Wtedy katalog zachowań władczych robi się nie do zniesienia śmieszny lub straszny. Doświadczeni sędziowie obserwujący sędziów młodych, którzy swoją niepewność chowają za kodeksem i surowością na sali, określają to „sędziowizną”.
Zwykle mówi się o konformizmie nieprzychylnie, bo zmienianie zachowań pod wpływem innych ludzi lub niezmienianie się, żeby ich nie drażnić, nie ma dobrej prasy. Zalatuje słabością. A już zupełnie niedopuszczalne jest w przypadku sędziego, który ma być niezawisły.
Szósty zmysł
Czyżby? Konformizm służy też przetrwaniu w dobrym tego słowa znaczeniu. Dostosowanie się do stada dawało większe szanse na przeżycie, a obecnie służy zintegrowaniu grupy. A kiedy trzeba – jej obronie przed zagrożeniem. Dostosowań jest pełno na co dzień. Obserwujemy, jak ludzie zachowują się na uroczystości, której zasad nie znamy, i powtarzamy za nimi. To przejaw konformizmu informacyjnego: mam za mało informacji, żeby zdecydować, więc naśladuję otoczenie. Kiedy człowiek widzi kolejkę, to nawet jeśli w niej nie stanie, co najmniej zainteresuje się, „za czym stoją”. Zadziwia, że studenci ściągają od sąsiadów, nawet nie mając pojęcia, czy ci są dobrze przygotowani. To wynik nieufania sobie z powodu braku informacji i chęć zaobserwowania kogokolwiek obok. Reagujemy uwagą na poruszenie wśród przechodniów, a gdy w jadłodajni ludzie odnoszą naczynia, to głupio jest zostawić swoje: człowiek czułby się winny. Kto odmówi udziału w składce na prezent, kiedy wszyscy dookoła się zrzucają? Więc nie mówcie, proszę, że na co dzień nie jesteśmy konformistami! Większa wiara w zachowania otoczenia niż w siebie, w sytuacji, gdy się ma za mało informacji, oznacza, że każdy sędzia, który boi się ulec konformizmowi informacyjnemu i być niezawisły nie tylko w sprawach, które prowadzi, lecz także w ocenie sytuacji, np. społecznej, powinien sięgnąć do źródła. Zdobyć informacje, które pozwolą mu na wystarczającą pewność, żeby nie musiał sięgać po zachowania grupy. Chyba że albo jej ufa, albo grupa wytypowała kogoś, kto te informacje zbierze i przedstawi celem wyrobienia sobie poglądów przez jej uczestników.
W „Szóstym zmyśle” chłopczyk ma pewną dysfunkcję psychiczną, bliżej nieokreśloną, ale dookoła są mama i lekarze, zwłaszcza jeden, wynajęty indywidualnie. Komfortowe warunki... Dopóty, dopóki nie okaże się, że ten lekarz jest ilustracją problemu: dziecko widzi zmarłych, którzy funkcjonują tak, jak zwykli ludzie, i nie wiedzą, że nie żyją. Nikomu o tym nie mówi. Czysty konformizm? Milczenie w obawie przed odrzuceniem przez otoczenie. W końcu decyduje się powiedzieć lekarzowi, który jest jednym z tych niezdających sobie sprawy z (nie)życia zmarłych. Obaj zaakceptują w końcu swoją sytuację. To oznacza, że dziecko pozostało konformistą, dostosowało się do normalnego świata, ale dzięki załatwieniu tego z samym sobą, nie musiało się już przyznawać do inności. To jest opowieść, w której konformizm polega na milczeniu, a inność pozostaje załatwiona sama ze sobą wewnętrznie. Konformizm często polega na milczeniu.
Życie jest piękne
Innym przypadkiem konformizmu, który ma chronić, jest opowieść o rodzinie wywiezionej do obozu koncentracyjnego. Ojciec opowiada kilkuletniemu synkowi, że to tylko taka gra. Każdą czynność i zdarzenie tłumaczy jako element tej gry, przełamując obawy dziecka. Obiecuje mu nagrodę na zakończenie i utrzymuje tę „grę”, na zewnątrz podporządkowując się trybom więzienia. Nawet prowadzony na śmierć pajacuje przed obserwującym go z ukrycia chłopcem. Zbieg okoliczności chce, że kiedy wojna się kończy, chłopiec rzeczywiście otrzymuje nagrodę wymyśloną na chybił trafił przez ojca. To jest też rodzaj załatwienia sprawy samemu ze sobą, bez wychylania się na zewnątrz i konfrontacji z grupą.
Niezawisłość też może być przedmiotem takiej wewnętrznej emigracji. Czy milczenie zawsze oznacza konformizm? Niekoniecznie. To zależy, na jaki temat się milczy. „Ważne jest to, co człowiek mówi, a jeszcze bardziej to, czego nie mówi”. Nie sądzę, żeby mówienie o wszystkim, co się myśli, gwarantowało nonkonformizm. Chyba lepiej zachować go sobie na wypowiedzi znaczące albo na określone pola działalności. „Zbytnia otwartość grozi rozproszeniem”.
