Czy obecny kryzys dotyczący Trybunału Konstytucyjnego można rozwiązać na poziomie zwykłych ustaw? Czy należy w obecnej sytuacji porywać się na zmianę konstytucji? Jakie piętno obecny spór odciśnie na całym systemie prawnym? Między innymi na te pytania odpowiadali eksperci podczas zorganizowanej przez DGP debaty.

Przedstawiane przez rządzących propozycje rozwiązania kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego dowodzą jednego: albo cynicznie udają, że nie rozumieją, jakich wartości fundamentem jest konstytucja, albo rzeczywiście nie mają o tym pojęcia

W tej chwili należy powstrzymać się od jakichkolwiek prób dokonywania zmian w ustawie zasadniczej – przestrzegają uczestnicy debaty zorganizowanej przez Dziennik Gazetę Prawną.

– Jeżeli konstytucja to łańcuchy, które mają nas powstrzymywać w momentach choroby, to takie rozhuśtanie i chaos jak obecnie jest najgorszym momentem na wykuwanie sobie odpowiednich łańcuchów czy hamulców – uważa prof. Ewa Łętowska, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku.

Z kolei dr hab. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, zwraca uwagę, że według samej Konstytucji RP niewzruszalnym fundamentem są takie wartości, jak godność, wolność, zasada demokratycznego państwa prawnego, podział władz. – Niekonstytucyjna zatem będzie zmiana ustawy zasadniczej, która te wartości zniszczy – zwraca uwagę. A Jerzy Stępień, były prezes TK, dodaje, że w konstytucji można znaleźć więcej takich zasad. – Są one niezmienne i są dorobkiem całego rozwoju cywilizacyjnego – komentuje.

Tymczasem – jak wynika z opinii uczestników debaty – obecni politycy albo cynicznie udają, że tego wszystkiego nie rozumieją, albo rzeczywiście nie mają o tym pojęcia. Świadczyć o tym mogą chociażby przedstawiane w ostatnim czasie pomysły na zażegnanie kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego.

–Pojawiły się próby politycznego rozwiązania kryzysu, mające polegać m.in. na wygaszeniu kadencji wszystkich sędziów TK. A przecież to oznaczałoby negację prawa. I to jest zjawisko bardzo niebezpieczne – ostrzega prof. Ewa Łętowska. Jej zdaniem obecnie próbuje się konstytucję wydrążyć, odebrać jej motor, którego jednym z trybów jest właśnie trybunał.

Zdaniem prof. Bohdana Zdziennickiego, byłego prezesa TK, gdyby już miało dojść do ewentualnych zmian w ustawie zasadniczej, to każda z nich – z wyjątkiem kwestii czysto technicznych – powinna przejść referendum. – Przecież naród przyjął konstytucję właśnie w drodze referendum. Jest ona kotwicą, na której opierają się nasz ustrój społeczny, gospodarczy i polityczny oraz wszystkie prawa i wolności ludzi. Pochopna zmiana może prowadzić do tego, co miało miejsce w wielu krajach Europy w latach 30. XX wieku – ostrzega były prezes trybunału.

Oczywiście pewne zmiany w konstytucji – zdaniem uczestników debaty – są faktycznie niezbędne i powinny być dokonane w odpowiednim czasie. Sęk w tym, że powinny iść dokładnie w odwrotnym kierunku, niż to się obecnie proponuje.

Czy obecnie mamy do czynienia z głębokim kryzysem konstytucyjnym, czy może są to zwyczajne tarcia pomiędzy równorzędnymi władzami?

