Radca prawny Michał Paprocki: Decydując o wyborze wspólnika powinniśmy przede wszystkim ocenić, czy uzupełniamy się zdolnościami merytorycznymi, kompetencjami w zarządzaniu organizacją i finansami, a w końcu – umiejętnościami w sprzedaży usług. Dwóch świetnych merytorycznie prawników, którzy nie wiedzą, jak pozyskiwać klientów i zarządzać organizacją, to słaba drużyna.

Ewa Maria Radlińska: Wyniki egzaminu radcowskiego i adwokackiego wkrótce. I wielu szczęśliwcom przyjdzie do głowy naturalna w takiej sytuacji myśl: zakładamy kancelarię. Korporacje prawnicze nie pomagają utrzymać entuzjazmu na wysokim poziomie i mówią: na rynku jest przesyt, prawnicy nie mają na opłacenie ZUS. Ale czy ktokolwiek widział umierającego z głodu prawnika?

Michał Paprocki: Myśl „zakładamy kancelarię” już w pierwszym momencie brzmi bezsprzecznie świetnie. Przed oczami pojawiają się sceny z seriali telewizyjnych i filmów o prawnikach, fragmenty książek Johna Grishama. Dodatkowo, liczne przykłady udanych przedsięwzięć innych prawników, w tym znajomych, przekonują nas, że sukces to pewnik. Jednak przede wszystkim należy pamiętać, że to nie jest nadzwyczajny rodzaj działalności gospodarczej i tak samo podlega on wszelkim prawom rynku oraz ryzyku.

EMR: To może - w celu minimalizowania ryzyka - warto odpowiedzieć na jedno z ogłoszeń znajdujących się na tablicach w korytarzach budynków samorządów prawniczych czy w internecie właśnie w sprawie poszukiwania wspólnika. Dzwonić?

MP: Podkreślając wagę rzeczywistych uwarunkowań, najprościej odwołać się do konkretnego przykładu, case study. Teoretyczne rozważania pozostawmy z boku. „Namówił lis jaskółkę, by z nim zawarła spółkę (…)” pisał Jan Brzechwa. „(…) Mówią odtąd jaskółki, że niedobre są spółki”. Lis wykorzystał brak doświadczenia oraz brak rozwagi wspólnika i dbał jedynie o własną korzyść. Takie mogą być skutki nieprzemyślanego i nieprzygotowanego wspólnego przedsięwzięcia. To zaledwie początek. Taka spółka musi działać w określonym otoczeniu biznesowym, a i tu nie brakuje mielizn.

EMR: Czyli takie poszukiwania wspólnika to zły pomysł?
MP: Z pewnością wybór wspólnika nie może być kwestią przypadkową. Pamiętajmy, że to jest decyzja, która będzie miała wpływ na nasze dalsze życie. Wynik przedsięwzięcia będzie sumą wspólnych decyzji, wspólnej pracy. Nie możemy podejmować tej decyzji w ciemno. To jak płynięcie kajakiem po krętej i bystrej rzece. Wspólnicy będą zmuszeni wiosłować razem, wspólnie podejmować decyzje, wspólnie ponosić ich konsekwencje. Jeśli jeden z nich nie będzie wiosłował, to albo będzie musiał to nadrobić ten drugi, albo będzie płynąć się wolniej. Jeżeli każdy będzie wiosłował po swojemu – będą się kręcili w kółko i wpadali na przeszkody. Łańcuch jest tak silny, jak jego najsłabsze ogniwo. Podzielenie się kosztami, odpowiedzialnością, zadaniami, a tym samym i korzyściami zawsze obarczone jest ryzykiem. Jednocześnie, takie komplementarne, synergiczne połączenie sił pozwala zwiększyć efektywność, konkurencyjność, atrakcyjność przedsięwzięcia. To bardzo ważne na początku.
EMR: Wróćmy na ląd. No to na co taki młody prawnik powinien zwracać uwagę jeżeli jednak chce odpowiedzieć na takie ogłoszenie?

