Absolwencie prawa, nie idź tą drogą – tak przyszłych aplikantów ostrzegają notariusze. Oczywiście kieruje nimi troska o losy młodych ludzi. Po co mają się pchać do zawodu, który nie przynosi profitów?

Liczba podpisywanych aktów notarialnych spada, wzrasta za to liczba samych rejentów. Konkurencja jest coraz większa, a pracy coraz mniej. Wolny rynek wyciąga swe macki w kierunku notariatu. I to się rejentom nie podoba. Żądają od ustawodawcy, aby wziął ich pod ochronne skrzydła. W końcu to z jego winy tysiące młodych ludzi lada dzień zostanie notariuszami.

Apokaliptycznego obrazu kreślonego przez rejentów dopełniają sztywne stawki za czynności notarialne. Notariusz nie może sam zdecydować, ile weźmie za odciśnięcie pieczęci na dokumencie. I tutaj akurat brak zasad wolnorynkowych doskwiera rejentom. Krzyczą, że są przedsiębiorcami i tak, jak wszyscy muszą zarabiać na prowadzonej działalności. W walce o zachowanie monopolu szybko zmieniają maskę i odgrywają rolę troszczących się o bezpieczeństwo obrotu prawnego funkcjonariuszy publicznych.