Dziennik Gazeta Prawna
Bohdan Zdziennicki Obecny kryzys jest wymierzony w trójpodział władz i pojęcie demokratycznego państwa prawnego, czyli w art. 2 i 10 konstytucji. W tej chwili trójpodział władzy jest mocno zakwestionowany. Można to zaobserwować, przyglądając się działaniom i wypowiedziom polityków. Obecnie władze ustawodawcza i wykonawcza stanowią iunctum z jednym centrum politycznym, które nimi kieruje. Tak też było przed 1989 r., kiedy to władza była jednolita, a jedynie w jej ramach były rozdzielone kompetencje. No ale dziś mamy jeszcze niezależną władzę sądowniczą. Nie ma więc co się dziwić, że istnieje silna potrzeba podporządkowania jej w ramach całej władzy państwowej.
Mamy więc atak wymierzony we władzę sądowniczą, w jej atrybuty, czyli niezależność i niezawisłość. Obecna władza polityczna podpiera się przy tym mandatem pochodzącym z wyborów. I twierdzi, że jest to jedyny mandat demokratyczny. A przecież to nieprawda, że jest to mandat jedyny. O ile w przypadku władzy wykonawczej i ustawodawczej rzeczywiście można tak twierdzić, to w przypadku władzy sądowniczej niemniej ważny mandat wynika z samej konstytucji, przyjętej w wyniku referendum. Poza tym społeczeństwo przecież potrzebuje niezawisłych, niezależnych sądów. Każdy chce, aby właśnie taki sąd rozpatrywał jego sprawę. Trybunał więc obok mandatu konstytucyjnego ma mandat społeczny. Te dwa mandaty są nie mniej ważne niż pochodzący z wyborów mandat władzy ustawodawczej i wykonawczej.
Dziennik Gazeta Prawna
Ewa Łętowska Mamy do czynienia z dwoma zjawiskami. Zarówno z poważnym, narastającym kryzysem konstytucyjnym, jak i z normalnym przeciąganiem liny między władzami. Poważny kryzys konstytucyjny mamy tam, gdzie dochodzi do negacji legitymizacji Trybunału Konstytucyjnego, poprzedzonej próbą jego paraliżu przebraną w szaty ustawy naprawczej. Potem było tylko gorzej: odmowa uznania wyroku trybunału to zakwestionowanie i podziału władz, i konkretnych przepisów konstytucji mówiących o powszechnie obowiązującej mocy wyroków. Propozycje określane jako kompromisy ujawniły kompletną ignorancję co do tego, że kompromis może dotyczyć zjawisk jednorodnych. Dlatego są kompromisy polityczne i są kompromisy prawne. Ale nie ma czegoś takiego jak kompromis polityczny w sferze stosowania czy przestrzegania konstytucji. Pojawiły się próby rozwiązania politycznego, które miałyby polegać m.in. na wygaszeniu kadencji wszystkich sędziów TK. A przecież rozwiązywanie kryzysu prawnego środkami politycznymi oznacza negację prawa. I to jest bardzo niebezpieczne zjawisko. To znaczy, że w tej dyskusji biorą udział ci, którzy kompletnie nie rozumieją, co się tak naprawdę stało. Proponowane zaradcze środki polityczne ujawniają, że nie rozumie się imponderabiliów związanych z podziałem władz czy też z rolą trybunału jako celowego spowalniacza niektórych decyzji legislacyjnych podejmowanych na forum parlamentu. Kryzys ujawnił niezrozumienie tego, na czym polega podział władz. Establishment sądzi, że podział władz polega na podziale kompetencji, a tak naprawdę on polega na dynamicznym check and balance. Tego kompletnie polityczna władza albo nie rozumie, albo cynicznie udaje, że nie rozumie. I to jest właśnie bardzo poważny kryzys konstytucyjny.
Ryszard Piotrowski To, z czym mamy do czynienia, jest niezwykle ryzykowne dla tożsamości demokratycznego państwa, dla praw obywatelskich. Tak jest zawsze, gdy ponad prawem stawiamy politykę.
Dziennik Gazeta Prawna
Obecny kryzys polega na negowaniu wartości konstytucyjnych przy wspomagającej obojętności lub zgoła akceptacji części społeczeństwa. I to jest najbardziej niebezpieczne. Społeczeństwo przyjmuje tę wizję, którą przed nim roztaczają, że nowy świat będzie lepszy. Wystarczy zrezygnować z niektórych dotychczasowych reguł. A przecież wiemy, do czego to zwykle prowadzi.
