Zwolennicy rozdzielenia funkcji ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego wreszcie będą mieli okazję do tryumfu. To, że już w przyszłym roku na czele śledczych nie będzie stał polityk, a doświadczony prawnik powoływany przez prezydenta, jest już prawie przesądzone.
Ma to być lek na wszystkie bolączki, jakie dziś trapią prokuraturę. Śledczy mają stać się teraz bardziej niezależni i odporni na polityczne wskazówki. Czy tak się jednak będzie, zależy wyłącznie od nich samych i tego, kto teraz stanie na ich czele. Każdy sam musi bowiem zatroszczyć się o swój kręgosłup moralny. Nawet najlepiej przeprowadzona reforma nie wyręczy w tym prokuratorów.