MP: Decyzja o wspólnym przedsięwzięciu powinna być przemyślana. Decydując o wyborze wspólnika powinniśmy przede wszystkim ocenić, czy nasza współpraca stanowi wartość dodaną: czy uzupełniamy się zdolnościami merytorycznymi, kompetencjami w zarządzaniu organizacją i finansami, a w końcu - umiejętnościami w sprzedaży usług. Dwóch świetnych merytorycznie prawników, którzy nie widzą, jak pozyskiwać klientów i zarządzać organizacją, to słaba drużyna.

EMRL Co jeszcze?

MP: Przed podjęciem decyzji warto przedyskutować założenia wspólnego przedsięwzięcia: plany rozwoju spółki, plany osobiste, proponowane zasady inwestowania we wspólny biznes oraz podziału zysku, planowana liczba godzin przeznaczana na pracę oraz w razie potrzeby możliwość poświęcania czasu wolnego, zakres ryzyka, które jest się w stanie podjąć i zakres odpowiedzialności. Musimy ocenić, czy mamy wspólną wizję przedsięwzięcia, czy jesteśmy w stanie stworzyć zgrany zespół, czy jest chemia. Dobrzy wspólnicy, jak drużyna sportowa, muszą rozumieć się bez słów, każdy wie, co ma robić i wie, co zrobi ten drugi.

EMR: A co w przypadku różnicy zdań?

MP: W końcu „czyste układy czynią przyjaciół”. Ważne jest, aby przyszli wspólnicy wypracowali umowę, która jasno określa zasady współudziału, łącznie z zasadami ewentualnego zakończenia wspólnego przedsięwzięcia. Taki dokument powinien jasno określać zasady podejmowania decyzji, szczególnie w przypadku braku jednomyślności.
EMR: Czego się dowiedzieć o przyszłym wspólniku, o którym na początku wie się jedynie to, że jest autorem ogłoszenia?

MP: Podstawowe znaczenie ma rozmowa z potencjalnym wspólnikiem w celu ustalenia, czy nasze wspólne przedsięwzięcie biznesowe ma sens, czy mamy zbieżną wizję. Nadto, co powinno być rzeczą naturalną dla każdego prawnika, powinniśmy zweryfikować naszego partnera biznesowego, jego wiarygodność, referencje, doświadczenie. Zawsze powinniśmy uważać na „złote interesy” i lukratywne inwestycje. W każdej grupie ludzi znajdą się tacy, którzy za nasz zainwestowany kapitał będą obiecywali pozyskanie spektakularnych spraw, duży zwrot z inwestycji oraz nadludzkie zaangażowanie. Równie ostrożnie należy traktować osoby, które nie wiedzą, co chciałyby robić, nie mają żadnego doświadczenia, ale zdecydowały się założyć kancelarię, częstokroć nie za własne środki.
EMR: Wszedłby pan w taki biznes? MP: Wydaje mi się, że nie. Przede wszystkim, nie lubię podejmować decyzji w taki spontaniczny sposób, poza tym staram się ograniczać ryzyko. Randka w ciemno zawiera w sobie element hazardowy. Poza tym w trakcie mojej aplikacji zawsze starałem się planować naprzód i nie być zaskoczonym zdanym egzaminem. Wtedy również byłem zwolennikiem nauki od doświadczonych osób oraz zdobywania kolejnych szczebli. Przepisów i teorii nauczyć się można samemu, systematycznie (korzystając z odpowiednich publikacji, systemów informacji prawnej) można to przełożyć na praktykę, ale pewnej zręczności, sprytu, techniki, sposobu myślenia najlepiej uczyć się od bardziej doświadczonych prawników. Bardzo ceniłem sobie rady mojego patrona i przełożonego, dzisiaj wspólnika. Później doszła kolejna lekcja: praca i budowanie relacji z klientem, utrzymywanie tych relacji. Miałem świadomość, że pozycję prawnika, oprócz pracowitości, wiedzy merytorycznej i pewności siebie, wyznacza doświadczenie oraz zrealizowane projekty, sprawy. Pracując w kancelarii miałem szanse na zmierzenie się ze sprawami, które były dużo większym wyzwaniem niż te, które mógłbym realizować w ramach debiutującej kancelarii. Ta cierpliwość popłaciła. Po zdanym egzaminie radcowskim zostałem przyjęty do grona wspólników kancelarii i to czas kolejnych lekcji: zarządzania organizacją, finansami, relacje z klientami, pozyskiwanie nowych klientów, budowanie kontaktów. Ten model sprawił, że w gronie wspólników kancelarii tworzymy bardzo zgrany zespół, możemy na siebie liczyć w każdej sytuacji, mamy do siebie olbrzymie zaufanie, znamy się i znamy swoje pozycje na boisku.

