Z rządowego programu wsparcia korzystać mogą również ci, którym odebrano dzieci. Nikt bowiem nie weryfikuje, czy składający wniosek nie został pozbawiony władzy rodzicielskiej.
Posłankę Małgorzatę Niemczyk (PO) zaniepokoiły doniesienia o nieoczekiwanym skutku rządowego programu 500+: nagłym zainteresowaniu osób pozbawionych praw rodzicielskich – również takich, które latami nie interesowały się dziećmi – tym, by latorośle wróciły do domu. Posłanka ostrzega, że takie przypadki wyrządzą szkodę małoletnim, których biologiczni rodzice „zaczną nagle kochać przez pryzmat pieniądza”. Zapytała więc w interpelacji m.in. o to, ile już złożono wniosków o przywrócenie praw rodzicielskich (patrz: ramka) oraz w jaki sposób przyjmujący wnioski o 500+ weryfikują to, czy dany rodzic nie ma np. odebranych praw rodzicielskich.
Państwo ufa
– Regulacje nie nakładają na rodzica ubiegającego się o świadczenie wychowawcze obowiązku udowadniania, w postaci zaświadczeń, oświadczeń, czy innych dokumentów, braku pozbawienia ich władzy rodzicielskiej – przyznaje wiceminister sprawiedliwości dr Marcin Warchoł. Dzieje się tak – jak tłumaczy w odwiedzi na interpelację – gdyż ustawa o pomocy państwa w wychowywaniu dzieci (Dz.U. z 2016 r. poz. 195 – dalej u.p.p.w.d.) opiera się na zasadzie zaufania państwa do obywateli. Zaznacza jednak, że czasami właściwe organy przyznające świadczenia rodzinne z urzędu mają wiedzę o sytuacji prawnej danej rodziny, np. z uwagi na fakt, że jest już objęta różnymi systemami wsparcia. Przypomina też, że zgodnie z ustawą rodzic może ubiegać się o 500 zł wyłącznie na dziecko należące do rodziny. A jej członkowie wskazywani są we wniosku o 500+. – We wniosku zawarte jest także oświadczenie, że wnioskodawca podał w nim prawdziwe dane, tj. w szczególności że dane dziecko, na które ubiega się o świadczenie wychowawcze, pozostaje na jego utrzymaniu i wspólnie z nim zamieszkuje, i oświadczenie, że jest świadomy odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia w zakresie podanych danych – podkreśla wiceminister.
Osoba podająca nieprawdę naraża się więc na odpowiedzialność karną za składanie fałszywych oświadczeń (grozi za to kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat). Prócz tego zobligowana jest do zwrotu nienależnie pobranych środków. Pytanie, czy to wystarczy.
– Zapewne konieczność zwrotu pobranych środków nie na wszystkich zrobi wrażenie. Tym bardziej że takie problemy dotyczyć będą raczej osób, które nie będą już miały z czego oddać – odpowiada adwokat Zbigniew Krüger z Kancelarii Krüger & Partnerzy.
W jego ocenie jednak widmo odpowiedzialności karnej powinno już robić wrażenie.
KRS o dzietności
Tymczasem prezydencka nowela kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, nad którą pracuje już Senat, zakłada, że pieniądze z 500+ nie będą wpływały na wysokość zasądzanych alimentów. Projekt jest reakcją na tekst DGP, w którym alarmowaliśmy, że na programie zaczynają korzystać przede wszystkim dłużnicy alimentacyjni – sądy bowiem obniżają należne alimenty dla dzieci, które mogą otrzymać rządowe wsparcie („Alimenty minus 500 plus” – DGP 77/2016).
Pomysł ten nie przypadł do gustu Krajowej Radzie Sądownictwa. Przekonuje ona, że sądy powinny same ustalać wysokość zasądzanych alimentów w zależności od konkretnego przypadku. Wprowadzany automatyzm może zaś negatywnie wpłynąć na... dzietność w Polsce. Powód? Może doprowadzić do sytuacji, w której „jedynym beneficjentem świadczenia wychowawczego będą dzieci uprawnione do świadczenia alimentacyjnego, podczas gdy sytuacja dziecka nieuprawnionego do świadczenia wychowawczego, a pozostającego na utrzymaniu osoby zobowiązanej do uiszczania świadczenia alimentacyjnego, będzie zdecydowanie gorsza i nieuzasadniona społecznie”. KRS pochyla się więc nad losem dzieci w nowych rodzinach, zakładanych przez rodzica zobowiązanego do łożenia na swe pierwsze dzieci.
Ta argumentacja nie przemawia jednak do prawników.
– Celem świadczenia wychowawczego nie miało być pokrycie już istniejących potrzeb małoletnich dzieci, ale umożliwienie im pokrywania potrzeb, których do tej pory rodzice nie byli w stanie zaspokoić. KRS domaga się de facto możliwości obniżania alimentów ze względu na świadczenie z programu 500+, a to jest sprzeczne z celem ustawy – uważa adwokat dr Magdalena Matusiak-Frącczak.
Argumentów KRS nie rozumie również adwokat Krzysztof Świeczkowski – sam będący zwolennikiem miarkowania alimentów w zależności od pobierania 500+. W jego ocenie rozumowanie KRS jest obarczone błędem logicznym.
– Jeśli świadczenie wychowawcze byłoby uwzględniane przy ustalaniu wysokości alimentów i prowadziło do ich obniżenia, to wtedy na kolejne dziecko w nowym związku może chętniej zdecydować się osoba zobowiązana do płacenia alimentów, która zostanie odciążona finansowo. Jeśli jednak świadczenia tego nie będzie się uwzględniać przy alimentach, to osobą bardziej skłonną do posiadania kolejnego potomka może być opiekun dziecka uprawnionego do alimentów – zauważa.
W ocenie mec. Świeczkowskiego za tym, by sądy zachowały kontrolę nad wysokością zasądzanych alimentów, przemawia co innego.
– Może dojść przykładowo do sytuacji – w praktyce nierzadkiej – że rodzic sprawujący opiekę nad dzieckiem utrzymuje się ze świadczenia wychowawczego, świadczenia z funduszu alimentacyjnego oraz zasiłków – zauważa mec. Świeczkowski.
A zgodnie z ustawą dochody te nie będą uwzględniane przy orzekaniu o alimentach. Formalnie więc rodzic taki nie ma środków do życia.
– Z drugiej strony zaś będzie rodzic mający na utrzymaniu drugie dziecko, na przykład z nowego związku, a uzyskujący minimalne wynagrodzenie, z którego nie da się wyegzekwować całości alimentów na rzecz pierwszego dziecka. Osoba taka będzie obciążona nadmiernym, niesprawiedliwym obowiązkiem alimentacyjnym tylko dlatego, że sąd nie będzie mógł uwzględnić przy orzekaniu o alimentach dochodów faktycznie uzyskiwanych przez drugiego z rodziców – podkreśla ekspert.
Etap legislacyjny
Ustawa czeka na głosowanie w Senacie