Dziennikarz przygotowując materiał prasowy powinien starać się dotrzeć do prawdy. Nie musi jednak mieć niezbitych dowodów na to, że wszystko, co pisze, ma oparcie w faktach. Jeżeli naruszył dobra osobiste, ale działał rzetelnie w interesie społecznym, nie poniesie odpowiedzialności cywilnej – uznał Sąd Najwyższy.
Sprawa sięga 2003 r., kiedy to policja poprosiła redakcję „Super Expressu” o nagłośnienie akcji polegającej na wejściu do mieszkań dwóch braci.
Policjanci dokonali tam zabezpieczenia dużej liczby fotografii i kaset filmowych, na których utrwalono pornografię dziecięcą. Gazeta po przeprowadzeniu własnego śledztwa rozpoczęła publikację interwencyjnych artykułów. Pisała o skłonnościach pedofilskich braci, ujawniała zdjęcia i dane osobowe.
Jeden z braci został skazany przez sąd, natomiast przeciwko drugiemu Marianowi J. postępowanie umorzono. Marian J. wytoczył więc autorce publikacji proces karny, który zakończył się skazaniem jej za zniesławienie na rok pozbawienia wolności (w zawieszeniu na 2 lata) oraz 18 tys. zł. grzywny.
Marian J. wystąpił także z powództwem cywilnym, żądając od ówczesnego redaktora naczelnego gazety Mariusza Z. oraz wydawcy, przeprosin za publikacje naruszajace jego dobra osobiste oraz zadośćuczynienia w kwocie 1 mln zł.
Sąd okręgowy w postępowaniu cywilnym oddalił powództwo. Ustalił, że praca dziennikarska była rzetelna. Naruszenie, do którego doszło, nie miało charakteru bezprawnego, ponieważ publikacje miały na celu ostrzeżenie społeczności przed niebezpieczeństwem ze strony pedofilów. Gazeta działała więc w interesie społecznym, co wyłącza odpowiedzialność. Od tego wyroku wniesiono apelację, ale Sąd Apelacyjny podzielił te ustalenia.
Marian J. wniósł skargę kasacyjną do SN. Jego pełnomocnik, Michał Jaszewski, żądał uchylenia wyroków.
Wskazał, że wyrok skazujący dziennikarkę w procesie karnym przekłada się na winę redaktora naczelnego i wydawcy. Mieli oni bowiem kontrolę nad materiałami prasowymi, mogli weryfikować informacje, tym bardziej że nie była to publikacja jednorazowa.
Pełnomocnik pozwanych, mec. Barbara Kierepka powiedziała, że wyrok skazujący co do popełnienia przestępstwa co prawda wiąże sąd w postępowaniu cywilnym, ale może on dokonać własnych ustaleń. W innej sytuacji byłby tylko urzędnikiem ustalającym wysokość zadośćuczynienia, a postępowanie cywilne byłoby fikcją.
Barbara Kierepka podkreślała, że w procesie cywilnym wystarczy stwierdzenie rzetelności i staranności, by uznać, że czyn nie był bezprawny. Nie możemy wymagać od dziennikarzy, by dysponowali materiałem, jaki mają organy ścigania. Skazano dziennikarkę, a odpowiedzialność karna jest indywidualna.
SN oddalił kasację. Przyznał, że naruszyć dobra osobiste można każdym materiałem prasowym. Jednocześnie jednak podkreślił, że stwierdzenie bezprawności takiego naruszenia jest problematyczne.
Jak powiedział przewodniczący składu, sędzia Mirosław Bączyk, rzetelność dziennikarska nie polega na wykazaniu prawdy. Dziennikarz może stosować w publikacji uogólnienia czy nawet przesadnie opisać pewne kwestie, jeżeli działa w dobrej wierze. Wystarczy, że dziennikarz rzetelnie stara się do prawdy dotrzeć. Nie musi wykazać rezultatu tej pracy, tylko środki, jakimi się posługiwał i to zwalnia go od odpowiedzialności karnej.
Ponadto fakt skazania dziennikarki w postępowaniu karnym za niewykazanie prawdy nie przenosi się na bezprawność w ujęciu cywilistycznym. A tym bardziej nie przekłada się na odpowiedzialność redaktora naczelnego i wydawcy. Nie ma tu odpowiedzialności zbiorowej.

Wyrok Sądu Najwyższego z 29 marca 2012 r., sygn. akt I CSK 370/11.