Zarządcy dróg będą mogli wreszcie zgodnie z prawem montować na sygnalizacji świetlnej sekundniki, które poinformują kierowców oraz pieszych o tym, ile sekund zostało do zmiany światła.
Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przygotowało wreszcie projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach (Dz.U. z 2003 r. nr 220, poz. 2181 ze zm.), który dopuszcza stosowanie liczników czasu na sygnalizacji świetlnej.
Projekt rozszerza definicję sygnalizacji świetlnej, która ma obejmować również wyświetlacze czasu informujące o tym, ile czasu zostało do zmiany świateł. Jak twierdzi resort, tego typu urządzenia powinny upłynnić ruch, a w efekcie przyczynią się do mniejszego zużycia paliwa i emisji CO2. Przy czym wyświetlacze czasu mogą być montowane jedynie na skrzyżowaniach z tzw. sygnalizacją stałoczasową, a nie akomodacyjną, która dostosowuje długość wyświetlania poszczególnych sygnałów od natężenia ruchu.
Tymczasem samorządowcy i podlegający im zarządcy dróg zgodnie twierdzą, że projekt jest spóźniony o kilka lat. Pierwsze sekundniki pojawiły się w Polsce już w 2008 r. Zamontowało je Opole, w którego ślady poszły następnie Wrocław, Toruń czy Zielona Góra. Niestety po ich zainstalowaniu okazało się, że jest to niezgodne z przepisami, co więcej poprzednie szefostwo resortu twierdziło wręcz, że zagraża niebezpieczeństwu. Efekt był taki, że np. wojewoda kujawsko-pomorski nakazał w 2014 r. je zdemontować.
– Urządzenia te znakomicie się sprawdzały. Bardzo pozytywnie zareagowali na nie kierowcy, którzy dzięki wyświetlaczom rzadziej wjeżdżali na skrzyżowanie na pomarańczowym świetle – stwierdza Agnieszka Kobus-Pęńsko, rzecznik Miejskiego Zarządu Dróg w Toruniu. Sekundniki zostały jednak zdjęte. I jest mało prawdopodobne, by wróciły. – Miasto inwestuje w inteligentne rozwiązania, więc miejsc ze stałoczasową sygnalizacją jest coraz mniej – przyznaje Agnieszka Kobus-Pęńsko.
Presji nie uległo jednak Opole. Tu sekundniki nadal działają na sześciu skrzyżowaniach. – Kierowcy bardzo sobie chwalą to rozwiązanie. Gdy w mediach ukazały się informacje o tym, że sekundniki powinny być demontowane, mieliśmy bardzo dużo telefonów od zwolenników wyświetlaczy – twierdzi Piotr Jurczyk z Miejskiego Zarządu Dróg w Opolu. – Z przeprowadzonych pomiarów ruchu na skrzyżowaniach, na których zastosowaliśmy takie rozwiązanie, płynność ruchu poprawiła się od trzech do ośmiu procent – dodaje Jurczyk.
Sekundników nie zdemontowano również na 21 skrzyżowaniach we Wrocławiu. – Wyświetlacze nie zastępują obowiązujących znaków drogowych i nie wyświetlają sygnałów drogowych, a jedynie przekazują informację o czasie trwania sygnału zielonego oraz czasie, jaki pozostał do jego wyświetlenia. Zostały one zastosowane jako urządzenia wspierające dla sygnałów nadawanych przez sygnalizację świetlną w celu zwiększenia płynności i przepustowości ruchu na poszczególnych wlotach, podobnie jak stosuje się elementy inżynierii ruchu w postaci słupków lub progów zwalniających, działając na rzecz uspokojenia ruchu – tłumaczy Małgorzata Szafran z biura prasowego wrocławskiego ratusza.
Nowe przypisy wejdą w życie dwa tygodnie po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw.
360 tys. zapłacił Wrocław za montaż i trzyletni serwis 119 sekundników
Etap legislacyjny
Etap w konsultacjach spolecznych