Rząd postanowił uwolnić przedsiębiorców ze szponów sformalizowanego postępowania gospodarczego i... przekazać ich w szpony sędziego. A może jednak – trzymając się terminologii ornitologicznej – nie będą to szpony, a opiekuńcze skrzydła?

Senat po ciężkich bojach przyjął tzw. dużą nowelizację kodeksu postępowania cywilnego. Najważniejszą zmianą, jaką wprowadzi, jest zniesienie odrębnej procedury gospodarczej. Ale to przepisy, które pozwolą sędziemu zostać „gospodarzem” procesu, wywołały najwięcej dyskusji. I to nie tylko wśród senatorów, ale i prawników.

Sędziowie cieszą się ze zmiany, bo nie będą już musieli bez sensu czytać kilkusetstronicowych pism procesowych. Dodajmy – pism składanych tylko po to, aby odwlec wydanie wyroku. Z drugiej strony mają obawy, czy ustawodawca nie nakłada na nich zbyt dużej odpowiedzialności. Sami przecież będą musieli oceniać, jakie są intencje stron. Skąd ten niepokój? Być może stąd, że sędziowie często zapominają, iż ich podstawowym zadaniem nie jest interpretowanie paragrafów. Oni decydują nie tylko o wykładni prawa, ale przede wszystkim o ludzkich losach. Nie da się tego robić w sposób sprawiedliwy, nie korzystając z własnej intuicji.

Przed sędziami stoi jednak jeszcze jedno trudne zadanie. Będą musieli do swoich decyzji przekonać strony sporu. Trudno oczekiwać, że reforma przyjmie się szybko i bez oporów. Do tego przecież potrzeba nie tylko zmiany przepisów, ale także mentalności ludzkiej. Ale skoro nawet Ministerstwo Sprawiedliwości zaufało sędziom, to być może z czasem i strony przekonają się, że nie taki sędzia straszny, jak go malują!