Prof. Andrzej Siemaszko: Są kolosalne różnice pod względem stylu karania między poszczególnymi okręgami sądowymi. Dosłownie tak jakby w kraju uprawiano 45 różnych „polityczek kryminalnych”

Ewa Szadkowska: Z państwa niedawnego raportu do opinii publicznej przebiła się głównie informacja, że komornik zarabia średnio kilka razy więcej niż sędzia Sądu Najwyższego. Czyli, jak rozumiem, obniżenie ich stawek jest uzasadnione?

Prof. dr hab. Andrzej Siemaszko, kryminolog, dyrektor Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości: Najpierw kilka słów o samym raporcie. Jego podstawę stanowiły dane (zanonimizowane, rzecz jasna) udostępnione instytutowi przez Ministerstwo Finansów, które z kolei uzyskało je z Izb Skarbowych. Krótko mówiąc chodziło o tzw. PIT-y. Trudno o dane bardziej wiarygodne, co należy z naciskiem podkreślić. Udało się zidentyfikować zeznania podatkowe niespełna 900 komorników, tj. ponad 85 proc. spośród wszystkich działających w kraju w roku objętym analizą. Mam więc wrażenie, że zarówno z warstwą metodologiczną jak i merytoryczną raportu dr. Pawła Ostaszewskiego (nawiasem mówiąc, przeze mnie wypromowanego) nie sposób polemizować, chyba że ktoś opracował jakiś nowatorski sposób obliczania średniej arytmetycznej, mediany czy dominanty (śmiech). No i rzeczywiście wychodzi na to, że przeciętny miesięczny dochód komornika to 46 tys. zł, roczny zaś dochód rekordzisty wyniósł blisko 11 mln zł. Co gorsza, te niebotyczne, nieprzyzwoite wręcz zarobki nie pozostają w związku z efektywnością pracy komorników. Proszę sobie wyobrazić, że kwoty faktycznie przez nich wyegzekwowane stanowią zaledwie 10 proc. tego, co powinno zostać wyegzekwowane.

ESz:Obniżenie taksy komorniczej ma zatem sens.

AS: Używając języka dyplomatycznego powiedziałbym, że jest to krok we właściwym kierunku. Konieczna jest bowiem zasadnicza zmiana całego modelu egzekucji sądowej, nad czym zresztą intensywnie pracuje obecnie Sekcja Prawa Ustrojowego IWS. Chodzi zwłaszcza o ściślejsze powiązanie zarobków komorników z efektywnością ich pracy. Należy ponadto coś zrobić z postępującą monopolizacją rynku usług komorniczych. Istnieją bowiem całe kombinaty komornicze, zatrudniające po kilkaset osób i załatwiające po kilkaset tysięcy spraw rocznie. Na 10 największych z nich przypada połowa całego wpływu spraw. Sytuacja ta sprawia, że rynek usług komorniczych staje się coraz mniej konkurencyjny, co nie tylko nie sprzyja jakości i efektywności, ale też utrudnia zasadniczo dostęp do tego zawodu. Projekt nowelizacji przewiduje zresztą już pewne ograniczenia co do swobody wyboru komornika i obawiam się, że innego wyjścia nie ma. Czas pokaże czy będą one wystarczające.

Co się zaś tyczy zasadniczego celu naszego raportu, którym była odpowiedź na pytanie, jaki będzie wpływ projektowanego obniżenia taksy na dochodowość kancelarii komorniczych, mogę stwierdzić jedno: w dalszym ciągu nędza przytłaczającej większości komorników zagrażać nie będzie, choć niektóre, nieliczne jednak, kancelarie mogą mieć kłopoty.

(…)

ESz: Sporo zmian w prawie w Polsce przeprowadza się ad hoc, jako pokłosie jakiegoś głośnego, najczęściej bulwersującego wydarzenia. Czy takie zlecenia „na szybko”, ponadplanowe, też się państwu zdarzają?

AS: Oczywiście, że tak i to wcale nie rzadko. Zrobiliśmy w przeszłości w tym trybie m.in. analizy dotyczące mienia zabużańskiego czy gruntów warszawskich. Dwa lata temu przeprowadziliśmy wielkie (blisko 1000 spraw) nieplanowane badania odnoszące się do upadłości konsumenckiej oraz znęcania się nad zwierzętami. To drugie badanie znalazło zresztą odzwierciedlenie w nowelizacji ustawy. Na przełomie ubiegłego i tego roku, kiedy to problematyka tzw. porwań rodzicielskich wzbudziła w Sejmie wiele emocji, zajęliśmy się również i tym zagadnieniem. Po gruntownej analizie (w tym także badaniach akt spraw prokuratorskich i sądowych) sformułowaliśmy wniosek, że w obecnym stanie prawnym można już karać za takie działania, specjalny artykuł w k.k. penalizujący właśnie ten rodzaj porwań nie wydaje się więc konieczny. W trybie ekstraordynaryjnym powstał również niezmiernie interesujący (i bardzo obszerny, dodajmy, bo liczący 350 stron) raport na temat opłat i kosztów sądowych w sprawach cywilnych, autorstwa Jacka Sadomskiego, Mikołaja Wilda, Marcina Dziurdy i Piotra Ryskiego. Zawiera on m.in. wyniki badania empirycznego blisko 2000 spraw. Te wielkie badanie miało m.in. na celu ustalenie zakresu zwolnień od kosztów sądowych, brak było bowiem do tej pory rzetelnych danych na ten temat. Raport zawiera również rozbudowane wnioski de lege ferenda zmierzające do uproszczenia systemu opłat i kosztów. Dodam, że to z naszej inspiracji doszło do kryminalizacji stalkingu. Zrealizowaliśmy badanie surveyowe na olbrzymiej próbie 10 tys. respondentów na temat nasilenia, form i profilu ofiar uporczywego nękania i okazało się, że stalking stanowi w Polsce poważny problem społeczny, jego zaś rozmiary przerosły nasze oczekiwania. Analiza ta powstała również w trybie nagłym.

