Nie ma mowy o żadnym fakenews. Przeciwnie, mamy wrażenie, że to my musimy walczyć z absurdalnymi fejkami na temat naszej publikacji w poniedziałkowym Dzienniku Gazecie Prawnej - pisze Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny DGP.

Nie ma mowy o żadnym fakenews. Przeciwnie, mamy wrażenie, że to my musimy walczyć z absurdalnymi fejkami na temat naszej publikacji.

Naprawdę ktoś sądzi, że prof. Łętowska, prof. Pisuliński, prof. Piotrowski, prof. Izdebski, prof. Garlicki, prof. Kruszyński, prof. Zaleśny i wielu, wielu innych znakomitych konstytucjonalistów, wykładowców i praktyków prawa, zawsze bardzo wyważonych w swoich sądach, z bezsprzecznym autorytetem w środowisku, rozpowszechnia na naszych łamach lub wspiera rozpowszechnianie fałszywych albo nieprecyzyjnych informacji? Zresztą dziekan Pisuliński wydał dziś, w poniedziałek, już po naszej publikacji, specjalne oświadczenie w tej sprawie, jednoznacznie wskazując, że fakty i racje są po naszej stronie. Z kolei prof. Zaleśny, choć pierwotnie był ostrożny w ocenie niewątpliwych uchybień, o czym zresztą pisaliśmy, po analizie dodatkowych okoliczności zmienił zdanie. Podobnie prof. Zalasiński.

Jutro przedstawimy szereg opinii na ten temat. Materia nie jest łatwa, ale wnioski oczywiste. Nawet zmiana numeracji artykułów w ustawie musi na etapie prac parlamentarnych być dokonana w odpowiedni sposób - przez Sejm, Senat lub za ich wiedzą i na ich polecenie (albo komisji parlamentarnych).

Czy można sobie wyobrazić, że ktokolwiek poza organami parlamentu i bez ich wyraźnej dyspozycji zmienia cokolwiek w ustawie – numery, przecinki, litery, może słowa? Ustawa po uchwaleniu przez posłów to świętość. Na dodatek – co bardzo ważne, wręcz kluczowe - nie mówimy tylko o zmianie porządkowej, bez wpływu na meritum. Proszę zobaczyć, do czego po tych korektach odsyła art. 110 zawetowanej ustawy o SN! Delikatnie mówiąc, odsyła w złe miejsce. To przekonuje wszystkich prawników.

Naszą rolą jest prowadzenie rzetelnej debaty publicznej na najwyższym poziomie. Ale oczywiście tych, których fakty irytują lub którym nie pasują do ich wizji, nie przekonamy.