Światowe media są zgodne, że prawnicy są jedną z niewielu grup zawodowych, którą może cieszyć wynik referendum w sprawie opuszczenia UE przez Wielką Brytanię. Przynajmniej na początku.
Jak donosi dziennik „Financial Times”, firmy prawnicze nie nadążają z odbieraniem telefonów i emailu od zaniepokojonych swoją przyszłością klientów. Do tego stopnia, że niektóre z nich musiały uruchomić specjalne gorące linie.
Chociaż większość klientów na razie prosi tylko o poradę, co nie ma od razu bezpośredniego przełożenia na wzrost stawek, to za jakiś czas firmy mogą stanąć przed koniecznością restrukturyzacji i spisywania nowych kontaktów. To z kolei będzie oznaczało potężny skok liczby roboczogodzin.
Tygodnik „The Times” zauważa zaś, że Wielka Brytania będzie potrzebowała setek negocjatorów, którzy sprawnie opracują nowe zasady współpracy z Unią Europejską.
Kiedy jednak skończy się okres przejściowy, a po wprowadzeniu ograniczeń handlowych wiele brytyjskich firm zmieni swoją siedzibę, zapotrzebowanie na prawników może znacząco spaść.
„Jeśli sektor finansowy wyniesie się w Wysp, miejsca pracy w sektorze prawniczym będą znikać” – powiedziała telewizji NBC Anu Bradford, profesor prawa z Columbia University. Zdaniem ekspertów można spodziewać się na przykład mniejszej liczby fuzji przeprowadzanych w Wielkiej Brytanii, czyli najbardziej dochodowych dla prawników transakcji.
EŚ