Już raz ich poskromiono
Jeszcze przed kilkoma laty naciągacze stanowili największy problem dla sprzedawców internetowych. Przeszukiwali regulaminy e-sklepów, a gdy znaleźli niedozwolone postanowienie, grozili pozwem do sądu. Przedsiębiorca dostawał wybór – albo dobrowolnie zapłaci sumę odpowiadającą kosztom zastępstwa procesowego, albo (po przegranej w sądzie) pokryje koszty procesu. Obniżenie z 360 zł do 60 zł stawek za zastępstwo procesowe zamiast poprawić, pogorszyło sprawę. Organizacje quasi-konsumenckie zaczęły bowiem kierować osobne pozwy względem każdej z klauzul. Problem zniknął dopiero w 2016 r., kiedy to decyzje o niedozwolonym charakterze postanowienia wzorca umowy zaczął wydawać prezes UOKiK, a nie sąd. Brak kosztów sądowych spowodował, że nie ma już czym szantażować przedsiębiorcy.