Prokuratorzy wysłani w marcu przez Antoniego Macierewicza do odległych jednostek wojskowych miesiąc później dostali dekrety od prokuratora generalnego. Wynika z nich, że ich nowym miejscem pracy – po likwidacji odrębnej prokuratury wojskowej – są prokuratury cywilne.
W obrocie prawnym funkcjonują więc sprzeczne ze sobą rozstrzygnięcia. Pomysłu na rozwiązanie tej sytuacji nie ma Prokuratura Krajowa. Pytana o to, która decyzja powinna być wykonana – ministra obrony narodowej czy prokuratora generalnego – nabiera wody w usta.
Niewykonane decyzje
Z ustaleń DGP wynika, że prokuratorzy byłych prokuratur wojskowych, decyzjami szefa MON wysłani do odległych od Warszawy liniowych jednostek wojskowych, nigdy decyzji tych nie wykonali. Zostali bowiem równocześnie skierowani przez prokuratora generalnego – w niecały miesiąc po decyzji MON – do jednostek w prokuraturze cywilnej. – Nie możemy być w dwóch miejscach naraz. Nie mamy zdolności bilokacyjnych. MON chciałby, abyśmy zostali zwykłymi żołnierzami w jednostkach wojskowych, a według decyzji PG nadal jesteśmy prokuratorami i wykonujemy swoje obowiązki prokuratorskie, zgodnie ze swoim wykształceniem i doświadczeniem zawodowym – tłumaczy były prokurator wojskowy.
Śledczy nie wykonali decyzji MON, bo rozstrzygnięcia uznają za bezprawne, noszące znamiona szykan. – Przepisy są jasne. To nie minister obrony narodowej samodzielnie wskazuje prokuratorowi, nawet wojskowemu, gdzie ma pełnić służbę. Konieczny jest wniosek naczelnego prokuratora wojskowego. Mamy więc do czynienia z naruszeniem prawa – uważa Dariusz Korneluk, związany z powstającym stowarzyszeniem Lex Super Omnia, były prokurator apelacyjny w Warszawie.
Ponadto, zdaniem samych zainteresowanych, możliwość pełnienia służby wojskowej przez żołnierza zawodowego w rezerwie kadrowej nie dotyczy prokuratorów i sędziów wojskowych.
Co ciekawe, decyzje szefa MON dotknęły tylko kilku prokuratorów, którzy mieli do czynienia ze śledztwem w sprawie katastrofy smoleńskiej – rzeczników prasowych Naczelnej Prokuratury Wojskowej oraz oskarżycieli, którzy polecieli do Smoleńska lub Moskwy po 10 kwietnia 2010 r.
Zdaniem jednego z zainteresowanych wygląda to na osobistą dintojrę ministra obrony, który w Sejmie ubiegłej kadencji przewodniczył zespołowi badającemu katastrofę smoleńską i wielokrotnie dawał wyraz swego niezadowolenia z pracy prokuratury wojskowej oraz jej rzeczników prasowych.
Prokuratura cywilna
Dziwne jest też to, że śledczym, którzy nie wykonali decyzji MON, wynagrodzenia dalej płaci resort obrony, a nie prokuratura. Jak informuje jeden z oskarżycieli, inni byli prokuratorzy wojskowi otrzymują wynagrodzenia od prokuratury cywilnej, bo po kwietniowej likwidacji prokuratury wojskowej zostali delegowani do instytucji cywilnej, jaką jest prokuratura.
Zdezorientowani oskarżyciele podejmują próby ustalenia swojego statusu. – Pracujemy w prokuraturze, wykonujemy swoje obowiązki, a wynagrodzenia wypłaca nam MON, z którym już nic nas nie łączy. Szef MON łamie prawo, a instytucje państwa, w tym prokurator Generalny, i opinia publiczna milczą – skarżą się prokuratorzy.