W przypadku sędziego, który ma dbać o swoją niezawisłość, istotna jest różnica między naciskiem a wpływem. Nacisk wiąże się z działaniami stron, uczestników postępowania, mediów, opinii publicznej, innych władz oraz przedstawicieli tej samej władzy – sądowniczej. Mogą one mieć formę wypowiedzi w prasie z użyciem nazwiska sędziego albo telefonu od kogoś, wszystko jedno kogo, sugestii dotyczącej pozaorzeczniczego życia sędziego. Są łatwe do zidentyfikowania, wskutek tego „łatwiejsze” do zareagowania i wtedy ewentualny konformizm wobec grupy, która milczy na takie tematy, może przybrać bardzo niekolorowy kształt i zacząć śmierdzieć oraz uderzyć w niezawisłość. Chyba że... Chyba że grupą odniesienia nie jest posłuszne środowisko sędziów, lecz takie, które jasno stawia granice i wzmacnia niezawisłość gotowością do pozbywania się ze swego grona tych, którzy nie potrafią pełnić służby w sposób odpowiadający tym wysokim standardom (D. Skrzypiński, „Władza sądownicza w procesie transformacji polskiego systemu politycznego. Studium politologiczne”, Wrocław 2009, s. 118).
Trudniejsze do zidentyfikowania i usunięcia są pułapki wpływu, nie tak bezpośrednie oraz najczęściej uwarunkowane psychologicznie. One nie polegają na telefonie od przedstawiciela jakiejś władzy, one wypełzają z wewnątrz sędziego. Wystarczy, że zacznie się zastanawiać, co go spotka za wydanie takiego, a nie innego wyroku. Nawet jeśli „musi” ulec jako człowiek, bo rodzina, bo kredyt, bo brak sił do walki z awanturą na FB i starciem różnych mediów na głowie i klacie sędziego, to jako sędzia jest skończony. Bo niezawisłość wewnętrzna jest postawą intelektualną wobec pełnionej funkcji (K. Gonera, „Niezależność i niezawisłość sędziowska jako podstawa państwa prawa. Wewnętrzna [intelektualna] niezależność sędziego”, [w:] „Niezależność sądownictwa i zawodów prawniczych...”, op. cit., s. 91). Opiera się na wewnętrznej uczciwości i odwadze cywilnej, które są pozaustrojową gwarancją tej niezawisłości. „Ci, którzy ustępują głupcom, będą musieli ustępować zbrodniarzom”.
Rzeź
Opowieść o spotkaniu dwóch par rodziców, którzy mają omówić konsekwencje prawne i wychowawcze bójki między ich synami. Jedni odwiedzają drugich, obie pary ściśle trzymają się konwenansów, choć kipią w środku. Wskutek różnych okoliczności wizyta przedłuża się, a upływ czasu i tarcia między małżonkami i parami powodują, że konformistyczna postawa pęka. Obrzyganie stołu przez jedną z pań po zjedzeniu ciasta upieczonego przez drugą symbolicznie kończy konformistyczną postawę. „Prawda silniejsza jest od dobrego wychowania”.
Przychodzi taki moment w życiu sędziego, kiedy konformizm polegający na niereagowaniu na zawirowania społeczne i polityczne nie da się już pogodzić z postawą niezawisłości. Trzeba będzie się wypowiedzieć, szerzej niż na rozprawie czy w wyroku. Niezawisłość musi się niekiedy rozpłynąć poza salę rozpraw i gabinet sędziowski, żeby przerodzić się w nonkonformizm, dla dobra, w przyszłości, tej niezawisłości, która zasiada na sali. To jest postawa krytyczna wobec narzuconych zasad, narzuconego języka, narzuconych postaw. W przypadku zagrożenia niezawisłości ta „szczerość” jest warunkiem sine qua non jej zachowania. To oczywiście kosztuje, ale nie istnieje nic takiego jak obiad za darmo. „Niemal zawsze żałujemy, gdy byliśmy szczerzy, ale ze szczerości nie potrafimy zrezygnować”.
