Coraz więcej zamawiających nie poprzestaje na papierowym przetargu, ale urządza po nim aukcję elektroniczną. Podczas internetowej dogrywki firmy mogą bowiem zaproponować korzystniejsze niż wcześniej warunki.
Problem w tym, że technologie czasem szwankują. A przedsiębiorca, który domaga się powtórzenia e-aukcji, znajduje się na z góry straconej pozycji. Musiałby dowieść, że wina leży po stronie zamawiającego. Tymczasem wszystkie dane (np. logi) ma zamawiający.
– Nawet jeśli przyniesie je na rozprawę przed Krajową Izbą Odwoławczą, to wykonawca nie ma żadnej pewności, że są one kompletne – mówi Piotr Trębicki, radca prawny w kancelarii Czublun Trębicki.
– Nie znam ani jednego przypadku, w którym wykonawcy udałoby się przedstawić dowody potwierdzające wadliwe działanie platformy aukcyjnej i doprowadzić do powtórki. Niestety, w takich przypadkach zakłada się, że usterka wystąpiła po stronie przedsiębiorcy – dodaje.

Słowo przeciwko słowu

Na takie same problemy natknęła się firma startująca w przetargu na wywóz śmieci. Zarząd Oczyszczania Miasta w Warszawie po przetargu zaprosił ją wraz kilkoma innymi przedsiębiorcami do składania postąpień (czyli korzystniejszych ofert) przez internet. Wykonawca zorientował się jednak, że nie jest w stanie tego zrobić. Na ekranie zobaczył komunikat: „Wystąpił błąd w aukcji. Proszę skontaktować się z administratorem”. Następnie aukcja została zamknięta.
Zamawiający nie uznał tych zarzutów. Odpowiedział, że system (Urząd Miasta st. Warszawy jako jeden z nielicznych zamawiających w kraju korzysta z własnej platformy) działała poprawnie. Zapewnił, że dołożono należytej staranności, o czym miała świadczyć m.in. aukcja testowa, którą przeprowadzono przed właściwą z tymi samymi co później parametrami. Przedstawił też zaświadczenie firmy zarządzającej systemem, która potwierdziła, że funkcjonował on bez zarzutu.

Inni też mieli problemy

Prawdopodobnie sprawa, tak jak zdecydowana większość poprzednich, zakończyłaby się przegraną przedsiębiorcy. Do toczącego się postępowania odwoławczego przyłączyły się jednak po stronie wykonawcy dwie inne firmy. I potwierdziły, że one także nie mogły złożyć postąpień. To samo zresztą wynikało z oświadczenia jeszcze innego przedsiębiorcy. Tylko jeden z pięciu – ten, który wygrał aukcję – zapewniał, że wszystko działało bez zarzutu.

W większości orzeczeń KIO wskazuje na konieczność udowodnienia, że to system zamawiającego działał nieprawidłowo.
Bez tego firma nie ma co liczyć na powtórzenie e-aukcji.
Co więcej, w wyrokach można znaleźć sugestie, że przedsiębiorcy powinni uwzględniać możliwość błędu i nie zwlekać do ostatniej chwili ze złożeniem swej oferty (np. sygn. akt: KIO 1672/12).

W tej sytuacji KIO uznała, że należy powtórzyć aukcję z udziałem wszystkich dopuszczonych do niej wykonawców.
– Co prawda odwołujący się nie wykazał w sposób bezpośredni, że błąd wystąpił po stronie zamawiającego, jednak wobec zaistnienia go w tym samym czasie u czterech wykonawców, należy uznać za wystarczająco uprawdopodobnione, że błąd nie leżał po stronie ich sprzętu czy oprogramowania – uzasadniła wyrok przewodnicząca składu orzekającego Marzena Ordysińska.
Zwróciła uwagę, że złożone na rozprawie zeznania przedstawicieli firm, które nie mogły złożyć ofert, są spójne. Każdy z nich potwierdził, że błąd wystąpił w ostatnich minutach aukcji.
– Skoro zamawiający na rozprawie w jakikolwiek sposób nie poddawał w wątpliwość oświadczeń wykonawców o wystąpieniu błędu, Izba nie miała podstaw, aby nie uznać ich za wiarygodne – zauważyła przewodnicząca.
Dodatkowo zwróciła też uwagę, że zwycięski wykonawca mógł nie zauważyć błędu z prostego powodu – przez ostatnie trzy minuty trwania aukcji nie próbował on złożyć żadnego postąpienia.

Wyrok Krajowej Izby Odwoławczej, sygn. akt KIO 2257/12.