Warto by wprowadzić nowe rozwiązania prawne dotyczące imprez niemasowych, które na gruncie polskiego ustawodawstwa są praktycznie nieuregulowane - pisze dr Mateusz Dróżdż.

W ostatnich tygodniach mieliśmy do czynienia z wyjątkową kumulacją imprez, które szczególnie interesowały prawników zajmujących się szeroko rozumianym bezpieczeństwem wydarzeń. Mam tu na myśli kolejno piłkarskie mistrzostwa Europy we Francji, odbywający się w Warszawie szczyt NATO, festiwal Woodstock oraz Światowe Dni Młodzieży Kraków 2016. Przy okazji tych tak różnych wydarzeń ujawniły się kolejne paradoksy i mankamenty ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych.

Co istotne, tylko w przypadku Euro 2016 oraz festiwalu Woodstock można było mówić o imprezie masowej. Nie był nią natomiast szczyt NATO, mimo że nad bezpieczeństwem tysięcy jego uczestników pracowała olbrzymia grupa osób. To samo dotyczy Światowych Dni Młodzieży, których organizacja została uregulowana przez szczegółowy akt prawny – ustawę z 18 marca 2016 r. o szczególnych rozwiązaniach związanych z organizacją wizyty papieża w Polsce oraz Światowych Dni Młodzieży. Termin „impreza masowa” obejmuje bowiem wydarzenia o charakterze sportowym lub artystyczno-rozrywkowym. Stąd spod jej zakresu wyłączone są wydarzenia religijne czy choćby rodzinne. Imprezą masową nie będzie więc msza święta czy wesele, nawet jeżeli uczestniczyłyby w nich miliony osób.

Wróćmy jednak do zakończonych ponad trzy tygodnie temu mistrzostw Europy w piłce nożnej. Jak można się było spodziewać, turniej sprowokował wiele dyskusji na temat problemu zabezpieczenia meczów piłkarskich przed futbolowym chuligaństwem. Zamieszki, do których doszło w Marsylii przed meczem Anglia–Rosja, spowodowały, że rozgrywki te złośliwie nazwano mistrzostwami latających krzeseł. Na szczęście podczas samego turnieju nie doszło do zdarzeń o charakterze terrorystycznym, czego wszyscy najbardziej się obawiali.

Nie było też bardzo istotnych naruszeń prawa ze strony polskich kibiców. Jeśli już zdarzyły się jakieś incydenty, były to po prostu bójki. Generalnie trzeba podkreślić, że w porównaniu z poprzednimi meczami wyjazdowymi reprezentacji Polski mistrzostwa Europy były turniejem bardzo spokojnym.

Co ciekawe, we Francji nie obowiązuje żaden akt prawny na wzór polskiej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Podczas Euro 2016 na biletach uprawniających do wstępu na mecz nie zamieszczano nawet żadnych danych identyfikujących ich posiadaczy (włączając w to imię i nazwisko). Przy wejściu na stadion większość osób poddawano natomiast bardzo drobiazgowej kontroli. Mimo to dosyć często podczas meczów odpalane były środki pirotechniczne. Należy jednak zaznaczyć, że większość zdarzeń naruszających prawo miała miejsce poza stadionami (wyjątkiem były poważne naruszenia francuskich przepisów przez kibiców Rosji oraz Chorwacji). Eksperci wprost tłumaczyli, że były one spowodowane przede wszystkim złą organizacją stref kibica, a także przekierowaniem większości służb do zabezpieczenia imprezy przed ewentualnymi zamachami terrorystycznymi. Jest to szczególnie istotne w kontekście polskiej ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. W mojej ocenie nie trzeba bowiem po raz kolejny zaostrzać jej przepisów w stosunku do meczów piłkarskich, gdyż nie są już one wydarzeniami, które wymagałyby aż tak rygorystycznego podejścia. Jak pokazało Euro 2016, naruszenie porządku publicznego ma zazwyczaj miejsce poza terenem imprez masowych. Kultura kibicowania w przypadku większości polskich miłośników piłki nożnej także uległa radykalnej zmianie.

Cały felieton czytaj w eDGP.