Pierwszą decyzją personalną podjętą przez ministra sprawiedliwości na podstawie kontrowersyjnych przepisów pozwalających mu według własnego widzimisię wymieniać prezesów sądów było postawienie Macieja Strączyńskiego na czele Sądu Okręgowego w Szczecinie.
– To osoba mocno związana z wiceministrem sprawiedliwości Łukaszem Piebiakiem. Nie jestem więc tym zaskoczony – komentuje Bartłomiej Starosta, sędzia Sądu Rejonowego w Sulęcinie, przewodniczący Forum Współpracy Sędziów.
Że duża część zmian na stanowiskach prezesowskich może być inspirowana właśnie przez wiceministra Piebiaka, przyznawał on sam w wywiadzie udzielonym DGP w sierpniu br. Wówczas pytany o to, czy zmiany nie są przeprowadzane tylko po to, aby obsadzić sądy swoimi ludźmi, mówił: „Doszukiwanie się takich niecnych zamiarów po naszej stronie jest nieuprawnione. Wielokrotnie już zwracałem publicznie uwagę, że minister sprawiedliwości jako polityk podlega codziennej wręcz ocenie opinii publicznej. A ta dotyczy również sprawności postępowań sądowych. Byłoby więc rzeczą co najmniej ryzykowną z punktu widzenia jego wizerunku, gdyby wymieniał dobrych, sprawnych prezesów na tych, którzy nie będą sobie radzić.”
Trudno obecnie ocenić, czy sędzia Strączyński sprawdzi się w nowej roli. Już teraz można jednak stwierdzić, że jest to postać kontrowersyjna. Będąc prezesem Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, z którą to funkcją pożegnał się w 2016 r., zasłynął z bezkompromisowych wypowiedzi na temat działań polityków podejmowanych w stosunku do sądownictwa. Jest też cenionym karnistą – orzekał w najgłośniejszych procesach w kraju. To on wydawał m.in. wyrok w procesie „Wampira ze Świnoujścia” i serii gwałtów na kobietach.