Międzynarodowa kancelaria prawna chce ujawnienia wyroków dotyczących sporów inwestycyjnych. Jeśli Prokuratoria Generalna odmówi, prawnicy zapowiadają walkę przed sądami.
Spraw niewiele, za to kwoty olbrzymie / Dziennik Gazeta Prawna
Szykuje się poważny spór o jawność wyroków arbitraży inwestycyjnych, których stroną jest Polska. Chodzi o sprawy liczone nierzadko w miliardach. Wystarczy wspomnieć chociażby konflikt z Eureko dotyczący prywatyzacji PZU, gdzie wysokość roszczenia wynosiła 35 mld zł. Chociaż w tej sprawie Polska pochwaliła się wstępnym wyrokiem (zawarto porozumienie), to w innych konsekwentnie odmawia dostępu do treści całych orzeczeń, poprzestając co najwyżej na ujawnieniu ich sentencji.
Od roku o jawność wybranych rozstrzygnięć walczą członkowie organizacji społecznych typu watchdog. Jak ustaliła DGP, Prokuratorii Generalnej, która w takich sporach reprezentuje Skarb Państwa, przybył kolejny przeciwnik – międzynarodowa kancelaria Wolf Theiss Daszkowski. Walczy o dostęp do wszystkich wyroków. Złożyła wniosek w oparciu o ustawę o dostępie do informacji publicznej (Dz.U. 2001 r. nr 112, poz. 1198 z późn. zm). Gdy Prokuratoria odmówi, sprawa trafi do sądów administracyjnych.
– Wyroki zakończonych spraw arbitrażowych powinny być przez Polskę udostępnione. To kwestia otwartości państwa. W porównaniu z innymi krajami jesteśmy bardzo rygorystyczni i praktycznie nie ujawniamy orzeczeń w ogóle – uważa Paweł Kuglarz, radca prawny, partner w kancelarii Wolf Theiss Daszkowski.
Jakich informacji szuka kancelaria w orzeczeniach?
– Istotne jest to, jak rozumiane są pewne przepisy i te wyroki mogą być źródłem informacji na ten temat. Wpływają na sposób interpretacji prawa procesowego i materialnego – tłumaczy pobudki kancelarii Paweł Kuglarz.
Przekonuje, że jest przeciwny ujawnianiu tajemnicy przedsiębiorstwa. Dlatego nie domaga się danych technicznych czy handlowych.
– Ujawnienie tych informacji mogłoby narazić na szkodę przedsiębiorcę i nasze państwo – przyznaje, zaznaczając, że nie tłumaczy to jednak utajniania treści całych orzeczeń.

Bez asa w rękawie

Prokuratoria Generalna nie ma zbyt wielu argumentów w ręku w sporze o jawność orzeczeń. Przegrała już jedną sprawę przed WSA (sygn. akt II SAB/Wa 252/12) o dostęp do orzeczenia w sprawie Servier kontra Polska. Wyrok jest prawomocny. Twierdziła, że zasady dostępu do informacji publicznej nie mają zastosowania do wyroków arbitrażu ze względu na bilateralną (BIT) umowę międzynarodową, która stanowiła podstawę arbitrażu. Sąd nie zgodził się z tą interpretacją i nakazał prokuratorii rozpatrzenie wniosku o dostęp do wyroku arbitrażu. Zwrócił uwagę, że umowy BIT nie są ratyfikowane w drodze ustawowej. A tylko ratyfikacja mogłaby stanowić podstawę, by uznać je za przepisy szczególne, które wyłączałyby zastosowanie ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Prokuratoria skorzystała więc z innej furtki, jaką daje ustawa o dostępie do informacji publicznej, i ujawniła pierwsze dwie strony z liczącego ich 200 wyroku. Powołała się na to, że reszta stanowi tajemnicę inwestora.
Z tym nie zgadza się jeden z członków Sieci Obywatelskiej – Watchdog Polska (dawniej SLLGO) Krzysztof Izdebski, który zaskarżył decyzję prokuratorii do sądu administracyjnego.
Spór w tym przypadku dotyczy wyroku w sprawie, jaką francuski koncern farmaceutycznym Servier wytoczył Polsce, żądając niemal 35 mln euro (950 mln zł). Sprawa zakończyła się koniecznością zapłaty przez Polskę ponad 4 mln euro. Szczegółów jednak nie znamy.

