TVP narusza prawo prasowe, „zawieszając współpracę” z dziennikiem „Fakt”. Publicznemu nadawcy nie grożą jednak z tego tytułu żadne sankcje.
Po publikacji artykułu zatytułowanego „60 800 zł premii dla kochanki Kurskiego!” TVP wydała oświadczenie, w którym można przeczytać m.in. „o zawieszeniu współpracy” z tytułami „Fakt” oraz „fakt.pl” do czasu zakończenia sporu na drodze sądowej. Wiąże się to z zapowiedzianymi pozwami o naruszenie dóbr osobistych zarówno prezesa Jacka Kurskiego, jak i TVP. Pierwszą ofiarą padł dziennikarz z działu show-biznes, któremu cofnięto akredytację na konferencję prasową. Jak rozumieć „zawieszenie współpracy”? Czy dziennikarze „Faktu” będą wpuszczani na inne konferencje prasowe? Czy będą uzyskiwać odpowiedzi na pytania kierowane do TVP? Zapytaliśmy o to TVP, ale jedyną odpowiedź, jaką uzyskaliśmy, to ta, że spółka postępuje zgodnie z ustawą – Prawo prasowe (Dz.U. z 1984 r., nr 5 poz. 24 ze zm.).
Jeśli jednak TVP będzie ograniczała dziennikarzom „Faktu” dostęp do informacji, odmawiała wstępu na konferencje prasowe i ignorowała przesyłane pytania, to bez wątpienia naruszy przepisy prawa prasowego. Sytuacja jest zresztą nieco paradoksalna, bo przecież publiczny nadawca ma swoje programy informacyjne i jego dziennikarze również korzystają z uprawnień, jakie daje prawo prasowe.
Pierwsze z nich wynika z art. 4, zgodnie z którym przedsiębiorcy są obowiązani „do udzielenia prasie informacji o swojej działalności, o ile na podstawie odrębnych przepisów informacja nie jest objęta tajemnicą”.
– Z tego przepisu można wywieść obowiązek wpuszczania dziennikarzy na konferencje prasowe, bo to podczas nich właśnie udzielane są informacje. Dziennikarze mają prawo zadawać pytania, a TVP ma obowiązek na nie odpowiadać – uważa Agnieszka Wiercińska-Krużewska, adwokat w kancelarii WKB Wierciński, Kwieciński, Baehr.
Bardziej konkretny jest art. 6 ust. 2 prawa prasowego, który nakazuje udzielać bez zbędnej zwłoki odpowiedzi na przekazaną krytykę prasową. Co prawda odnosi się on do przedsiębiorstw państwowych, ale wynika to z faktu, że ustawa pochodzi z czasów PRL. Dzisiaj przepis ten należy stosować do spółek skarbu państwa, gdyż ze względu na swój charakter powinny działać jak najbardziej transparentnie.
To zresztą nie koniec obowiązków TVP. Na żądanie dziennikarzy jej kierownicy organizacyjni „są obowiązani umożliwiać dziennikarzom nawiązanie kontaktu z pracownikami oraz swobodne zbieranie wśród nich informacji i opinii” (art. 11 ust. 3 prawa prasowego).
– Problem w tym, że wszystkie te przepisy są w zasadzie martwe, gdyż nie ma sankcji za ich nieprzestrzeganie. Co prawda jest art. 44 ust. 1 prawa prasowego, który przewiduje grzywnę i karę ograniczenia wolności za utrudnianie lub tłumienie krytyki prasowej, ale jest to regulacja nieostra i trudno byłoby ją zastosować w praktyce – ocenia dr Michał Zaremba z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego.
– Dużo łatwiej żądać odpowiedzi w trybie dostępu do informacji publicznej, gdyż za ich brak przewidziane są konkretne sankcje – dodaje ekspert.
Na podstawie prawa prasowego można natomiast domagać się przed sądem zobowiązania TVP do udzielania informacji czy wpuszczania na konferencje prasowe. Choć na wyrok przyszłoby czekać latami, to jednak są też inne możliwości prawne.
– Można złożyć wniosek o zabezpieczenie powództwa i wydanie postanowienia np. zobowiązującego do wpuszczania dziennikarzy na konferencje prasowe – zauważa Agnieszka Wiercińska-Krużewska.
Prawnicy dostrzegają także inne podstawy prawne, które dziennik „Fakt” mógłby podnieść przed sądem. Jedną z nich stanowi art. 15 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (t.j. Dz.U. z 2003 r., nr 153 poz. 1503 ze zm.). Przepis ten uznaje za czyn nieuczciwej konkurencji utrudnianie dostępu do rynku. Czy można o tym mówić w przypadku blokowania dostępu do informacji? Sprawę oczywiście musiałby rozstrzygnąć sąd, niemniej bez wątpienia dziennik „Fakt” jest w tej chwili traktowany przez TVP gorzej niż inne gazety działające na rynku.