Opieszałość resortu finansów spowodowała, że za przestępstwa giełdowe nic dziś nie grozi. W wyniku nieuwagi wykastrowano przepisy karne kluczowej ustawy.
Emitenci od 3 lipca 2015 r. żyją w zupełnie nowej rzeczywistości. Tego dnia weszło w życie unijne rozporządzenie MAR (Market Abuse Regulation), które wywróciło rynek do góry nogami. Co więcej, część unijnych regulacji jest niezgodnych z postanowieniami polskiej ustawy o obrocie instrumentami finansowymi (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 94 ze zm.). Komisja Nadzoru Finansowego odpowiedzialna za nadzór nad rynkiem wskazała więc, które przepisy rodzimego aktu należy stosować, a których nie.
Okazało się jednak, że to właśnie do tych „nieaktualnych” wprost odwołują się przepisy karne ustawy. To zaś, zdaniem ekspertów, powoduje, że przestępstwa przeciwko obrotowi – jak choćby wykorzystywanie informacji poufnych – uległy faktycznej depenalizacji. A to fatalne wieści dla wszystkich zainteresowanych inwestycjami. Podejmowanie ryzyka na giełdzie w momencie, gdy np. członek zarządu dużej spółki jest w stanie wpłynąć w niemal dowolny sposób na kurs jej akcji, jest bowiem co najmniej nierozsądne.
Brak sankcji
Unijne rozporządzenie stosuje się bezpośrednio. Ale kar wskazanych w MAR stosować jeszcze nie można: akt ten wskazuje bowiem minimalne sankcje, które powinny przyjąć państwa członkowskie. Kary więc powinny wynikać z ustawy krajowej.
Polska ustawa o obrocie przewiduje takie: spójrzmy choćby na art. 180. Określa on, że kto wbrew zakazowi, o którym mowa w art. 156 ust. 2 pkt 1, ujawnia informację poufną, podlega grzywnie do 2 mln zł albo karze pozbawienia wolności do lat 3 albo obu tym karom łącznie. I tu pojawia się kłopot. Artykuł 156 znajduje się bowiem na opublikowanej przez KNF liście przepisów, których już nie należy stosować.
– Oznacza to, że zastosowanie w obecnym stanie prawnym sankcji karnych z ustawy o obrocie stanowiłoby naruszenie zasady nullum crimen sine lege (bez ustawy nie ma przestępstwa – red.), a także zakazu stosowania wykładni rozszerzającej i analogii na niekorzyść oskarżonego – twierdzi Artur Bilski, prawnik z Instytutu Prawa Cywilnego UW, który dostrzegł lukę.
Jego zdaniem, gdyby wyjść z założenia, że kary nadal mogą być nakładane, karalibyśmy za naruszenie przepisów, które nie mają już mocy obowiązującej.
Wyjaśnienie komisji
Inaczej twierdzą jednak przedstawiciele KNF. Łukasz Dajnowicz z komisji przekonuje, że większość przepisów obowiązującej ustawy powtarza obowiązki z MAR i przepisy te nie są ze sobą sprzeczne. Tak jest chociażby przy zakazie manipulacji czy zakazie ujawniania i wykorzystywania informacji poufnej.
– Skoro więc naruszenie przepisów MAR stanowi jednocześnie naruszenie dotychczasowych przepisów krajowych, to jest możliwe ich sankcjonowanie – wskazuje Dajnowicz. Innymi słowy KNF stoi na stanowisku, że co prawda art. 156 ustawy o obrocie nie należy już stosować, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by dalej stosowane były przepisy karne odwołujące się do niego. Jest to bowiem zgodne z wykładnią unijnego rozporządzenia.
– Pamiętajmy, że mamy do czynienia z przepisami karnymi. A tu jakakolwiek analogia czy dorozumiane stosowanie sankcji jest niedopuszczalne – ripostuje mec. Bilski.
Zgadza się z nim adwokat Radosław Płonka, partner w kancelarii Płonka Ozga i ekspert BCC.
– Stanowisko KNF jest niewłaściwe. Absolutnie niedopuszczalne jest rozszerzające interpretowanie przepisów karnych, a z takim mamy do czynienia w tym przypadku – twierdzi prawnik.
I dodaje, że skoro przepis karny odwołuje się do przepisu nieaktualnego, którego emitentom wręcz nie wolno stosować, pociągnięcie kogokolwiek do jakiejkolwiek odpowiedzialności karnej byłoby niezgodne z konstytucją. I to nawet w sytuacji, gdy co do zasady wszyscy zgodzą się co do tego, że przepis karny w porządku prawnym powinien się znajdować.
Eksperci uważają więc, że obecnie – od 3 lipca, gdy zaczęło obowiązywać MAR, do dnia wejścia w życie nowelizacji ustawy o obrocie (który jeszcze nie jest znany) – mamy do czynienia z okresem, gdy na rynku panuje wolnoamerykanka. Zdaniem prawników nawet gdy KNF zdecyduje się powiadomić prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, sprawa zostanie umorzona z powodu braku znamion czynu zabronionego.
Dlatego też – co podkreślają zgodnie Bilski i Płonka – nowelizacja ustawy o obrocie powinna zostać ekspresowo przyjęta. W przeciwnym razie stan bezkarności za naruszenia będzie się przedłużał.
Problem w tym, że prace nad ustawą trwają już od przeszło dwóch lat. I na razie nie wyszła ona jeszcze nawet z Ministerstwa Finansów. Sam resort na nasze pytania w ogóle nie odpowiedział.