PiS zamierza zerwać z zasadą, że im więcej oblanych egzaminów na prawo jazdy, tym większe przychody ośrodków egzaminacyjnych. Wkrótce może dojść do rewolucji w ubieganiu się o uprawnienia – wynika z ustaleń DGP.

Zmiany zapowiadają posłowie Prawa i Sprawiedliwości. Co prawda nad nowelizacją przepisów dotyczących funkcjonowania systemu zdobywania uprawnień do kierowanie pojazdami pracuje Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa (MIB), ale zdaniem parlamentarzystów prace za bardzo się ślimaczą.

PiS nie podoba się system nadawania uprawnień, zgodnie z którym ośrodkom wręcz opłaca się oblewać kandydatów. W przypadku kat. B prawa jazdy opłata za test teoretyczny wynosi 30 zł, a część praktyczna to już wydatek 140 zł. Jak w 2015 r. podała Najwyższa Izba Kontroli, blisko 90 proc. przychodów wojewódzkich ośrodków ruchu drogowego, gdzie egzaminuje się kandydatów na kierowców, pochodzi z opłat egzaminacyjnych. To według NIK 60 mln zł w przypadku tylko siedmiu skontrolowanych ośrodków, a jest ich w kraju 49. Aż trzy czwarte ogółu wpływów WORD-ów to pieniądze, jakie ośrodkom zagwarantowały opłaty za egzaminy poprawkowe. Do tego zdawalność w Polsce jest dużo niższa niż np. w Niemczech, gdzie dochodzi do mniejszej liczby wypadków drogowych.

Dlatego główna propozycja zmian dotyczy tego, by pieniądze z egzaminów trafiały do budżetu państwa. Wówczas WORD-y mogłyby być finansowane przez resort infrastruktury lub wojewodów na podstawie przedłożonych budżetów. Miałoby to zagwarantować większą kontrolę nad finansami ośrodków oraz ostateczne zerwanie z zasadą, że większa liczba niezdających równa się większym wpływom jednostki egzaminującej. Kursanci dalej będą płacić za każdy egzamin, ale ośrodek nie będzie miał przynajmniej motywacji finansowej, by ich masowo oblewać.

Kolejna propozycja dotyczy możliwości przeprowadzania egzaminów w oparciu o infrastrukturę ośrodków szkolenia kierowców (szkół jazdy spełniających określone kryteria), co odciążyłoby WORD-y i skróciło kolejki. W grę wchodzi też bardziej transparentne przydzielanie egzaminatorów, np. rotacyjnie, w sposób odgórnie ustalony przez niezależny system informatyczny. Dziś dochodzi do sytuacji, w których egzaminy przeprowadzają egzaminatorzy nadzorujący, a nawet dyrektorzy WORD-ów, co rodzi pytania o bezstronność ośrodka, gdyby kandydat poskarży się na wynik egzaminu.

O ile zmiany podobają się części ekspertów, o tyle mniej entuzjazmu wykazują szefowie WORD-ów czy marszałkowie województw. – Równie dobrze to marszałkowie województw, a nie rząd, mogliby wyznaczać roczne budżety ośrodkom. To kolejny przykład recentralizacji państwa i zabierania kompetencji samorządom – komentuje Elżbieta Polak, marszałek woj. lubuskiego.

Na razie pewne jest to, że zmianom przyklasną kandydaci, a więc wyborcy. A chodzi o niemałą grupę – co miesiąc w Polsce po raz pierwszy wydawanych jest ok. 40 tys. praw jazdy.

LICZBY

38 713
tyle praw jazdy wydanych po raz pierwszy odebrano w styczniu 2017 r.

34,5 proc.
wyniosła średnia zdawalność egzaminów praktycznych na prawo jazdy w Polsce w 2014 r. W Wielkiej Brytanii 47 proc. osób, a w Niemczech 74 proc.

80
podejść do egzaminu na prawo jazdy odnotował polski rekordzista

>>> Polecamy: Strajk na lotniskach w Berlinie. Odwołano już prawie 650 lotów