Kończy się era bezkarnej wymiany plików pomiędzy internautami. Jeszcze wczoraj policja ścigała pojedynczych użytkowników sieci i przetrząsała akademiki, żeby znaleźć dowody przeciwko studentom zawiadującym lokalną siecią.
Dzisiaj odchodzi się od tej praktyki i przyłapuje na gorącym uczynku jednorazowo tysiące osób. Do walki z piratami zaangażowali się naukowcy i przedstawiciele rządów Unii Europejskiej. Ci ostatni doszli pod koniec ubiegłego tygodnia do porozumienia w sprawie nowych przepisów telekomunikacyjnych. Mają one pozwalać na odłączanie od sieci internetowych piratów. To na pewno duży ukłon w stronę globalnych koncernów fonograficznych i informatycznych, które od lat przedstawiały raporty o miliardowych stratach wywołanych działaniami piratów. Wszyscy zapominają jednak o tym, że pobranie zabezpieczonego pliku z sieci nie zawsze jest równoznaczne ze stratami dla posiadacza praw autorskich. Często przyczynia się do upowszechnienia dóbr kultury wśród internautów, których nie stać na zakup nowej płyty z muzyką czy filmem. W ślad za działaniami antypirackimi musi iść program ułatwiania obywatelom dostępu do treści intelektualnych. W pierwszej kolejności trzeba pomyśleć o obniżeniu cen oryginalnych nagrań oraz biletów do kin i teatrów.