Podczas piątkowej konferencji prasowej prezes Izby Gospodarczej Komunikacji Miejskiej wskazywała na problem braku możliwości przeprowadzania przez pracodawców oferujących usługi transportu zbiorowego prewencyjnych, przesiewowych badań kontrolnych u swoich pracowników.
Podkreśliła przy tym, że – po ostatnich wydarzeniach w Warszawie - izba dostrzega przejawy upolitycznienia tematu. "A chciałabym podkreślić stanowczo, że temat polityczny nie jest" – powiedziała.
"Obwinianie naszych członków czyli spółek komunalnych przedsiębiorstw komunikacji miejskiej o zaniechania w obliczu braku podstaw prawnych i narzędzi jakie powinni mieć do dyspozycji – jest krzywdzące" – podkreśliła i wskazała, że izba alarmuje o tym problemie od ośmiu lat, kiedy to pijany motorniczy śmiertelnie potrącił dwie osoby w Łodzi.
Wyjaśniła, że izba - która jest największą organizacją zrzędzącą operatorów i organizatorów komunikacji miejskiej w Polsce - od 2012 roku apelowała do wielu ministerstw o umożliwienie wykonywania pracodawcom prewencyjnych badań na obecność alkoholu i substancji psychoaktywnych w organizmie przed dopuszczeniem ich do pracy. Jak wyliczyła, izba zwracała się w tej sprawie do ministra infrastruktury, ministra zdrowia, ministra rodziny, pracy i polityki społecznej, ministra cyfryzacji oraz premiera.
"Niestety od ponad roku nie otrzymaliśmy żadnej konkretnej odpowiedzi, byliśmy odsyłani z ministerstwa do ministerstwa" – zaznaczyła prezes IGKM. "Minister infrastruktury nie odpowiedział nam w ogóle, aż w końcu 14 sierpnia zeszłego roku otrzymaliśmy odpowiedź z ministerstwa zdrowia, że ministerstwo nie planuje zajęcia się procesem legislacyjnym" – dodała. Wskazała, że po ostatnim wypadku autobusu w Warszawie, zapewnienie pracodawcom prawa prewencyjnego badania pracownika, widać, że jest ono kluczowe dla zdrowia i bezpieczeństwa życia publicznego.
Wyjaśniła, że od lat problem stanowi art. 17 ustawy z 1982 roku o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, który pozwala na przeprowadzanie takiego badania, ale jeśli pracodawca nabierze uzasadnionych podejrzeń wobec pracownika, a dodatkowo badanie takie przeprowadzić może organ do tego uprawniony, czyli de facto policja.
"Nie może być tak, że pracodawca bez narzędzi jest zobowiązany do zapewnienia bezpieczeństwa i do kontroli pracowników" – mówiła. Wskazała jednocześnie, że sytuacja dodatkowo skomplikowała się w ubiegłym roku po oświadczeniu UODO, które w swym stanowisku stwierdziło, że ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi nie dopuszcza do prewencyjnych badań przez pracodawcę swoich pracowników.
"Problem dotyczy całej Polski, a nasi członkowie, działając nawet na granicy prawa, mimo wszystko próbują się jakoś ze związkami zawodowymi porozumieć – pobierają oświadczenia od swoich pracowników, próbują wpisywać to w regulamin pracy, czy też tworzyć misję i politykę firmy – natomiast wszystko to są półśrodki" - oceniła.
"Chciałabym, żeby nasz apel wybrzmiał jednoznacznie, że oczekujemy pilnej, natychmiastowej inicjatywy legislacyjnej, która da możliwość pracodawcom przeprowadzania badań przesiewowych" – apelowała. Podkreśliła, że chodzi o badania przesiewowe, prewencyjne, bez konieczności uzyskiwania zgody pracownika i bez konieczności uzasadnienia potrzeb przeprowadzania badania.
We wtorek na ul. Klaudyny na warszawskich Bielanach kierowca autobusu linii 181, będąc według prokuratury "po użyciu narkotyków", uderzył w cztery zaparkowane pojazdy i latarnię. Jedna osoba, pasażerka autobusu, została przewieziona do szpitala z ogólnymi obrażeniami.
Z kolei pod koniec czerwca będący pod wpływem amfetaminy kierowca autobusu miejskiego linii 186 spowodował wypadek na moście Grota-Roweckiego. W wyniku zdarzenia autobus spadł z mostu, zginęła jedna osoba, zaś cztery zostały ciężko ranne.
Sprawcy obu wypadków byli pracownikami firmy Arriva. Rzeczniczka spółki Joanna Parzniewska zapewniła w środę, że żaden z kierowców firmy nie wyjedzie bez badań na obecność narkotyków, a jeżeli odmówi, to zostanie odsunięty od obowiązków.