Rozmawiamy z prof. LECHEM GARDOCKIM, I prezesem Sądu Najwyższego - Przygotowanie do wykonywania zawodu sędziego i prokuratora powinno trwać krócej. Długa ścieżka dojścia do zawodu, przy mało atrakcyjnych warunkach finansowych, może spowodować rezygnację wielu aplikantów z dalszej nauki.
● Panie profesorze, kasacje są nadal źle przygotowywane, a na ich rozpatrzenie czeka się nawet osiem miesięcy – takim stwierdzeniem kończy się jeden z rozdziałów rocznego sprawozdania z pracy Sądu Najwyższego, które dziś rozpatrzy Sejm. Ta informacja nie zmienia się od kilku lat?
– Istotnie. Chcę jednak podkreślić, że osiem miesięcy oczekiwania na rozpatrzenie kasacji nie jest złym wynikiem w porównaniu z innymi sądami europejskimi. W Niemczech czas oczekiwania jest podobny, we Włoszech terminy są dłuższe.
● Czy nie budzi pana niepokoju rozbieżność między orzeczeniami Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego?
– Rozbieżności te rozwiązują się w sposób naturalny. Gdy Trybunał stwierdza niekonstytucyjność danego przepisu, to Sąd Najwyższy podporządkowuje się temu orzeczeniu.
● Ale sędziowie SN mogą mieć inne poglądy?
– Tak, jednak utrata mocy przepisu nas wiąże. Rozbieżność poglądów jest rzeczą jak najbardziej naturalną, SN zajmuje w swych uchwałach stanowisko, które jest modelem dla sądów niższej instancji. Stoimy na straży jednolitej interpretacji prawa, także poprzez odpowiedzi na pytania sądów, RPO lub ministra sprawiedliwości.
● Na wokandzie Izy Cywilnej np. 9 lipca było pięć pytań i tylko jedna odpowiedź. W pozostałych sprawach SN odmówił podjęcia uchwały. Dlaczego SN tak rzadko odpowiada na pytania prawne?
– Zdarza się, że sądy poprzez zadanie pytania prawnego chcą rozstrzygnąć kwestię faktyczną, a to nie jest rola Sądu Najwyższego. Albo też problem nie dotyczy zasadniczej wykładnie prawa, tylko interpretacji przepisu, która może być dokonana przez sąd niższej instancji. Odmawiamy podjęcia uchwały również wtedy, gdy istnieje już jednolita wykładnia danego przepisu.
● Ruszyła szkoła sędziów i prokuratorów. Problem w tym, że pierwsi sędziowie wejdą do zawodu dopiero za siedem lat. Czy nie szykuje się ogromna wyrwa pokoleniowa w tym zawodzie?
– Do zawodu przybywać będą sędziowie, ale nie poprzez szkołę, tylko dzięki przechodzeniu z innych zawodów prawniczych.
● Jednak jest to zaledwie kilka procent rocznie adwokatów i radców prawnych, którzy starają się o przyjęcie do sądownictwa.
– Jeśli okaże się, że nie ma sędziów pochodzących ze szkoły, to być może wówczas ten procent będzie wyższy.
● Na jakiej podstawie pan profesor tak sądzi?
– Takiej pewności rzecz jasna mieć nie mogę. Może to stanowić poważny problem kadry sędziowskiej, gdyż co roku pewna liczba sędziów rezygnuje ze stanowiska i przechodzi do zawodu radcy prawnego lub adwokata. Sędziowie przechodzą też w stan spoczynku. Nie wiemy na pewno, czy przechodzenie między zawodami zrównoważy brak nowych nominacji poprzez szkołę sędziów i prokuratorów.



● Pamiętam, że był pan jeszcze rok temu zwolennikiem szkoły sędziów i prokuratorów?
– Tak, ale nie opowiadałem się za tak długim okresem kształcenia. Moim zdaniem przygotowanie do wykonywania zawodu mogłoby trwać krócej. Długa ścieżka dojścia do zawodu sędziego, przy mało atrakcyjnych warunkach finansowych, może spowodować, że część z tych aplikantów zrezygnuje z dalszej nauki. Kształcenie w tej szkole zdecydowanie trwa zbyt długo.
● Czy nominacje sędziowskie są nadal wstrzymywane przez prezydenta?
– Prezydent podtrzymuje swoje stanowisko, że ma prawo do odmowy podpisu pod nominacjami. Prezydent nie jest związany wnioskiem Krajowej Rady Sądownictwa, która wyłania kandydatów. Zwróciłem się nawet do Trybunału Konstytucyjnego o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego między KRS a prezydentem, ale Trybunał uznał, że takiego sporu nie ma.
● Czy uzasadnienie do odmowy nominacji powinno być jednak przedstawione sędziemu?
– Tak, inaczej taka osoba nie wie, jak się zachować, czy starać się ponownie o nominację. Jeśliby wiedziała o zastrzeżeniach prezydenckich, to mogłaby się bronić przed zarzutami.
● Czy nie budzi pana niepokoju likwidacja sądów grodzkich. Czy to jest słuszna decyzja Ministerstwa Sprawiedliwości?
– Koncepcja polega na tym, że sądy mają być bardziej efektywne. Trudno powiedzieć, czy to będzie bardziej skuteczne rozwiązanie od obecnego. Statystyki pokazują, że niektóre małe sądy nie mają odpowiedniej liczby spraw, aby zapewnić sędziom zajęcie.
● Przedstawiciele Związków Powiatów Polskich twierdzą, że te zmiany utrudnią obywatelom dostęp do sądów.
– Tak, ale problem jest strukturalny. Tam, gdzie komunikacja działa dobrze, nie będzie zakłóceń. Rozumiem, że intencją ministra sprawiedliwości jest usprawnienie pracy sądów.
● Czy likwidacja mniejszych sądów nie stanowi nadmiernych oszczędności?
– Nie sądzę. Pracę trzeba podzielić w sposób bardziej racjonalny. Obecnie zdarzają się duże dysproporcje w obciążeniu sędziów.
● Czy ten zabieg nie wydłuży czasu rozpatrywania spraw?
– Jeżeli skutkiem działania Ministerstwa Sprawiedliwości będzie bardziej racjonalny podział spraw i lepsze wykorzystanie pracy sędziów, to likwidacja wydziałów grodzkich może przyspieszyć rozpatrywanie spraw.
● LECH GARDOCKI
profesor prawa karnego; od 1996 roku jest sędzią Sądu Najwyższego w Izbie Karnej. Od 1998 roku I prezes Sądu Najwyższego. Został powołany na II kadencję, która kończy się w październiku 2010 r.