Ministerstwo Infrastruktury ponownie skieruje do konsultacji projekt nowelizacji kodeksu drogowego, który ma kompleksowo uregulować kwestie związane z urządzeniami transportu osobistego. Zalicza się do nich m.in. rolki czy hulajnogi (przynajmniej te z silnikiem). Dokument został wpisany ponownie do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów.
– Konsultacje zostaną powtórzone, ale tym razem już nie będą tak długie, jak przy pierwotnej wersji projektu – zapewnia Szymon Huptyś, rzecznik prasowy resortu. Wszystko dlatego, że zasadniczy trzon projektu zostanie ten sam, ale w szczegółach nowa wersja będzie się nieco różnić. Czego dotyczą różnice? Tego na razie przedstawiciele ministerstwa nie chcą ujawnić. – W tym momencie jest jeszcze za wcześnie, by zdradzać szczegóły, ale niedługo upublicznimy nową, zaktualizowaną wersję projektu – dodaje Huptyś.
To już pewne, że wbrew wcześniejszym obietnicom ministra Andrzeja Adamczyka nowych przepisów nie uda się uchwalić na wiosnę. Teraz, zgodnie z planem, w tym czasie można się spodziewać dopiero zatwierdzenia projektu przez rząd. Nie wiadomo też, czy nie zostanie wydłużony okres vacatio legis. W związku z określeniem parametrów technicznych takich jak rozmiar czy waga urządzeń objętych nowymi regulacjami – w procesie poprzednich konsultacji zgłaszano potrzebę wydłużenia okresu na dostosowanie się do zmian.
Przypomnijmy. Według poprzedniej wersji projektu do kategorii UTO mają być zaliczone urządzenia napędzane elektrycznie, o szerokości do 90 cm, długości do 125 cm i masie własnej, która nie przekracza 25 kg. Czyli np. e-hulajnogi, segwaye, jednokołowe skutery (tzw. airwheel) czy deskorolki elektryczne. Co ważne, maksymalna prędkość, z jaką będą mogły legalnie jechać te pojazdy, nie może przekroczyć 25 km/h.
Nie wiadomo, czy ta definicja ulegnie zmianie, bo jak wskazywało np. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, powyższą definicję wypełniają też np. elektryczne wózki inwalidzkie. W każdym razie uprawnienia kierującego UTO miałyby być niemalże takie same jak osoby kierującej rowerem.
Czyli co do zasady użytkownik UTO będzie zobowiązany do korzystania z dróg dla rowerów. W przypadku braku ścieżki rowerowej będzie się można poruszać po jezdni, ale tylko gdy obowiązuje na niej ograniczenie do 30 km/h. Oznacza to, że hulajnogą elektryczną nie będzie można jeździć na większości dróg w miastach, gdzie co do zasady dopuszczalna prędkość wynosi 50 km/h. Jezdnią będzie można jeździć np. w strefie zamieszkania, w której obowiązuje ograniczenie do 20 km/h.
Natomiast jeżeli ani nie ma infrastruktury rowerowej, ani jezdni z ograniczeniem prędkości do 30 km/h, wówczas elektryczną hulajnogą czy jednokołowcem będzie można poruszać się po chodniku. Tych z kolei brakuje na wsiach, co sprawia, że legalne poruszania się hulajnogą elektryczną w takich miejscowościach może okazać się niemożliwe.
Największe kontrowersje budzi właśnie warunkowe (w przypadku braku ścieżki rowerowej) dopuszczenie do poruszania się UTO po chodniku. Obecna sytuacja, w której użytkownicy elektrycznych hulajnóg jeżdżą w zasadzie jak chcą (zarówno po chodnikach, jak i ścieżkach), co i rusz prowadzi do niebezpiecznych incydentów z udziałem pieszych. Wielu ekspertów postuluje, by ze względów bezpieczeństwa zakazać użytkownikom UTO korzystania z chodników lub przynajmniej wprowadzić w tych miejscach znaczne ograniczenie dozwolonej prędkości.
Etap legislacyjny
Projekt ponownie wpisany do wykazu prac legislacyjnych Rady Ministrów