Nikt z rzeszy kontrolerów nie wykrył błędów w śledztwie w sprawie Marka Papały. Może dlatego, że nie czytali akt.
Ścieżka nadzoru nad prokuratorem Jerzym Mierzejewskim / Dziennik Gazeta Prawna
Prokuratora Jerzego Mierzewskiego, który zaliczył porażkę przed warszawskim sądem okręgowym w sprawie zabójstwa szefa policji gen. Marka Papały, w pewnym momencie nadzorowało aż 13 prokuratorów. Przez 15 lat postępowania w sumie jego pracę kontrolowało kilkudziesięciu przełożonych, ale nikt nie zauważył tego, co zarzucił śledczemu sąd – że ponoć wybiórczo traktował materiał dowodowy. – Nadzorujących doliczyłem do 40. Potem przestałem liczyć – powiedział Mierzewski po wyjściu z sali sądowej.
Każda zmiana na szczeblu ministra oznaczała wymianę ekipy rządzącej w prokuraturze od góry do dołu. Wymieniali się więc też nadzorujący.
– Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Jeśli prokuratora nadzoruje ponad 40 osób, to takie są skutki. To parodia. Prokurator powinien działać w strukturze sądownictwa i być kontrolowany przez jednego sędziego do spraw postępowania przygotowawczego, osobę, która od początku znałaby sprawę. Tylko taki nadzór gwarantowałby niezależność – ocenia prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.
– Nadzór w prokuraturze trzeba zlikwidować, bo jest niemerytoryczny. Prawdziwy może być tylko nadzór niezależnego sądu – uważa Jacek Skała, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP. Tłumaczy, że piętrowy, absurdalny nadzór w prokuraturze to norma w sprawach dużego kalibru. – Najczęściej ogranicza się on do żądania informacji na piśmie. Do rzadkości należą sytuacje, w których nadzorca zapoznaje się z aktami. Skoro zatem nadzorca nie czyta akt, to co może doradzić? – pyta retorycznie Jacek Skała.
Prokurator Mierzewski mówi, że nigdy nie skrytykowano kierunku, w jakim zmierzało postępowanie. – Żadnych poleceń czy wskazówek nie otrzymywałem na piśmie. Nadzorujący tylko odpytywali, co się w sprawie dzieje – relacjonuje śledczy.
Powstały tylko dwie analizy wskazujące na drobne braki w postępowaniu. Sporządzono je w Prokuraturze Krajowej.
– Prokuratura Generalna powtarza, że nadzorców jest 360. Bzdura. Wszyscy szefowie jednostek i zastępcy to faktycznie nadzorcy. Takich stanowisk jest tysiąc – dodaje Skała.
– Ta sprawa była prowadzona w innych czasach. Problemem był wówczas brak transparentności. Nie zawsze wiadomo było, kto podejmował decyzje skutkujące poleceniami, czemu sprzyjał brak kadencyjności szefów prokuratur – mówi prokurator Ryszard Tłuczkiewicz, dyrektor Biura Prokuratora Generalnego. I zapewnia, że dzisiaj proces decyzyjny jest transparentny, a polecenia wydawane są na piśmie.