(…)

ESz: Propozycje nowelizacji kodeksu karnego wyraźnie zmierzają do szerszego wykorzystania kar ograniczenia wolności i grzywien. Ale prof. Lech Gardocki w jednym z ostatnich tekstów na łamach Prawnika poddał w wątpliwość skuteczność grzywien, bo Polacy są mistrzami w udowadnianiu, że nic nie mają i to będzie kolejna kara niespecjalnie dotkliwa.

AS: Znów muszę odwołać się do naszego kolejnego, niedawno ukończonego, pionierskiego na gruncie polskim, badania (autorstwa Beaty Gruszczyńskiej, Marka Marczewskiego i wspomnianego już wcześniej Pawła Ostaszewskiego), które odnosiło się do spójności (a raczej jej braku) karania w poszczególnych okręgach sądowych. Wnioski były zaskakujące, bo okazało się, że są kolosalne różnice między poszczególnymi okręgami pod względem stylu karania, dosłownie tak jakby w bardzo zunifikowanym, było nie było, kraju uprawiano 45 różnych „polityczek kryminalnych”. Na ryzyko bezwzględnej kary pozbawienia wolności najbardziej są narażeni niepłacący alimentów w okręgu bielsko-bialskim (aż jedna czwarta kar bezwzględnych), najmniej zaś – w okręgu łomżyńskim, w którym nie wymierzono ani jednej takiej kary. Jazda samochodem pod wpływem alkoholu jest relatywnie najmniej „opłacalna” w okręgach płockim i bielsko-bialskim (ponad 2 proc. kar więzienia), zdecydowanie najbardziej zaś w okręgu siedleckim – 0 proc. kar izolacyjnych. Jak widać, sądy są niezmiernie pobłażliwe dla jeżdżących „po pijaku”. Będąc z kolei złodziejem omijałbym szerokim łukiem okręg bielsko-bialski, bo za kratki trafia tam aż 25 proc. z nich, czuł bym się natomiast stosunkowo bezpiecznie stając przed sądami okręgu łomżyńskiego, tam bowiem prawdopodobieństwo odsiadki za ten czyn jest już dziesięciokrotnie niższe.

Określone style karania widać jeszcze wyraźniej, gdy wziąć pod uwagę zbiorcze struktury kar orzekanych za pięć rozpatrywanych przestępstw. Skazania warunkowe stanowią blisko 80 proc. kar we wspomnianym już okręgu bielsko-bialskim, poniżej 20 proc. zaś – w słupskim, tarnobrzeskim i zamojskim.

Karę ograniczenia wolności zdecydowanie najczęściej orzekano w okręgu słupskim (aż 44 proc.), bardzo rzadko zaś (5 proc.) np. w okręgu nowosądeckim.

A grzywny przyjęły się najbardziej w sądach okręgów sieradzkiego, kieleckiego i zamojskiego (ponad 60 proc. skazań), najmniej zaś w okręgu bielsko-bialskim (zaledwie 8 proc.). Jak widać, repertuar sankcji jest wykorzystywany przez sądy rozmaicie i różnice w tej mierze przerosły nasze najśmielsze oczekiwania.

ESz: Czyli i grzywny, jak rozumiem, mogą się sprawdzać, trzeba tylko po nie sięgać.

AS: Właśnie. Gdzieś, bodajże w Krakowie, wprowadzono nawet taki bacik na niepłacących grzywny w postaci groźby wpisania na listę dłużników. To też poprawiło podobno skuteczność egzekucji grzywien. Jak się chce, to można. Być może to siła tradycji, bo są miejsca, gdzie już w latach 80. zasądzano i ściągano dużo grzywien, i tak pozostało do dziś. Większość sędziów lubuje się jednak w tych nieszczęsnych gołych zawiasach, orzekając je nagminnie.

(…)

ESz: Dziś to prokuratorzy są grupą głośno kontestującą reformę, która wejdzie w życie za niespełna rok.

AS: Bo trzeba będzie zacząć wysyłać na rozprawy autorów aktów oskarżenia, a to oznacza konieczność zdefiniowania na nowo modelu organizacyjnego prokuratury. W pewnym sensie będzie to dla niej rewolucja. A kto lubi rewolucje…

ESz: W dodatku chodzi o strukturę, która bardzo nie lubi zmian.

AS: Powiedziałbym, że ten opór wobec zmian cechuje całe środowisko prawnicze: prokuratorów, sędziów, ale także przedstawicieli innych korporacji zawodowych. Wszyscy czują się zagrożeni, emocje sięgają zenitu. Nie rozumiem, dlaczego. Czy to studia prawnicze uczą takiego konserwatyzmu, zachowawczości?

ESz: Są tacy, którzy uważają, że studia prawnicze niewiele uczą czegokolwiek.

AS: W dużym stopniu byłbym skłonny zgodzić się z tą tezą.

Rozmawiała Ewa Szadkowska