Prof. Kamil Zaradkiewicz nie jest już dyrektorem zespołu orzecznictwa i studiów w biurze Trybunału Konstytucyjnego.

Konstytucjonalista będzie teraz zajmował stanowisko asystenta i eksperta jednego z sędziów TK.

Jak napisano w uzasadnieniu decyzji o wypowiedzeniu umowy, do której dotarł portal wpolityce.pl, Zaradkiewicz wypowiadał się w mediach jako urzędnik państwowy, jednak otrzymał na to zgody, a nawet się o nią nie ubiegał.

W rozmowie z portalem konstytucjonalista broni się, że prezentując obowiązujący stan prawny i teorie prawnicze nie przedstawiał się jako dyrektor zespołu orzecznictwa i studiów w biurze TK. "Co najwyżej to mnie tak prezentowano, co skądinąd jest zgodne z prawdą." - mówi Zaradkiewicz, dodając, że w trakcie spotkania z 10 sędziami prezes Andrzej Rzepliński stwierdził, że nie mają już do niego zaufania. "Pytając o przyczyny takiej deklaracji, usłyszałem w odpowiedzi, że „zostałem wezwany nie po to, aby ze mną rozmawiać, tylko, abym wysłuchał ich stanowiska”. To pokazuje atmosferę wokół mnie" - mówi Zarakiewicz.

Zaznacza też, że nie rozmawiał z sędziami, których zaufanie utracił, wsparł go natomiast sędzia Wiesław Johann z Krajowej Rady Sądownictwa oraz trzech innych sędziów trybunału. „Nie podzielamy stanowiska dotyczącego oceny publicznych wypowiedzi pracownika TK profesora Kamila Zaradkiewicza. Pan dyrektor Zaradkiewicz nie utracił naszego zaufania” – napisali w liście do prezesa Andrzeja Rzeplińskiego sędziowie TK Zbigniew Jędrzejewski, Julia Przyłębska i Piotr Pszczółkowski oraz trzej prawnicy wybrani do TK przez PiS, lecz nieorzekający w nim obecnie (Henryk Cioch, Lech Morawski i Mariusz Muszyński).