Branża motoryzacyjna w porozumieniu z GIODO stworzyła właśnie kodeks dobrych praktyk w zakresie ochrony danych osobowych. Czy takie kodeksy mają sens? Czy nie wystarczą przepisy ogólnie obowiązujące? Na pytania odpowiedzi udziela dr Wojciech Rafał Wiewiórowski.
W mojej ocenie takie kodeksy odgrywają bardzo ważną rolę. Jest to dobry sposób na wdrożenie do poszczególnych sektorów gospodarki zasad związanych z ochroną prywatności. Generalne zasady oczywiście wynikają z ogólnie obowiązujących przepisów, ale w kodeksie mogą zostać przekazane językiem, który jest używany w danej branży, tu akurat motoryzacyjnej.
Ułatwia to zrozumienie prawa, a tym samym jego stosowanie. Poza tym w samoregulacji można doprecyzować pewne obowiązki i przełożyć je na praktyki, które zostały już wdrożone w danym sektorze.
Trudno było wypracować to porozumienie?
Najtrudniejsze zadanie miał Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego. Musiał ustalić ze wszystkimi podmiotami tej branży, jakie reguły będą je wiązać. Mówiąc o branży motoryzacyjnej, mam na myśli nie tylko producentów, ale także olbrzymią grupę dilerów.
Sądzę, że niełatwo było wypracować kompromis w tak dużym sektorze. Tym bardziej że chodzi nie tylko o same reguły prawne, ale i kwestie techniczne, jak np. sposób postępowania z danymi osobowymi w systemach teleinformatycznych.
Niekiedy jest to jeden system dla tych, którzy produkują samochody i je zbywają, w innych przypadkach tylko dla pracowników jednego przedsiębiorcy, jeszcze w innych dla konkretnego sprzedawcy. Tymczasem zasady musiały być w miarę spójne dla wszystkich.
Najwięcej kontrowersji wywoływało określenie granic czasowych przetwarzania danych. Branża bowiem optowała za bardzo długimi okresami retencji nieadekwatnymi do faktycznych potrzeb.
To kolejny kodeks dobrych praktyk dotyczący ochrony danych osobowych w Polsce. Nie ma pan wrażenia, że motywacją do ich tworzenia mogą być obowiązujące od ubiegłego roku przepisy umożliwiające nakładanie grzywien w postępowaniu egzekucyjnym.
Nie wiązałbym jednego z drugim. Tym bardziej że prace nad tym kodeksem rozpoczęto przed dwoma laty, a więc w okresie, kiedy GIODO nie miał uprawnień do nakładania grzywien w celu przymuszenia do wykonania decyzji administracyjnych. Tymczasem kodeks tworzony jest po to, by te decyzje w ogóle nie musiały być wydawane.