Możemy również dostrzec prymat polityki nad państwem, którego instytucje pełnią służebną rolę wobec bieżącej polityki.
Ewa Łętowska Przystępując do Rady Europy, nasz kraj zobowiązał się do przestrzegania demokratycznych zasad. A zasady można naruszyć nie łamiąc przy tym przepisów. Takie „dziury nie zrobił, krew wypił”. Operacje – także myślowe – na zasadach to co innego niż operacje na regułach czy przepisach. Jeśli tu się nie widzi różnicy, to z kolei dowód na to, że mamy także do czynienia z kryzysem myślenia konstytucyjnego.
Natomiast jeżeli chodzi o niejako normalne tarcia między władzami, to oczywiście zjawisko to występuje we wszystkich krajach. Tylko proszę zwrócić uwagę, jak wygląda dyskusja choćby nad sprawą wyboru sędziów? Fakt, sprawę zaczęła poprzednia władza. To ona zrobiła skok na TK – i to jest prawda. Tego typu skoki (manipulacja przepisami przechodnimi) się zdarzają. I co się wtedy stało? Ówczesna opozycja zaskarżyła przepisy, które umożliwiły ten skok, do trybunału. Odwołała się do normalnego środka naprawczego. Niestety, po zwycięskich wyborach parlamentarnych wycofano wniosek z TK, ponieważ rządzącym wydawało się, że szybciej, łatwiej i przyjemniej załatwi się tę sprawę na drodze rozwiązania legislacyjnego. I to jest już środek nadzwyczajny, i to jest przejście skokowe pomiędzy nieporozumieniem, które powinno być rozwiązane działaniami systemowymi i rozwiązaniem asystemowym.
Jerzy Stępień Co do zasady zgadzam się z tym, ja jednak nie mówiłbym o skoku na trybunał ze strony poprzedniej koalicji rządowej, bo wtedy doszło bowiem do skoku na miejsca w TK. Trybunał ostatecznie orzekł, że to był skok na dwa miejsca. Natomiast w odpowiedzi na to mamy obecnie do czynienia ze skokiem na TK per excellance. To jest bowiem zakwestionowanie jego pozycji ustrojowej. Przecież politycy kwestionują uprawnienia trybunału, twierdząc, że 15 sędziów nie może oceniać tego, co zrobiło 460 posłów i 100 senatorów. Według tej koncepcji idealnym stanem byłoby więc, gdyby TK liczył 560 członków i orzekał zawsze w pełnym składzie. Wtedy, według polityków PiS i Kukiz’15, można by było mówić o równowadze. Przecież to absurd.
Sytuacja jest bardzo, ale to bardzo poważna. Gdybyśmy mieli bowiem do czynienia ze zwykłym kryzysem politycznym, to można byłoby go rozwiązać środkami politycznymi w ramach obecnego stanu prawnego, przynajmniej na poziomie ustaw. Ale okazuje się, że nie możemy rozwiązać tego na poziomie ustaw. Co więcej, okazuje się, że tego kryzysu nie da się rozwiązać na poziomie konstytucyjnym i że w związku z tym trzeba dokonać nowelizacji konstytucji. Ale tego nie da się przecież obecnie zrobić. A w takim razie powinniśmy zorganizować przyśpieszone wybory. Tego jednak z kolei też nie chce się zrobić. Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że obecnie mamy do czynienia z rewolucją. Bo przecież rewolucje zazwyczaj dzieją się w parlamentach.
Ewa Łętowska Ja bym używała skromniejszych określeń niż rewolucja. Mnie się wydaje, że nastąpiło odwrócenie się drogowskazu: nie ku demokracji liberalnej, tylko w innym kierunku nazwanym np. demokracją autonomiczną. Zawsze byliśmy na peryferiach. I albo to były peryferia wschodnie Europy, albo były to zachodnie rubieże innego imperium. I w zależności od tego, ku czemu żeśmy się skłaniali, gdzie nas prowadziły drogowskazy, nie zmieniając naszego położenia, byliśmy peryferiami albo tu, albo tam.
Jerzy Stępień Kluczowe jest pytanie, gdzie jesteśmy na tej drodze, jaki jest jej kres, czy można się na tej drodze zatrzymać i czy można z niej zawrócić. I ja jestem tutaj bardzo głębokim pesymistą. Rządzący weszli na drogę, na której się nie mogą zatrzymać.