Zrozumiała ostrożność

Rezerwa polskich władz jest dla niektórych prawników zrozumiała. Przekonują, że arbitraże oparte na umowach BIT są nieprzewidywalne – ponieważ tak naprawdę nie ma jednoznacznych przepisów. Nigdy nie wiadomo, czy inwestor nie potraktuje samego upublicznienia wyroku jako pretekstu do kolejnego sporu.
– Nie byłoby zbyt rozsądne wplątanie się w kolejny konflikt z inwestorem tylko z tego powodu, że mógłby on uznać, iż RP nie miała podstaw do upublicznienia wyroku wydanego w sprawie z jego udziałem – twierdzi dr Marcin Dziurda, radca prawny z kancelarii Linklaters, były prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa.
Polskie arbitraże inwestycyjne toczą się na zasadzie poufności – w szczególności te prowadzone zgodnie z regulaminem UNCITRAL. Ekspert przypomina, że na gruncie prawa międzynarodowego brak jest jednoznacznego formalnego argumentu, który przesądzałby, że wydane w ramach arbitraży inwestycyjnych wyroki mogą być upubliczniane.
– Polska nie jest stroną Konwencji Waszyngtońskiej, jako jeden z niewielu krajów Unii Europejskiej. Nie dotyczy nas zatem praktyka upubliczniania wyroków w ramach ICSID (International Centre for Settlement of Investment Disputes) – podkreśla Dziurda.
Według niego właśnie to mocno utrudnia decyzję o publikacji orzeczeń arbitrażowych. W przypadku krajów, które ratyfikowały konwencję waszyngtońską, upublicznianie wyroków jest w praktyce automatyczne.