Zapach kobiety
Były wojskowy jest bez wątpienia nonkonformistą. Jest to o tyle łatwiejsze, że jest niewidomy wskutek wydarzeń wojennych. Ma swój społeczny glejt na bezczelną szczerość, nietuzinkowość i walenie prawdy między oczy. W czasie opowieści okazuje się, że te powierzchowne sygnały niepoddawania się standardom i konwenansom mają pokrycie w doświadczeniu i przekuwają się na zachowanie zakorzenione w mądrości. Lecz ważne jest tu to, że bohater ma patent na swój nonkoformizm: jest niewidomy. Człowiek, który ma legitymację i siłę płynącą ze szczególnej cechy, niekoniecznie fizycznej, a w realiach sądu na pewno intelektualnej, może być pionierem grupy. Takiej, której działanie opiera się na strategii, na sięganiu do myśli i pomysłów, i działań wszystkich uczestników, a nie na konformizmie. To jest potrzebne, żeby nie doszło do rozproszenia odpowiedzialności, czyli „efektu obojętnego przechodnia”. Polega on na obniżaniu się prawdopodobieństwa zareagowania świadków kryzysowego zdarzenia wraz ze zwiększaniem się liczby jego świadków. Bycie w tłumie osłabia niezawisłość i indywidualne poczucie odpowiedzialności. Można to porównać do sytuacji, gdy mija się człowieka leżącego na Plantach w dzień, kiedy płyną fale ludzi, i późnym wieczorem, kiedy jest się tam samemu. Sędzia powinien zachowywać się tak, jakby zawsze był sam i siedział na sali. Człowiek, który uważa się za niezawisłego, nie tylko sędzia, powinien w każdej sytuacji zastanowić się, co by zrobił, gdyby był z sytuacją sam na sam. Samotność sprzyja nonkonformizmowi albo świadomemu konformizmowi, jeśli grupa odniesienia podziela te same przekonania i wartości.
K-Pax
No i dotarłam do szczytu nonkonformizmu, czyli do filmu „K-Pax”. Bohater zjawia się w szpitalu psychiatrycznym. Jego oczywiste wariactwo przestaje takim być w kontekście jego zachowań, a także uwiarygadniających go wydarzeń. Twierdzi, że jest z innej planety. Rozmawia z pacjentami, ożywia ich. Albo jego obietnice są prawdziwe, albo konfabuluje. Jego zniknięcie jest albo prawdziwym skokiem na inny kontynent, żeby coś załatwić, albo po prostu schował się na kilka dni, żeby pojawić się z powrotem, jak gdyby nigdy nic. Siedząc na drzewie na dziedzińcu i majtając nogami.
Najciekawsze jest to, że wbrew wszystkiemu, co w suchym opisie wydawałoby się przeczyć jego poczytalności, on jest wiarygodny. Najbardziej, co istotne, uwiarygadniają go stopniowo rosnące wątpliwości lekarza, czy przypadkiem przybysz nie jest jednak tym, za kogo się podaje. Jedzenie jabłek z ogryzkami, konkurs na powrót z nim na planetę K-Pax, doskonale wykładana filozofia jego planety. Żadnego dostosowywania się, delikatnie, łagodnie, ale stanowczo praktykowany nonkonformizm. Tu nie ma glejtu w postaci ślepoty. Tu działa charyzma i umiejętność wiarygodnego przedstawienia komunikatu. Poparte nienachalnymi dowodami wiarygodności.
Czy można połączyć sprzeczności, takie jak niezawisłość i konformizm? Tak. „Zdarza się, że najwięksi wrogowie, kiedy się spotkają na urlopie, niespodziewanie są dla siebie bardzo mili”. Można połączyć przez konformizm w jednym, a niezawisłość w innym. O ile niezawisłość jest niestopniowalna, to konformizm – owszem. Można to zilustrować za pomocą tych kilku tytułów filmowych, od „Zeliga” do „K-Paksu”, które zacytowałam.
Jerzy Pilch obdarzył swoją powieść tytułem, który lubię wykorzystywać – bez związku z treścią książki – do ujęcia potrzeby wielowidzenia: „Gra na wielu bębenkach”. Oznacza to, że trudno jest kogoś określić konformistą czy nonkonformistą, ponieważ wtedy uznawałoby się go albo za złagodzoną wersję Zeliga, albo za przybysza z K-Paksu. A to jest zbyt komiksowe ujęcie, raczej uniemożliwiające funkcjonowanie. „W obecnych czasach trzeba znać wiele rodzajów pisma, ażeby uniknąć opinii analfabety”. Dlatego można być konformistą w jednej dziedzinie i nonkonformistą w innej, tylko ważne, żeby się nie pomylić, co w której. Sędzia może być konformistą. Takim słusznym, dla dobra społeczeństwa, któremu służy i dla dobra stanu sędziowskiego, który ma służyć społeczeństwu. Tu liczy się branie udziału we wszystkim tym, co ważne dla sądownictwa jako takiego. Bo to w pewnej chwili przełoży się na indywidualną niezawisłość i niezależność. A nie można poszczególnych sędziów z tym zostawić samych, na zasadzie „na kogo wypadnie, na tego bęc”. Dlatego twierdzę, że można być jednocześnie konformistą i niezawisłym człowiekiem. Powiedzmy sobie wprost: sędzią. Tylko trzeba wiedzieć, gdzie przystoi konformizm, a gdzie są wyznaczone przez niezawisłość granice. Tam na żadne konformizmy... – przepraszam – kompromisy, nie ma miejsca.
Czy można połączyć sprzeczności, takie jak niezawisłość i konformizm? Tak. Można połączyć przez konformizm w jednym, a niezawisłość w innym