Czy w rozwiązaniu tego sporu może pomoc Komisja Wenecka, która przecież w swojej opinii jasno wskazała, co należy zrobić, aby naprawić obecną sytuację?

Jerzy Stępień Stosunek rządzących do opinii KW był dla mnie takim papierkiem lakmusowym. Obawiam się, że rządzący powiedzą, że nie przyjmą tej opinii i się do niej nie dostosują, bo jesteśmy suwerenni, bo nie mamy żadnych autorytetów poza nami samymi. I jeżeli rządzący nie będą mogli cofnąć się, czy też zatrzymać na tej drodze, to kryzys będzie się pogłębiał i będziemy zaskakiwani coraz to nowymi zdarzeniami, które będą erupcją nienawiści. Ja się tego bardzo boję. Monteskiusz przecież powiedział, że politycy zatrzymują się dopiero wówczas, gdy natrafiają na opór.
Ewa Łętowska To jest właśnie check and balance. Sytuacja, jaka się wytworzyła wokół opinii Komisji Weneckiej obrazuje, że obecny kryzys charakteryzuje się totalną negacją znaczenia takich „miękkich” środków jak opinia i odmową kooperacji. Obserwuję to z głębokim smutkiem. Przecież mówi się, że skoro opinia jest niewiążąca, to w ogóle nie trzeba jej brać pod uwagę. Przeciwnie. Przecież każdy z nas w swoim życiu zawodowym liczy się z opinią ludzi, których sam uważa za autorytety.
Bohdan Zdziennicki KW powiedziała zresztą tylko to, co każdy prawnik tak naprawdę wie. Po pierwsze, że wyroki sądowe muszą być wykonywane. W każdym państwie, które jest demokratycznym państwem prawnym, jest nie do pomyślenia, żeby nie wykonywać wyroków sądowych. I po drugie, że nie można wprowadzać rozwiązań, które sparaliżują prace TK. Paraliż trybunału oznacza podważenie znaczenia konstytucji jako ustawy zasadniczej, której musi być podporządkowane całe ustawodawstwo. Oznacza to możliwość bezkarnego zmieniania obowiązującej koncepcji państwa bez formalnej zmiany konstytucji.

Czy za obecny kryzys należy winić jedynie władzę wykonawczą i ustawodawczą?

Ryszard Piotrowski Władza wykonawcza zawsze przejawiała w stosunku do władzy sądowniczej tendencję zawłaszczeniową. Poprzednia koalicja w okresie minionych ośmiu lat bardzo skutecznie podporządkowywała władzy wykonawczej sądownictwo powszechne. Działo się to przy akceptującym stanowisku Trybunału Konstytucyjnego. Środowiska prawnicze również zachowywały wielką powściągliwość. To nie uszło na sucho ani TK, ani tym środowiskom.
Obecny kryzys polega na tym, że według niektórych polityków konstytucja jest zjawiskiem obcym, spełniającym negatywną rolę ustrojową i w związku z tym powinna być zmieniona, także w części dotyczącej praw obywatelskich. A wszystko dlatego, że konstytucja w pewnym sensie odpowiada za społeczne skutki transformacji. Owszem, prawnicy, łącznie z TK, przyczynili się do tego stanu społecznego, jaki mamy w rezultacie nieuczciwej, niesprawiedliwej transformacji. Dla przykładu: TK orzekł, że narusza zasadę podziału władz podejmowanie przez Sejm uchwał dotyczących prywatyzacji. A przecież mógł orzec inaczej. I to tworzy pewien kontekst, który nie pozwala powiedzieć, że tylko po jednej stronie są sami święci.
Bohdan Zdziennicki Oczywiście, że są mankamenty. Natomiast obecnie delikatny mechanizm demokratycznego państwa prawnego, który nieraz szwankował – i tutaj należy się uderzyć w pierś – jest poddawany totalnej destrukcji. I choć jest to reakcja na wspomniane nieprawidłowości, to należy podkreślić, że jest ona zupełnie niewspółmierna. Grozi (vide zmiany ustawy o prokuraturze, ustawy o policji, o służbach specjalnych, o służbie cywilnej, prawa prasowego) przekształceniem demokratycznego państwa prawnego, jakim jest Rzeczpospolita, w państwo autorytarne czy nawet totalitarne. Świadczą też o tym przeprowadzane czystki kadrowe i zapowiadane zmiany w sądownictwie, mające je w pełni podporządkować władzy wykonawczej.
Ryszard Piotrowski Problemem jest również populizm konstytucyjny. To pogląd, który głosi, że to suweren jest dysponentem zasad i wartości konstytucyjnych oraz praw człowieka.
Kryzys polega moim zdaniem również na tym, że mamy do czynienia z pozytywizmem konstytucyjnym. Zgodnie z tym poglądem władza może zrobić z konstytucją wszystko, co zechce. Ustrojodawca może zapisać w konstytucji dowolną regułę. Podręczniki do prawa konstytucyjnego mówią wprost: nie ma w konstytucji postanowień niezmienialnych.
Ewa Łętowska Czym innym są postanowienia niezmienialne, a czym innym kwestia granic tego, jak można je zmienić. To jest trochę co innego. I kto inny o tym decyduje – różnie zresztą w różnych momentach historycznych.
Ryszard Piotrowski Ale żeby to zrozumieć, trzeba nie być politykiem, tylko prawnikiem. Doktryna mówi co prawda, że jesteśmy skrępowani gorsetem europejskim. Ale do czasu. Poza tym konstytucja, zgodnie z bardzo słusznym orzecznictwem TK, jest ponad prawem europejskim i co do tego nie ma wątpliwości. A skoro tak, to ten europejski gorset jest względny.