Poufna strategia

– Inwestor, decydując się na działalność w Polsce, ma świadomość, że przyjdzie mu funkcjonować w ramach jakiegoś porządku prawnego. Jego elementem jest także ustawa o dostępie do informacji publicznej. W razie sporu przedsiębiorca nie może powoływać się na to, że jest zaskoczony, iż wynik rozstrzygnięcia może być ujawniony w oparciu o te regulacje – przypomina jednak Paweł Kuglarz. Podkreśla, że większe gwarancje zachowania tajemnicy daje postępowanie mediacyjne.
Zwolennicy ujawniania orzeczeń odpowiadają przeciwnikom, że arbitraż, tak samo jako każde postępowanie sądowe, jest w pewnym sensie nieprzewidywalny. A tu chodzi o spory już zakończone, czyli wiadomo, jak zostały określone prawa i obowiązki stron postępowania.
– Jeżeli brak podpisania konwencji waszyngtońskiej jest argumentem przeciwko jawności wyroków, to tym bardziej Polska powinna ją podpisać. Konwencję podpisało już 158 krajów. Nieuczynienie tego przez Polskę wraz z przedstawianą argumentacją świadczy zatem wyłącznie o tym, że Polska świadomie nie chce ujawniać treści wyroków i znajduje się nawet nie na końcu, a koniuszku ogona – ocenia Izdebski.
Zwolennicy pełnej poufności arbitrażu przypominają, że orzeczenia mogą służyć do poznania strategii procesowej Polski przez podmioty, które dziś są już stroną podobnych sporów lub rozważają wniesienie roszczeń.
– Na podstawie każdego wyroku sądowego można wprawdzie wiele dowiedzieć się o sposobie rozumowania stron, jednakże nie można na tej podstawie – bez dostępu do akt postępowania – odtworzyć całej strategii procesowej – odpiera ten argument Paweł Kuglarz.
Z kolei Izdebski nie widzi nic złego w tym, że inne podmioty dowiedziałaby się na podstawie wyroku, w jaki sposób strona Polska prowadziła postępowania. Dla niego wysuwanie takiego argumentu przez przeciwników jawności orzeczeń to niezrozumienie zasady jawności państwa.
– To państwo występuje w tym sporze i musi ono działać przejrzyście. Poza tym z samego wyroku trudno wyczytać strategię procesową. Tym bardziej że rybunał arbitrażowy może utajnić dokumenty składane w toku samego postępowania – argumentuje Izdebski.
Przypomina, że sądy powszechne publikują swoje orzeczenia w internecie. Te też mogą dotyczyć sporów z państwem i z nich również może wynikać strategia stosowana przez Prokuratorię.
– Zatem czy sądy mają przestać to robić z uwagi na zagrożenie, że ktoś pozwie kogoś lub Skarb Państwa, bo został pokrzywdzony w podobnej sprawie? Polska powinna rozwiązywać swoje problemy, a nie zamiatać je pod dywan – dodaje Izdebski.
O wyrok arbitrażu wystąpił, bo chciałby dowiedzieć się przede wszystkim, jak funkcjonuje nasze państwo.
– Czy jest przyjazne dla inwestorów? Czy jego urzędnicy podejmują właściwe decyzje? Jakie są koszty podjęcia tych decyzji? Kto jest wreszcie odpowiedzialny za ich podejmowanie? To chyba nie są przesadne oczekiwania obywatela żyjącego w demokratycznym państwie prawa, szczególnie w kontekście art. 45 i 61 konstytucji – pyta retorycznie Izdebski.
Polska konsekwentnie odmawia dostępu do treści całych orzeczeń
Sentencja jawna, ale uzasadnienie niekoniecznie
Dlaczego prokuratoria broni jak niepodległości poufności wyroków arbitraży, których stroną była Polska?
Piotr Rodkiewicz, p.o. prezes Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa: Prokuratoria ujawniła część jednego z orzeczeń. Z kolei odmówiła upublicznienia fragmentu, który stanowi w naszej ocenie tajemnicę inwestora, który pozwał Polskę. Nie mam wątpliwości, że sentencja orzeczenia powinna podlegać ujawnieniu. Z kolei już uzasadnienie niekoniecznie. Niektóre jego części muszą być poufne, bo dotyczą inwestora, sposobu prowadzenia przez niego działalności.
Mogę sobie wyobrazić, że ujawnienie tych informacji mogłoby narazić go na utratę reputacji lub naruszenie tajemnicy firmy. A to może zaowocować kolejnymi roszczeniami przeciwko Polsce. Również z punktu widzenia Skarbu Państwa zachowanie poufności ma głęboki sens. Ujawnienie argumentacji i strategii procesowej byłoby co najmniej lekkomyślnością. Dawałoby ewentualnym przeciwnikom procesowym Polski potężny oręż w toczących się lub ewentualnie w planowanych postępowaniach.
Ale pytanie, czy tę strategię procesową Polski można chronić, powołując się na tajemnicę inwestora?
Ustawa o dostępie do informacji publicznej daje każdemu obywatelowi szeroko zakrojone prawo do informacji. Ale cel tej regulacji nie może narażać państwa polskiego na szkody. Trudno na wyroki nałożyć klauzule niejawności, choćby z czysto technicznych powodów. Sądy administracyjne zwróciły uwagę, że umowy stanowiące podstawę arbitraży nie są ratyfikowane w drodze ustawowej.
A tylko umowa ratyfikowana w ten sposób mogłaby stanowić przepis szczególny, który wyłącza ustawę o dostępie do informacji publicznej. Z tym argumentem nie możemy dyskutować. Dlatego ujawniliśmy część orzeczenia. Można powoływać się zaś na instrumenty, które daje nam sama ustawa o dostępie do informacji publicznej, czyli tajemnicę przedsiębiorstwa.
Ale chodzi o to, że wyroki mogą zawierać także informacje o tym, jakich błędów dopuściła się nasza administracja wobec inwestora i kto jest winny tych zaniechań. W końcu przecież odszkodowania Polska wypłaciła nie bez powodu.
Jeśli ktoś podnosi taki argument, to może złożyć zawiadomienie do prokuratury o wszczęcie postępowania w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa. Można zapytać także właściwe organy o te kwestie, wnioskować o przeprowadzenie kontroli. Wyrok nie jest źródłem tych informacji.