EMR: Dobrze zakładać kancelarię z przyjaciółmi z lat studenckich czy aplikacji?

MP: Wielokrotnie słyszałem opinie, że to najlepszy sposób, żeby stracić przyjaciela. Nie jestem zwolennikiem tego poglądu. Naszych przyjaciół, naszych znajomych znamy dużo lepiej, znamy ich słabe i mocne strony. Wiemy, na co możemy z ich strony liczyć. Mamy do nich zaufanie. Warunkiem dobrej współpracy jest jasne określenie celów i zasad oraz umiejętność mówienia rzeczy wprost. Reszta podlega tym samym zasadom, o których rozmawialiśmy w stosunku do osoby obcej. Osoba, z którą się przyjaźnimy, niekoniecznie musi być dobrym kandydatem na wspólnika.

EMR: Czy to w ogóle dobry pomysł zakładać kancelarię zaraz po zdanym egzaminie zawodowym?

MP: To zależy. Musimy sobie najpierw odpowiedzieć na pytanie, czy my i nasi wspólnicy dysponujemy odpowiednim doświadczeniem prawniczym oraz biznesowym, wyczuciem, świadomością ryzyka oraz zdolnością do przyjęcia odpowiedzialności. Choć niezależność oraz praca na własny rachunek może być niezwykle atrakcyjna, należy pamiętać, że warto się do tego przygotować, trzeba umieć to zaplanować. Tradycja terminowania u mistrza zanika, wydaje się nieatrakcyjna, pracochłonna i czasochłonna. Prawda jest taka, że tu nie ma drogi na skróty. To, czego się nie nauczymy od bardziej doświadczonych, będziemy musieli przećwiczyć na własnej skórze. Takie uczenie się na własnych błędach może być całkowicie nieopłacalne. W mojej ocenie warto na początku posiąść tajniki profesji, organizacji pracy kancelarii, ale i dojrzeć intelektualnie i mentalnie, sprawdzić samego siebie, a w końcu poznać rynek, w funkcjonującej na rynku kancelarii. Właśnie po to, żeby nie być jak wspólnik lisa w przywołanym przykładzie. Może nam się wydawać, że podołamy tym wyzwaniom sami, ale musimy pamiętać, że warunek przygotowania i doświadczenia będzie aktualizował się z każdym kolejnym krokiem naprzód.

EMR: No to jak naprawdę wygląda sytuacja na rynku?

MP: Wiele „młodych” kancelarii jest zamykanych, ponieważ w długim okresie nie są w stanie wypracować zysku. Podaż radców i adwokatów na rynku jest w ostatnich latach znacząca i konkurencja na rynku nowozakładanych kancelarii jest duża. Jednym z podstawowych warunków konkurencyjności, póki nie ma się wyrobionej marki, jest cena usługi. Warto na samym początku sprawdzić biznesplan całego przedsięwzięcia, ocenić popyt oraz możliwość wypracowania zysku przy określonej efektywności.

Rozmawiała: Ewa Maria Radlińska