Czy to oznacza, że parlament nie może swobodnie decydować o konstytucji?

Ryszard Piotrowski Sama konstytucja mówi przecież, że niewzruszalnym fundamentem są takie wartości, jak godność, wolność, zasada demokratycznego państwa prawnego, podział władz. Niekonstytucyjna będzie więc zmiana konstytucji, która zniszczy te wartości. A z tym właśnie mielibyśmy do czynienia, gdyby uznać, że TK ma być tylko przedłużeniem większości parlamentarnej.
Jerzy Stępień Zgadzam się z tym. Są przecież pewne zasady, które są absolutne i nie można ich zmienić, np. zasada publikacji prawa. W polskiej tradycji znana od 1505 r. I nawet jeśliby doszło do zapisania w konstytucji, że pewne akty prawne nie są publikowane, to tego typu zasada musiałaby zostać uznana za niezgodną z duchem konstytucji. I znajdziemy więcej takich przykładów, takich zasad, które są niezmienne, które są dorobkiem całego rozwoju cywilizacyjnego.
Ryszard Piotrowski Naszym problemem jest również nadmierny optymizm, który nam zawsze towarzyszył po 1989 roku. Popatrzmy chociażby na przepis dotyczący zmiany konstytucji. Tam jest „świetna” formuła, że ustawę o zmianie konstytucji uchwala Sejm większością 2/3 głosów w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. To jest przecież wprost zaproszenie do figielków konstytucyjnych. Twórcy konstytucji, jak widać, nie zakładali czarnego scenariusza. Tymczasem ustawa zasadnicza powinna być pisana z taką wizją, że nie wszyscy są skłonni do empatii konstytucyjnej, a zamiast niej może przeważać populizm i uznanie dla umiejętności sprytnego obchodzenia reguł.
Ewa Łętowska Ten cały kontekst sporu dotyczącego zasad, liczenia się z opiniami, kooperacji – to jest niezwykle poważana sprawa. Europa, kiedy do niej wstępowaliśmy, wymagała od nas, żebyśmy mieli odpowiedni poziom demokracji. I tu jest klucz i kotwica. Bo rzeczywiście, dzięki figielkowi większość parlamentarna może zmienić konstytucję w taki sposób, że się po prostu zrezygnuje z check and balances i się zrobi tylko statyczny podział kompetencji, o którym decyduje aktualne, zmienialne ustawodawstwo. Wtedy zrezygnuje się z tego wszystkiego, co decyduje o tym, że konstytucja jest mechanizmem, który może być uruchomiony na wypadek, gdy w państwie rządzonym na co dzień przez ustawy źle się dzieje, a otrzymamy konstytucję ozdobę, pozbawioną operacyjności.
Obecnie chce się konstytucję wydrążyć, odebrać jej motor, bo elementem tego motoru był działający – jak auto na chodzie – TK i podział władz.
Bohdan Zdziennicki Prawo to jest system wartości i zasad. I TK ma pilnować, aby te wartości, które są zawarte w konstytucji, były jednak przestrzegane. On dostał taką kompetencję. I w chwili, gdy trybunał został unieruchomiony, okazało się, że można zakwestionować demokratyczne państwo prawa, podział władz oraz niezależność i niezawisłość władzy sądowniczej.
Ustawodawca nie może wszystkiego zmieniać, tłumacząc, że każda ustawa to jest wyraz woli suwerena, bo przecież władza ustawodawcza pochodzi z wyboru. Pochodząca z wyborów władza nie może zmieniać wszystkiego, bo i suweren nie jest suwerenem absolutnym. Jest ograniczony przez zasady i wartości zawarte w konstytucji. Ich strażnikiem jest TK, którego orzeczenia są ostateczne i powszechnie wiążące.
Jerzy Stępień Nie każda ustawa jest prawem. Niestety, świat prawniczy nie potrafił tego wytłumaczyć społeczeństwu. Bardzo często słyszę od posłów, że to oni uchwalają ustawy, to oni tworzą prawo, a skoro tak, to mogą to prawo w każdej chwili zmienić. Rozróżniamy prawo i ustawy. Ale tego, niestety, nie potrafiliśmy zakodować w przestrzeni publicznej.
Bohdan Zdziennicki Ustawodawcy wolno więc tylko to, co mieście się w konstytucji odczytywanej jako zbiór zasad i wartości. I ktoś musi tego ustawodawcę korygować. Taka jest rola TK. I teraz, kiedy przekreślana jest pozycją TK, to zachwiane zostają podstawy funkcjonowania państwa.
Co więcej, wiele działań obecnej władzy polega na obejściu prawa. Nie przypuszczałem, że do tego kiedykolwiek dojdzie. Wszystkie działania pozorne wobec konstytucji, czyli wobec niej „podstępne”, a więc mające cechy działań in fraudem legis, należy uznać za całkowicie nieważne.
Ryszard Piotrowski Obchodzenie konstytucji nie zaczęło się kilka miesięcy temu. Ale teraz mamy nową jakość. Dotychczas bowiem te przypadki obejścia konstytucji nie były związane z przeświadczeniem, że to służy budowaniu nowej, lepszej rzeczywistości.
Ewa Łętowska Dla prawnika prawo to jest byt powinnościowy, ono mówi „jak ma być”. A nie bardzo nas przejmuje, że prawo sobie, rzeczywistość sobie. Natomiast tak naprawdę prawo w rządzeniu państwem jest elementem trochę inżynieryjnym, narzędziem reagowania na różnego rodzaju zjawiska realne. My nigdy nie chcemy się przyznać, że prawo jest nam potrzebne nie tylko na sytuację, gdy wszystko będzie się układało, jak to sobie założyliśmy, ale i na niepogodę. Chciałabym, aby obecny kryzys nas czegoś tu nauczył.

Co więc powinno się zrobić, aby w przyszłości nie dochodziło do tego typu kryzysów?

Bohdan Zdziennicki Mówi się, że najlepsze rzeczy robi się w najmniej sprzyjających warunkach. I w tej chwili jest moment, aby dokonać reformy TK, ale w dokładnie odwrotnym kierunku niż to się w tej chwili proponuje. Reforma powinna iść w tym kierunku, aby nasz TK miał tak silną pozycję, jaką ma Federalny Trybunał Konstytucyjny w Niemczech. I w tym kierunku należy zmierzać. Najważniejsza sprawa to jest jakość ludzi zasiadających w TK. Uważam, że system wyboru sędziów TK nie jest dobrym systemem. To jest skandal, że decyduje o wyborze sędziów zwykła większość polityczna i nie ma możliwości zgłoszenia i oceny kandydatów na sędziów TK przez wszystkie grupy społeczne. W tym zakresie należy w trybie pilnym zmienić ustawę o TK.
Jerzy Stępień Obecnie jednak nie należy dokonywać żadnych zmian w konstytucji.
Bohdan Zdziennicki Zgadzam się z tym. USA mają konstytucję od 200 lat i to dlatego także, że jest Sąd Najwyższy Federalny, który tę konstytucję interpretuje. I właśnie tak należy robić – nie zmieniać konstytucji, a ją interpretować w ten sposób, aby dostosować jej zapisy do obecnych realiów. Jeżeli jednak miałoby kiedyś dojść u nas do zmiany konstytucji, to każda taka zmiana powinna przejść referendum, no może z wyjątkiem jakichś czysto technicznych kwestii. Naród przecież przyjął konstytucję w wyniku referendum i jest ona przysłowiową kotwicą, na której opiera się nasz ustrój społeczny, gospodarczy i polityczny oraz wszystkie prawa i wolności ludzi. Pochopna zmiana konstytucji może prowadzić do tego, co miało miejsce w wielu krajach Europy w latach 30. XX wieku.
Ewa Łętowska Przecież przeprowadzaliśmy już referenda w dużo bardziej błahych sprawach. Ja bym jednak była bardzo ostrożna w stwierdzeniu, że w tej chwili należy cokolwiek zmieniać, a zwłaszcza konstytucję! Jeżeli konstytucja to łańcuchy, które mają nas powstrzymywać w momentach choroby, to takie rozhuśtanie i chaos jak obecnie jest najgorszym momentem na wykuwanie sobie odpowiednich łańcuchów czy hamulców. To nie ten moment. Ja się odwołam do propozycji KW, która wskazuje, że perspektywicznie, ale we właściwym czasie, należałoby rozważyć powrót do idei proponowania kandydatów na sędziów w sposób bardziej demokratyczny, pluralistyczny i zabezpieczający przed ekscesami polityczności. I tutaj mogą być brane pod uwagę różne rozwiązania. KW wspomina o tym pogardliwie odrzuconym przez polityków pomyśle desygnowania kandydatów na