Rozmawiamy z IRENĄ KAMIŃSKĄ, prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich - Sędziowie powinni mieć większy wpływ na wybór prezesów sądów, decyzje kadrowe oraz podział zadań w sądach, w których orzekają.
Jakie działania w najbliższym czasie zamierza podjąć Iustitia?
- Chcemy kontynuować naszą pracę, którą wykonywaliśmy do tej pory, czyli szkolić sędziów, integrować środowisko, budować zasady dobrego orzekania. Niestety, nadeszły takie czasy, że musimy się zająć także ochroną interesów sędziów, a tym samym ochroną całego sądownictwa przed zaniedbaniami, jakich dopuszczają się władze ustawodawcza i wykonawcza. Myślę, że przede wszystkim w najbliższym czasie najważniejsza jest praca nad prawem o ustroju sądów powszechnych. Do Trybunału Konstytucyjnego zostały złożone skargi, w których zakwestionowano nie tylko wynagrodzenia sędziowskie, ale przede wszystkim nadzór administracyjny ministra sprawiedliwości nad sądami. Uważam więc, że konieczna jest praca nad zmianami w ustawie o ustroju sądów powszechnych, które przywrócą wszystkie instytucje samorządu sędziowskiego, które przez całe lata ograniczano. W tej chwili jest czas, żeby wrócić do tych rozwiązań samorządowych, które były niegdyś zapisane w u.s.p.
Dlaczego przywrócenie samorządności jest tak ważne?
- Powrót do samorządu sędziowskiego jest konieczny, ponieważ sędziowie muszą się czuć odpowiedzialni za sąd, w którym pracują. Poczucie odpowiedzialności wynika z możliwości wpływania i współdecydowania. Jeżeli nie ma się takiej możliwości, to trudno stać się współodpowiedzialnym. W tej chwili jedynym organem samorządu jest zgromadzenie ogólne, którego prawa są dość ograniczone. Uprawnienia organu samorządowego utraciło kolegium, bo ma jedynie głos doradczy, którym prezes sądu absolutnie nie jest zobowiązany. Tak więc samorządność sędziowska właściwie nie istnieje.
Jak więc powinna wyglądać samorządność sędziowska?
- Trzeba powrócić do instytucji, które były wprowadzone do prawa o ustroju sądów powszechnych po zmianie ustrojowej. Trzeba dać sędziom większy wpływ na wybór prezesa sądu, tak żeby nie był zbrojnym ramieniem ministra sprawiedliwości. Sędziowie muszą mieć większy wpływ na wybór prezesa sądu, bo ma to być pierwszy spośród równych. Zgromadzenie ogólne powinno wskazywać dwóch kandydatów, z których prezes byłby wybierany przez ministra sprawiedliwości, bo jeżeli zostanie zachowany jego nadzór nad sądami, to również on musi mieć wpływ na wybór prezesa. Kolegium powinno na nowo stać się organem samorządu i nie może mieć tylko głosu doradczego. Sędziowie muszą mieć wpływ na decyzje kadrowe i na podział zadań. Wierzę w coś takiego jak mądrość zbiorowa, bo dużą grupą ludzi jest trudniej manipulować. Uważam, że mechanizmy towarzyskie czy jakieś inne, które czasami promują nie zawsze dobrych sędziów i dobrą pracę, bardziej mają szansę rozwinąć się w tym systemie, który istnieje obecnie, niż wówczas gdyby istniała bardziej rozwinięta samorządność sędziowska.
Co się stanie z orzekającymi dziś asesorami, kiedy wejdzie w życie wyrok TK, a nie będzie obowiązywała ustawa o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury?
- Wielokrotnie prosiliśmy ministra sprawiedliwości, aby przepisy dotyczące asesorów wyłączył z ustawy o szkole i nadał im szybszy, osobny bieg. Myślę, że motywem przewodnim takiego, a nie innego procedowania było to, żeby te przepisy właśnie znajdowały się w ustawie o szkole. Dzięki temu ustawa o szkole mogła być szybciej uchwalona i stała się też trudniejsza dla prezydenta do zawetowania. Jeżeli bowiem prezydent by ją zawetował, musiałby wziąć na siebie odpowiedzialność za los tych asesorów, którzy nie dostaną nominacji. Jak policzyło Ministerstwo Sprawiedliwości, jeżeli ta ustawa nie wejdzie w życie, to około 600 asesorów nie dostanie nominacji. Na razie wszyscy mają nadzieję, że wejdzie w życie, bo jest tam przepis przejściowy, który przewiduje skrócenie okresu asesury. Trudno powiedzieć, jak to się dalej rozwinie. Jeżeli ci ludzie nominacji nie dostaną, to przede wszystkim sprawy, które sądzą, będą musiały być przejęte przez pozostałych sędziów, a poza tym szkoda tej kadry, która już orzekała, która jest wykształcona. Na jej miejsce będzie trzeba przyjąć ludzi z zewnątrz, którzy dostaną nominację dożywotnią i o których nie wiem, czy nadają się do tego zawodu.
Czy Iustitia podejmie działania, aby nie dopuścić do sytuacji, w której do zawodu sędziego zgłoszą się przedstawiciele innych zawodów prawniczych, których tak naprawdę interesuje tylko stan spoczynku?
- Nasz projekt zakładał, że trzeba przepracować w sądzie co najmniej 9 lat, żeby otrzymać stan spoczynku. I to stanowiło zabezpieczenie przed staraniem się o urząd sędziego wyłącznie ze względu na stan spoczynku. W tej chwili takiego zapisu nie ma. Istnieje więc ryzyko, że osoby, które będą do nas przychodzić przez te sześć lat do 2014 roku, będą to robić między innymi, albo głównie z tego powodu. Tego przepisu nigdy nie było w prawie o ustroju sądów powszechnych, bo były inne drogi dojścia do urzędu sędziego, m.in. przez asesurę. Tamto źródło doboru było jakby dodatkowe. Teraz może się ono stać jedyne. I na tym polega problem. Jest co prawda ścieżka poprzez asystenturę i referendarstwo, ale dojście do urzędu sędziego z innych zawodów prawniczych może okazać się bardzo ważne. Ja ciągle uważam, że to byłby dobry sposób naboru, ale w sytuacji, w której urząd sędziego rejonowego nie byłby tak mizerny, że odmówią przyjścia do sądu najlepsi.
IRENA KAMIŃSKA
sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego, od października 2008 r. prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia