Projektodawcy podobnie jak przy okazji poprzednich nowelizacji zapewniają, że najnowszy projekt, gdy już wejdzie w życie wywrze pozytywny wpływ na zdrowie Polaków i…otaczające nas środowisko. Trudno jest jednak wykluczyć, że efekt pozytywnych zmian zniwelują te negatywne. A o tym ciągle mówi się zbyt mało.

Co miałoby się zmienić

Przypomnijmy, że najnowszy konsultowany obecnie projekt (numer UD213 w rządowym wykazie prac legislacyjnych) zakłada wprowadzenie:

- zakazu sprzedaży jednorazowych papierosów elektronicznych. Zakaz miałby być kategoryczny.

- zakazu sprzedaży innych wyrobów z nikotyną, które nie są wyrobami tytoniowymi albo wyrobami powiązanymi. Chodzi m.in. o gumy, tabletki, spray do nosa i ust oraz napoje z nikotyną. Miałyby być one sprzedawane wyłącznie „w reżimie farmaceutycznym, poprzedzonym procesem oceny dokumentacji rejestracyjnej, charakteryzującej ich właściwości farmakodynamiczne, farmakokinetyczne oraz potwierdzającej ich skuteczność i bezpieczeństwo stosowania”,

- zakazu sprzedaży aromatycznych saszetek nikotynowych (woreczków nikotynowych). Dozwolona byłaby więc wyłącznie konsumpcja saszetek o aromacie tytoniowym.

Za złamanie dwóch pierwszych zakazów groziłaby nawet grzywna w wysokości do 200 tys. zł, kara ograniczenia wolności lub obie kary łącznie.

Jakie mogą być skutki finansowe

Projektodawcy szacują w ocenie skutków regulacji projektowanej nowelizacji, że budżet państwa straci na nowych zakazach blisko 4 mld zł na przestrzeni następnej dekady. Branża i analitycy są jednak przekonani, że są to szacunki błędne i nazbyt optymistyczne. Ich zdaniem budżet może stracić nawet 3 mld zł rocznie. Na przestrzeni dekady byłoby to więc nawet 30 mld zł. Dlaczego? Tu właśnie kryją się potencjalne wątpliwości.

Zarówno w uzasadnieniu projektu jak i jego OSR nie znajdziemy ani słowa o „szarej strefie” czy też o sprzedaży nielegalnej. W tym drugim dokumencie znajdziemy jedynie odniesienia do skutków obowiązującej już nowelizacji z 20 lutego br. Dz.U. z 2025 r., poz. 340). Przypomnijmy, iż zakłada ona, że od 1 lipca br. sankcyjnie opodatkowany zostanie płyn do jednorazowych papierosów elektronicznych (40 zł doliczane do zwykłej stawki czyli 0,96 zł od każdego mililitra płynu). Od 1 sierpnia br. z kolei opodatkowane akcyzą zostaną saszetki nikotynowe i inne wyroby nikotynowe. Stawka podatku od nich będzie rosła co roku zgodnie z wprowadzoną jeszcze w 2021 r. „mapą akcyzową podwyżek stawek akcyzy”. To oznacza, że w 2025 r, stawka podatku wyniesie 150 zł od 1 kg, rok później 200 zł od 1 kg, a w 2027 r. wyniesie docelowe 250 zł od 1 kg.

Zakłada się, że w 2026 r. lutowa nowelizacja przyniesie 280 mln złotych z tytułu akcyzy i 64 mln złotych z tytułu VAT w przypadku jednorazowych e-papierosów i około 12 mln zł z tytułu opodatkowania akcyzą saszetek nikotynowych w latach 2026-2027.

Wprowadzenie zakazów z najnowszego projektu (a także zakazów z nowelizacji, która trafiła na biurko Prezydenta) oznacza jedno. Ani złotówka z tytułu sankcyjnego podatku od jednorazowych papierosów nie trafi do budżetu. Wpływy budżetowe z opodatkowania saszetek będą zaś pomijalne. Zmaleją też wpływy z opodatkowania innych zamienników tradycyjnych wyrobów tytoniowych, co oznacza iż rządzący świadomie rezygnują z milionów przekonując o pozytywnym wpływie zakazów.

Czy jest to decyzja świadoma na którą zgodziło się Ministerstwo Finansów? DGP zapytała o stanowisko biuro prasowe resortu, ale nadal nie uzyskaliśmy odpowiedzi.

A pamiętajmy, ze twórcy najnowszego projektu nie analizują także innych potencjalnych skutków swoich pomysłów, a więc rozrostu „szarej strefy”. Istnieje obawa, że ten może być ogromny.

Szara strefa radzi sobie doskonale

Zgodnie z najnowszym, opublikowanym w maju br. raportem Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej blisko 8 mln naszych rodaków nadal pali papierosy (około 28 proc.). W rzucaniu nałogu nie pomogła moda na bycie fit czy podwyżki podatku od papierosów wchodzące w życie co roku na podstawie akcyzowej mapy drogowej (Dz.U. z 2021 r., poz. 2313). Przypomnijmy, że opracowany w jej ramach kompromis z branżą tytoniową skutkuje tym, że akcyza od wyrobów tytoniowych (także nowatorskich wyrobów, suszu tytoniowego, cygar itp.) rosłaby co roku o 10 proc. Kompromis został jednak złamany w nowelizacji z 18 października 2024 r. (sygn. Dz.U. z 2024 r., poz. 1681) oraz w nowelizacji z lutego br. Podwyżki będą jeszcze wyższe i obejmą większą kategorię produktów (m.in. e-papierosy czy saszetki nikotynowe). Czy ciągłe podwyżki podatku pomogły odzwyczaić palaczy od nałogu? Majowy raport mógł dać na to odpowiedź. Zerknijmy w związku z tym na niedawny raport firmy doradczej KPMG z którego wynika, iż w 2024 r. szara strefa w branży tytoniowej wzrosła z do 4,3 proc. z około 3,6 proc. (w 2023 r.). Nielegalnie sprzedawane było więc 1,85 mld papierosów (w 2023 r. około 1,5 mld sztuk). Budżet tracił w ten sposób równowartość 312 mln euro. Co więcej w czwartym kwartale 2024 r. szara strefa była już na poziomie 6,7 proc. Polacy mimo cyklicznych podwyżek akcyzy nie rezygnowali więc z nałogu, a raczej znajdowali wyroby tytoniowe u nielegalnych sprzedawców. Czy taką tendencję mogłyby odwrócić najnowsze proponowane zakazy? Odpowiedź wydaje się oczywista.

Decyzje dawno podjęto, ale nie przemyślano?

A jak częstsze zakupy w szarej strefie bez nadzoru nad składem wyrobów przełożą się na zdrowie Polaków? Ustawodawca unika tej kwestii w treści OSR i pozostaje mieć nadzieję, że poprawi tę kwestię. Pamiętajmy, że zgodnie z art. 118 ust. 3 Konstytucji RP „Wnioskodawcy przedkładając Sejmowi projekt ustawy, przedstawiają skutki finansowe jej wykonania”. Wydaje się, że konstytucyjnie gwarantowane przedstawienie wpływu ciągle zmieniających się przepisów na budżet państwa powinien uwzględniać kwestie na które wskazały najnowsze raporty, a nie wyłącznie uzasadniać decyzje które zostały podjęte już dawno temu. A dlaczego miałyby zostać podjęte już dawno temu? Zerknijmy na sprawozdanie stenograficzne z dyskusji posłów, która odbyła się przy okazji przyjmowania nowelizacji podatkowej z 20 lutego br. Posłanka sprawozdawca Krystyna Skowrońska uzasadniała nowelizację koniecznością zmniejszenia atrakcyjności zamienników tradycyjnych wyrobów tytoniowych (stałyby się droższe), pozytywnym wpływem zmian na zdrowie (rezygnacja z używek niewątpliwie go ma), a nawet pozytywnym wpływem na środowisko (rosnąca konsumpcja jednorazowych e-papierosów i znajdujących się w nim substancji jest problemem środowiskowym). Wątpliwości zgłaszali jednak inni posłowie. Roman Friz z Konfederacji zwracał uwagę na wspomniane już niebezpieczeństwo wzrostu szarej strefy na skutek wysokich podwyżek podatku. Posłanka Józefa Szczurek-Żelazko z Prawa i Sprawiedliwości zauważyła z kolei, że opodatkowanie saszetek i innych wyrobów nikotynowych według OSR tamtego projektu de facto nie spowoduje wzrostu ich ceny ani spadku sprzedaży. Posłanki Wioleta Tomczak (Polska 2050) i Józefa Wicha (Nowa Lewica) zgadzały się na projekt, ale wprost zapowiadały że rządząca koalicja będzie chciała pójść dalej m.in. w kierunku wprowadzenia „zakazu produkcji i sprzedaży saszetek smakowych w naszym kraju”. Już wtedy głosowano więc nad opodatkowaniem wyrobów, które miały być zakazywane. Czy świadczy to o spójnej strategii w walce z uzależnieniem czy też z „szarą strefą”? Wydaje się, że można w tym miejscu zacytować Marka Tatałę z Fundacji Wolności Gospodarczej, który stwierdził, iż „Oceny Skutków Regulacji to często excelowa fikcja. Przeciąga się wartości w komórkach i zakłada liniowość efektów".
Czy można z tego wyciągnąć jakiś wniosek? Być może ten, który przedstawił niedawno prof. Robert Gwiazdowski, który zadał pytanie „skoro tak dbamy o zdrowie obywateli, to dlaczego nie zakażemy sprzedaży papierosów tradycyjnych, które nie dość, że zawierają nikotynę, to jeszcze – jak czytamy na opakowaniach – „powodują raka”? Jak nie wiadomo, o co chodzi, to pewnie chodzi o pieniądze. Bynajmniej nie te budżetowe. Bo przecież ktoś na tym straci, a ktoś inny zyska – pisał profesor Gwiazdowski. Wątpliwości w tym zakresie można zrozumieć.