sędziów TK przez ciała korporacyjne zawodowe oraz przez środowiska akademickie. W projekcie opinii wspomina się również o możliwościach wykorzystanych w innych krajach, gdzie część kandydatur zgłaszanych jest przez polityków czy prezydenta. Tak jest w wielu krajach, w różnych wariantach. Zwracam uwagę na ogromną rozważność oraz szeroki wachlarz możliwości wskazywanych w opinii KW. Ale desygnowanie kandydatów na sędziów to nie jest „delegowanie swoich” do wykonywania programu politycznego desygnujących.
Bohdan Zdziennicki Dobór ludzi rzeczywiście jest kluczowy. Ponieważ TK rozstrzyga o bardzo poważnych sprawach i na podstawie rozwiązań, które mają charakter klauzul generalnych, takich zwrotów niedookreślonych jak równość czy wolność, i ma wielką władzę dyskrecjonalną, to muszą się tym zajmować ludzie, którzy w społeczeństwie są uważani za wykształconych, mądrych i prawych, i będą w stanie być przysłowiowymi „sędziami Herkulesami”. W przeciwnym wypadku TK nie będzie miał autorytetu, a jego wyroki będą podważane. Cały nacisk należy więc położyć na to, kto ma orzekać. Mamy w Polsce ludzi, którzy są godni tego, aby być sędziami TK.
Problemem jest również to, że obecnie TK rozstrzyga także te sprawy, które co prawda są naruszeniem prawa, ale nie aż rangi konstytucyjnej. To przez nieprawidłowy system wstępnej selekcji spraw, które do niego wpływają. Dla przykładu – do niemieckiego sądu konstytucyjnego wpływa rocznie 6 tys. wniosków, a wyroków wydają około 100.
Ewa Łętowska Reszta zostaje odrzucona jako niezawierająca zagadnienia konstytucyjnego.
Bohdan Zdziennicki Żeby była wysoka jakość wyroków, to TK nie może być maszynką do ich wydawania. Tych 15 wybitnych prawników powinno rozstrzygać tylko problemy rangi konstytucyjnej. Bo od tego jest trybunał. To bardzo trudny problem, ale da się go rozwiązać, o czym świadczą przykłady z zagranicy.
Musimy również pracować nad podniesieniem kultury prawnej, konstytucyjnej, która to jest bardzo niska przede wszystkim w samym parlamencie. Ja tutaj widzę również ogromną rolę dla środków masowego przekazu. Dziennikarz jest przecież komunikatorem między sądem a społeczeństwem. Dlatego ważne jest również, aby o prawie pisali dziennikarze, którzy mają odpowiednie wykształcenie oraz doświadczenie. To powinny być osoby, które nie tylko dobrze piszą, ale także rozumieją prawo w całej jego złożoności. Prawo nie jest bowiem tylko faktem normatywnym, ale i społecznym. Ma swoje przyczyny i wywiera skutki mające znaczenie dla nas wszystkich.